Co popycha człowieka do odebrania komuś życia? Motywów jest tyle ile sprawców, jedne są wynikiem emocje, drugie zbiegu okoliczności, jeszcze inne to po prostu efekt zimnej kalkulacji, niektóre pozostają tajemnicą na bardzo długo bądź na zawsze. Czasem kryją się pod fałszywymi śladami, mylą śledczych i nie prowadzą do oczekiwanego finału.
Morderstwo nie jest niczym nowym dla Rogera Kality, jednak to co zastaje na miejscu morderstwa nie ma w sobie nic typowego. Ofiarą jest znana pani naukowiec, ciało denatki nosi ślady jakich jeszcze nie widział do tej pory, no i punkt gdzie je znaleziono także jest dość niezwykły. Wstępne oględziny zapowiadają, że policję czeka wiele pracy. Współpracownicy podkomisarza oraz on sam nie tracą czasu na zbędne dywagacje, dochodzenie musi jak najszybciej przynieść odpowiedzi, lecz te nie tak łatwa da się znaleźć. Wszystko wskazuje na to, iż śmierć ofiary mogła mieć coś wspólnego z jej badaniami, ale pozostaje jeszcze sprawa stanu doczesnych szczątków – tu w grę wchodzą starożytne wierzenia, chociaż czy nie jest to jedynie ślepa uliczka? Trudno powiedzieć, a wykluczyć cokolwiek może okazać się błędem. Małgorzata Staroń-Matuszewska została zamordowana, to jest więcej niż pewne, zadaniem Rogera Kality jest znalezienie zabójcy, kandydatów jest kilku, natomiast dowody to już całkiem inna kwestia. Podkomisarz bierze pod lupę każdy nawet najmniejszy ślad i poszlakę, część z nich wydaje się obiecująca, rzucają bowiem całkiem nowe światło na osobę ofiary, inne jedynie podsycają atmosferę alternatywnych motywów. Kalita nie pomija niczego, ale czy faktycznie nic mu nie umknęło? W końcu ma na głowie także własne problemy, zaprzątające jego uwagę. Czy coś ważnego nie pozostało w cieniu?
Tytuł intryguje, opis z okładki skłania do decyzji by przeczytać, a w przysłowiowym „praniu” okazuje się, że „Wiedźmy Himmlera” trzymają w napięciu i wybór był jak najbardziej trafny. W skrócie Katarzyna Marciszewska dała czytelnikom fascynujący kryminał z niejedną zagwozdką. Ale książka ta zasługuje na napisanie o niej więcej niż kilku słów, bowiem autorka wykonała świetną pracę, co staje się widoczne już po kilku stronach. Wcale nie tak łatwo przekuć pomysł na ciekawą powieść, zwłaszcza gdy łączy się elementy historyczne z fikcją i dodaje kryminalny motyw. Każdy z tych wątków z osobna stanowi dobrą kanwę dla samodzielnej książki, złączone w jednym stają się wyzwaniem, bo każdy z nich łatwo może przyćmić pozostałe ze szkodą i dla siebie i dla pozostałych. Jednakże Katarzyna Marciszewska wykorzystała ich potencjały, łącząc je w spójną fabułę, w której nie zabrakło niczego co jest istotne by stworzyć wciągającą opowieść z nieoczywistym zakończeniem. Ale wszystko po kolei czyli na początku jest morderstwo i jest ofiara, podstawa w kryminale, lecz w „Wiedźmach Himmlera” stanowią zapowiedź, iż to dopiero wstęp do tego co wydarzy się. Bohaterowie stają nie tylko przed trudnym śledztwem, pełnym pułapek i ślepych uliczek, cień tajemnicy towarzyszyć im będzie odtąd bez przerwy, zresztą na tym nie koniec. Pytanie kto zabił jest równie ważne jak i to dlaczego w tak niecodzienny sposób odebrano życie, autorka dała w ten czytelnikom pierwszy raz, z wielu, do myślenia i pobudziła ciekawość, a ta nie tak szybko została zaspokojona. Tajemnicza starożytna religia i wydarzenia z okresu Drugiej Wojny Światowej wydają się mieć związek o dużo głębszy, lecz czy tak jest w rzeczywistości? Może to jedynie fałszywy trop? Prawda okazuje się być o wiele bardziej skomplikowana oraz łączy przeszłość z teraźniejszością i ma gorzki smak sekretów.