Sporo debiutów znalazło się na mojej listopadowej liście czytelniczej a sięgając po każdy kolejny jestem ogromnie ciekawa, jak dany autor poradził sobie z wyjściem do czytelnika, opuszczając swą bezpieczną przystań, czyli szufladę. Tym razem zagłębiłam się w thriller psychologiczny, którego akcja osadzona została w Wielkiej Brytanii.
Boże Narodzenie, 2016
Amber Reynolds ma trzydzieści pięć lat i leży, okryta jedynie prześcieradłem, pod szpitalnym respiratorem. Jest w śpiączce, choć my, czytelnicy, poznajemy jej myśli. Niezdolna wykonać żadnego ruchu, bez możliwości powiedzenia bliskim, że tutaj jest, że słyszy, że czuje... Jest tylko bierną uczestniczką ich rozmów, które nie do końca wyjaśniają jej co się stało, by mogła przypomnieć sobie brakujące elementy układanki... Nadal nie pamięta jak to się stało, że jechała samochodem. Wie na pewno, że go nie prowadziła... Tylko kto jechał z nią? Co robiła na miejscu zdarzenia dziewczynka w różowym szlafroku? Dlaczego odnosi wrażenie, że jej mąż ma z tym coś wspólnego?
Z czeluści wspomnień zaczyna wyłaniać się głos, który Amber początkowo uznaje za przyczynę swojej tragedii, choć nie potrafi wyjaśnić dlaczego. A kiedy następuje ta chwila i ona już WIE... nie może zbyt wiele zrobić, gdyż się boi...
W szpitalnym pokoju Amber pojawiają się różne osoby - Claire, Paul, Edward, rodzice... Czy mają dobre zamiary? Czy na pewno każde z nich przychodzi tutaj po to, by towarzyszyć jej w odzyskiwaniu zdrowia? Czy Amber przypomni sobie przeszłość...
1. Jestem w śpiączce
2. Mój mąż już mnie nie kocha
3. Czasami kłamię
Tylko czy we wszystko co bohaterka mówi, można wierzyć biorąc pod uwagę te trzy wypowiedziane przez nią zdania? Zwłaszcza ostatnie skłania do bycia ostrożnym...
WTEDY / TERAZ / PRZEDTEM
Korzenie aktualnych wydarzeń, tragedii czy pytań bez odpowiedzi znajdują się w przeszłości.
Poznamy ją dzięki dwóm pozostałym płaszczyznom czasowym stworzonym przez Alice Feeney. To właśnie w roku 1991 i 1992, dzięki fragmentom pamiętnika pewnej dziewczynki, dostrzeżemy przyczyny. Miałam ciarki na plecach, kiedy czytałam słowa dziesięciolatki...
Cegiełkę z brakującymi elementami tej historii odnajdziemy również w trzeciej płaszczyźnie, która przenosi nas do tygodnia z życia Amber, który poprzedza ten wypadek.
Ten thriller jest jak puzzle, gdzie fragment po fragmencie powstaje cała historia. Z drobnych faktów, układasz, drogi czytelniku opowieść o Amber... A kiedy myślisz, że już wszystko wiesz... PYK... nagle otrzymujesz kilka nowych słów, które zmieniają Twoje myślenie, odrzucają dotychczasowe teorie i dedukcję musisz rozpocząć od początku... Tylko czy to będzie już ostatni zwrot akcji...? Przekopanie się przez poszczególne warstwy fabuły i dotarcie do ważnych informacji, nie gwarantuje szybkiego sukcesu. Niby można wtedy ustalić co i skąd wynika, ale czy to doprowadzi nas do prawdy?
Książka jest intelektualną pułapką, w którą złapie się prawdopodobnie każdy. Na deser zaś otrzyma plątaninę uczuć - głównie miłości, zazdrości i nienawiści. Matka, która stawia jedno dziecko przed drugie... Siostra twierdząca, iż ta druga odbiera jej tych, których kocha... Córka, krytykująca rodziców i tworząca dystans... To tylko ułamek tego, co kryje ten psychologiczny potwór... przepraszam, thriller
Podsumowując - "Czasami kłamię" to dowód na to, że powinniśmy pamiętać o tym co mamy a nie co straciliśmy, zaś z każdej sytuacji można znaleźć bezkonfliktowe wyjście. Jednocześnie jest to książka, która w każdym wydarzeniu nakazuje szukać drugiego dna, prawdziwych przyczyn ludzkich zachowań i udowadnia, że nie wszystko jest tylko czarne lub białe. I choć niektórych faktów się domyśliłam, to z niepokojem śledziłam kolejne rozdziały, bo przecież w tak zawiłych pomysłach autorki mogłam się mylić... Bohaterka czasami kłamała a ja czasami odgadłam prawdę... Wyborna uczta dla wielbicieli książek nieoczywistych.