Czytając opis tej książki, nie można się nie nastawiać na gorącą i porywającą lekturę. Taka właśnie miała być najnowsza powieść Elle Kennedy. Miała mnie rozgrzać i zapewnić świetną rozrywkę w długie jesienne wieczory. Okazało się jednak, że książka, którą trzymam w dłoniach, jest czwartym tomem serii, którą z pełną premedytacją ignorowałam. Na szczęście, okazało się, że bez problemu można ją czytać bez znajomości poprzednich tomów i nie wpływa to w żaden sposób na jej odbiór.
Elle Kennedy to Kanadyjska autorka romansów. W 2010 została nominowana do RITA Award za swoją debiutancką książkę „Silent Watch”. W 2005 r. ukończyła anglistykę na Uniwersytecie Nowojorskim. Część książek publikuje pod pseudonimem Leeanne Kenedy.
Sabrina nie zrobiła na mnie dobrego pierwszego wrażenia. Już od pierwszych minut przy książce, wyrobiłam sobie o niej bardzo niepochlebną opinię. Z jednej strony piękna inteligentna dziewczyna, która wie, czego chce i uparcie dąży do zrealizowania swoich bardzo ambitnych celów, z drugiej wulgarna osoba, która nie szanuje ani siebie, swojego zdrowia, ale również osób, z którymi się styka, mówię tu głównie o mężczyznach. Z biegiem stron te negatywne uczucia zanikają. Nie chodzi o to, że ona w jakiś cudowny sposób się zmienia. Autorka dość szczegółowo opisała jej życie, lęki i cele, do których dąży. Mimo że nie pochwalałam jej metod, to pozwoliło mi to lepiej ją zrozumieć i odrobinę ją polubić.
Tucker jest złotym chłopcem. Miły, uprzejmy, przystojny i niesamowicie seksowny, a przy tym doskonale zdaje sobie sprawę ze swoich zalet. Dziewczyny za nim szaleją, ale on wybrał Sabrinę i zrobi wszystko, żeby ją do siebie przekonać.
Tu niestety autorka wykreowała bohatera niemal idealnego, pełnego zrozumienia i empatii. Nic nie jest w stanie go powstrzymać, wszystko przychodzi mu strasznie łatwo, przez co bardzo trudno go sobie wyobrazić jako człowieka z krwi i kości. Ten duet osobno nie zrobił na mnie zbyt dobrego wrażenia, ale jako para są jak tykająca bomba, która tylko czeka na wybuch, a ja z zapartym tchem czekałam aż to nastąpi.
"Nieważne, ile masz zer na koncie. Każdy z nas cierpi. I każdy kocha. Jesteśmy tacy sami. A twoja przeszłość, to, z kim mieszkasz, skąd pochodzisz, też nie musi mieć znaczenia. Sama tworzysz własną przyszłość i chciałbym zobaczyć, dokąd prowadzi twoja droga."
Sceny erotyczne opisywane przez autorkę są bardzo mocne i dosadne. Emocje wybuchowe, a fabuła nie tak oczywista, jak można by się było tego spodziewać. Z racji swoich rozmiarów jest to książka na jeden, góra dwa wieczory, ale są to wieczory spędzone bardzo intensywnie. Problemy, z którymi przyszło się mierzyć bohaterom, są takimi z życia wziętymi, są również częste wśród dzisiejszej młodzieży, przez co książką wiele zyskała w moich oczach. Z dużym zainteresowaniem śledziłam losy bohaterów, byłam ciekawa, jak Sabrina poradzi sobie w zaistniałej sytuacji, czy przyjmie pomoc Tuckera, czy może tak jak miała to w zwyczaju, z wszystkim będzie sobie radziła sama. Zastanawiałam się również, kiedy i czy faktycznie Tucker odpuści, ponieważ nie widziałam żadnych szans na udany związek tej dwójki.
„Cel” Elle Kennedy jest książką pełną namiętności oraz burzliwych emocji, jest również pozycją, z której przy odrobinie dobrej woli można wynieść kilka, niezbyt odkrywczych, ale jednak istotnych lekcji o tym, że czasami watro przeanalizować swoje priorytety, bo możemy zyskać więcej, niż kiedykolwiek się spodziewaliśmy. Polecam tę książkę jako świetną rozrywkę przyprawioną dużą dozą pieprzyku.