Gdy życie dokopie, można udawać, że nic się nie stało, że wszystko jest takie same, że tak naprawdę wcale nasze życie nie legło w gruzach. Możemy to sobie wmawiać i zarazem wierzyć, że tak jest. Jednak możemy też rezygnować z wielu rzeczy, by uniknąć kolejnej tragedii. Nigdy nie wiadomo kiedy ona przyjdzie i sprawi, że nasze życie stanie się piekłem. To przerażająca wizja, której nikomu nigdy nie życzę. Jednak pojawia się pytanie – jak sobie poradzić w takiej sytuacji? Czy to w ogóle możliwe?
Bronagh jako dziecko straciła obojga rodziców. Została jej tylko siostra. Dla niej to traumatyczna sytuacja. Mimo że prawie nie pamiętam swojej mamy i taty, to i tak za nimi tęskni. Ich śmierć nauczyła ją, żeby nie przywiązywać się do nikogo. Najlepiej żeby ignorować ludzi. Dlatego właśnie Bronagh poza swoją siostrą nie chce dopuścić nikogo do siebie. W szkole jest dziwadłem i często inni uczniowie znęcają się nad nią psychicznie. Jednak sytuacja tylko się pogarsza, gdy w klasie pojawiają się bliźniacy – Damien i... Dominic. Czy można oceniać ludzi po pierwszy wrażeniu? Czy zaborczość może się równać miłość?
Dominic zyskał w ostatnim czasie olbrzymią popularność. Słyszałam na jego temat niezliczoną liczbę najróżniejszych opinii. Zwykle nie przepadam za takimi książkami, ale ta mnogość recenzji zaciekawiła mnie. Chciałam sama dowiedzieć się, na czym polega fenomen tej powieści. Literatura erotyczna to często książki dla kobiet, które są mocne i bardzo niegrzeczne, że tak się wyrażę. Niektórych to pociąga i pozwala wyzwolić się z monotonnego świata. Ja do erotyków mam ambiwalentne odczucia. Spotkałam się z takimi, które wywołały w stu procentach negatywne emocje, ale czytałam i takie, które okazały się pasjonujące, pełne akcji i prawdziwej miłości. Do jakiej kategorii należał pierwszy tom "Braci Slater"?
Zacznijmy od tego, że pomysł nie jest bardzo oryginalny. Raczej mnie nie zaskoczył od pierwszych stron, ale nie odbieram tego jako wady, ponieważ tego właśnie oczekiwałam, a już tym bardziej się spodziewałam. Jest to typowa romantyczno-erotyczna opowieść, która ma nam dostarczyć rozrywki i wielu emocji. Pod tym względem sprawdza się idealnie. I mimo konwencjonalności ma powiew świeżości w postaci pięciu wysportowanych mężczyzn i to w dodatku braci. Kto by się spodziewał, że autorka nie ograniczy się tylko do bliźniaków? Ja na pewno nie, dlatego jestem ciekawa pozostałych tomów. Chciałabym lepiej poznać całe rodzeństwo.
Styl jest lekki i przyjemny, dzięki czemu książkę czyta się w zaskakująco szybkim tempie. Jeśli czytacie moje recenzje, to dobrze wiecie, że najczęściej na to narzekam. Ale w "Dominicu" konieczny był właśnie taki styl i doceniam, że pisarka nie kombinowała z nie wiadomo jak skomplikowanym językiem. Ostatnio czytałam wiele ambitnych lektur i byłam nimi już zmęczona. Dlatego właśnie doceniam całokształt tej powieści. Właśnie czegoś takiego potrzebowałam. Choć przyznaję, że miejscami jest jak dla mnie zbyt wulgarnie. Te wszystkie wulgaryzmy miały dodać pikanterii i właśnie to zrobiły, ale czasami było ich wręcz za dużo i psuły pojedyncze sceny, które idealnie wkomponowałyby się w całość.
Fabuła jest dla mnie ciężkim tematem, ponieważ mam problem z ubraniem w słowa swoich odczuć. To jest prawie pięćset stron o niczym, co zapewne większość z was mogłoby irytować. Nie dziwię się, jednakże wiem, że na tych stronach jest też opowiedziana historia wielu ludzi ukryta między wersami. Dlatego mimo prostoty należy się skupić i przejrzeć wszystkie możliwości. Aczkolwiek momentami ta książka była całkowicie niepotrzebnie przedłużana i ja w ogóle nie mogłam zrozumieć czemu. Bardzo się wciągnęłam i podobała mi się ta nutka pikanterii zawarta w całej opowieści. Choć może lepiej zabrzmi olbrzymia nuta... Zmusza do oderwania się od codzienności i pozwala na rozrywkę i brak jakiejkolwiek kontroli. Każdy potrzebuje czegoś takiego. Tym bardziej że momentami fabuła naprawdę mnie zaskakiwała.
Chyba największym minusem całej książki jest główna bohaterka – Bronagh. Autorka chciała z niej zrobić ofiarę losy, ale przy tym pewną siebie i nie pozwalającą pomiatać sobą. Wszystko pięknie, ale w efekcie dziewczyna nie miała żadnego charakteru. Jej temperament nie nadawał żadnych charakterystycznych cech osobowościowych, więc ostatecznie Bronagh okazała się zwykłą, książkową postacią, która momentami wręcz zniechęcała do siebie. Na szczęście nadrabiał Dominic. Nie będę go wychwalać pod niebiosa, jak większość osób to robi, bo momentami byłam sfrustrowana przez jego zachowanie. Okazał się zaborczy i zbyt chamski. Niech każdy mówi, co chce, ale mnie taka mniemana miłość nie przekonuje. Jednak jego temperament ubarwiał całą książkę. On miał po prostu cechy ludzkie i dzięki temu darzyłam go sympatią. Ale jego brat... Tu to jest już całkiem inna historia. Damien miał bardzo rozbudowaną psychikę, co dało się odczuć za każdym razem, gdy tylko się pojawiał. Takich właśnie postaci potrzebuje ta seria. I patrząc na pozostałych braci, widać że cykl "Bracia Slater" ma na to olbrzymie zadatki.
"Dominic" nie jest to wyjątkowo ambitna i wybitna książka. Podejrzewam, że wiele osób bardzo ją krytykuje i w tym momencie dziwi się, że mogłam tak pozytywnie ją ocenić. Jak to się stało? Ta powieść nie jest po prostu dla wszystkich. Jest mocna, wulgarna i pikantna. Nie każdy poradzi sobie z takim połączeniem. Jednak dla tych którzy potrzebują rozrywki i nie boją się sięgać po tak kontrowersyjne pozycje, jest to idealny wybór, który na pewno przypadnie im do gustu.