Zoe po śmierci ojca jest zagubiona, a kiedy ginie para zaprzyjaźnionych staruszków, dziewczynie trudno wrócić do codzienności. Na szczęście Zoe ma wspaniałą i trochę zwariowaną matkę wegankę i nadpobudliwego, młodszego brata. Podczas burzy śnieżnej Zoe wyrusza na pomoc bratu. Ten dzień całkowicie odmienia życie dziewczyny i całej jej rodziny. Rodzeństwo potrzebuje pomocy, a na ratunek przychodzi im Iks. Tajemniczy, samotny i niebezpieczny mieszkaniec Niziny.
Opis oraz przepiękna okładka kuszą, jednak nie spodziewałam się, że to będzie tego typu książka. Już pierwsze strony mnie zaintrygowały i z łatwością dałam się w ciągnąć w historię Zoe. Dziewczyna jest sympatyczna pomimo żalu, który w sobie nosi. Autor umiejętnie i bardzo realnie odwzorował uczucia łączące rodzeństwo. Zoe i Jonah bardzo się kochają, ale też często sprzeczają się o drobnostki. Niemniej jednak mogą na sobie polegać. Jonah to wspaniały ośmiolatek o bujnej wyobraźni i wytrwałości. Iks, który jest jednym z głównych bohaterów początkowo jest nieśmiały, a ja mam słabość do takich mężczyzn i szybko uległam jego czarowi.
Postacie drugoplanowe początkowo wiodą niepozorny żywot i dopiero z rozwojem wydarzeń ich znaczenie rośnie. Wyrywaczka i Bijak są ciekawymi i zaskakującymi bohaterami, których chciałabym poznać lepiej.
„Na krawędzi wszystkiego” to książką z mocnym wątkiem fantastycznym. Spodziewałam się odrobimy magii, a dostałam jej aż w nadmiarze. Całość jest przesiąknięta tajemnicami i nieoczekiwanymi twistami fabularnymi. Mam kilka uwag. Moje pierwsze wątpliwości wzbudziła reakcja Zoe oraz jej mamy i brata na fakt, że Iks jest nie z tego świata. Przyjęli to bardzo spokojnie, co jest mało realne. Sam wygląd Niziny oraz jej mieszkańców budzi tylko jedno skojarzenie. Nizina to piekło tylko pod inną nazwą. Oczywiście występują różnice, lecz pierwsze skojarzenie jest tylko jedno.
Autor pisze w sposób dojrzały i choć Zoe ma siedemnaście lat, a sama książka jest przede wszystkim dla młodzieży, to starszemu czytelnikowi również powieść może się spodobać. Wszechwiedzący narrator lawiruję między Iksem a Zoe i serwuje czytelnikowi najbardziej istotne momenty. Książkę czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Świetny styl i język!
„Na krawędzi wszystkiego” to emocjonująca powieść, która rozwija się w nieznanym kierunku, dlatego z wielką chęcią sięgnę po kontynuację. Uwielbiam mroźne klimaty oraz zamiecie śnieżne, dlatego całkowicie dałam się porwać Montanie i tym przepięknym górom. Nizina niczym mnie nie zaskoczyła, jednak bohaterowie nadrabiają osobowością. Iks oraz Zoe poszukują prawdy, miłości i walczą z samotności, to ich emocje mnie urzekły przede wszystkim i dlatego jestem na TAK! Polecam 6/10