„Ósme niebo” Łucji Wilewskiej, jest specyficzną książką i wbrew pozorom, wcale nie łatwą w recenzowaniu. A to dlatego, że po pierwszych dwóch rozdziałach, absolutnie nie miałam ochoty zagłębiać się dalej w jej treść. Autorka miała milion pomysłów na fabułę i wygląda na to, że większość z nich postanowiła wcielić w życie. To zaowocowało bardzo zawiłym i trudnym do ogarnięcia światem, w którym anioły stały się zarówno wampirami, jak i istotami z kosmosu. Przyznajcie sami czy to nie jest za dużo? A to tylko niewielka część z bałaganu, w który trzeba wejść, by poznać historię Łucji, Adama i Michała. Gdy tylko przebrnęłam przez te początkowe zawirowania, autorka bardzo mnie zaskoczyła tym, że potrafiła ten bałagan przerodzić w niebywale wciągającą i niesamowitą powieść.
Ta złożoność fabuły jest zarazem wadą, jak i wielką zaletą tej książki. Zaletą, bo nie można się przy niej nudzić, a wadą, ponieważ czasami ciężko ogarnąć umysłem, o co tak naprawdę autorce chodziło.
Jestem zachwycona tym, jak autorka poprowadziła i rozwinęła wątek miłosny. Nareszcie trafiłam na książkę, w której bohaterka zrobiła dokładnie to, co ja zrobiłabym na jej miejscu, a wybór miała niełatwy. O jej względy starały się dwie istoty. O jednej z nich śniła od dłuższego czasu więc nic dziwnego, że gdy ją spotkała, nie chciała już wypuścić z objęć, druga była jej całkowicie obca, ale jednak coś ją do niej ciągnęło. Boski Mikael ze swoją wspaniałą blond czupryną, kontra tajemniczy i niebezpieczny Adam, który okazuje się nowym pracodawcą Łucji. Kto wygra tę walkę? Czy przegrany nie okaże się czasem tym, który wygra?
Autorka posługuje się prostym i przystępnym językiem, więc jej książkę czyta się płynnie i naprawdę bardzo szybko. Jedyne co mi przeszkadzało w stylu autorki, jest to, że wszystko, co związane z pracą zawodową i firmą, w której pracują nasi bohaterowie, często było nazywane w języku angielskim. Moim zdaniem można byłoby to zrobić jednak po polsku. Za to ogromne uznanie należy się autorce za osadzenie akcji w Polsce, to uwielbiam i za to należą jej się wielkie brawa.
Gdy skończyłam czytać „Ósme niebo”, byłam okrutnie zawiedziona, że to już koniec. Bardzo zżyłam się z bohaterami i jestem strasznie ciekawa tego, jak rozwinie się ich niepewna sytuacja. Całe szczęście autorka dała mi nadzieję, na kontynuacje swojej powieści, więc czekam niecierpliwie.
Ósme niebo to książka niesamowita i zaskakująca, pomimo swoich licznych wad, potrafi złapać w swoje sidła i sprawić, że tylko zalety zostają zapamiętane. Jestem pod wielkim wrażeniem po lekturze tego debiutu i niecierpliwie czekam na jego kontynuacje.