Na tę książkę polowałam już jakiś czas temu, jednak z racji tego, że czekał mnie lot samolotem, wolałam zająć się nią po powrocie (z wiadomych powodów — opis z tyłu okładki). W tej chwili jestem ponad tydzień po jej przeczytaniu i nadal, na wspomnienie niektórych fragmentów, przechodzą mnie dreszcze...
"Boeing 747 irlandzkich linii lotniczych miał wylądować w Tel Awiwie o trzeciej w nocy. Nigdy nie dotarł na miejsce, a kontakt z maszyną utracono gdzieś nad Morzem Śródziemnym".
Już wiecie, dlaczego wolałam wstrzymać się z lekturą do powrotu. Czułabym się z nią niekomfortowo w trakcie lotu. Wracając do fabuły. Na pokładzie samolotu znajdowała się między innymi narzeczona Filipa (głównego bohatera), która pielgrzymowała do Ziemi Świętej. Przez pierwsze godziny po podaniu informacji o zaginięciu maszyny, jest jeszcze nadzieja, że się odnajdzie. Co się stało z boeingiem i jego pasażerami? Co stoi za kolejnymi nie dającymi się wyjaśnić zjawiskami, które szczególnie dotkną Filipa? Jaki związek z tym wszystkim ma obraz Matki Bożej, nazywany Czarną Madonną? Może lepiej byłoby te pytania pozostawić bez odpowiedzi...
"Mam nadzieję, że podobne przeżycia nie towarzyszyły Ci podczas lektury. A zarazem, że chociaż raz udało mi się przestraszyć Cię choćby trochę..."
Tak, zdecydowanie i to nie trochę. Do tej pory nie czytałam książki, która przeraziłaby mnie w taki sposób, że pomimo niesamowicie wciągającej fabuły, musiałam sobie robić krótkie przerwy przed kolejnym fragmentem. Autentycznie momentami przechodziły mnie dreszcze ze strachu, ale nie był to strach przed czymś wyimaginowanym. To świadomość, że takie rzeczy dzieją się naprawdę. Może nie wszystkie, ale większość tak i może to dosięgnąć w zasadzie każdego. Tak, to jest przerażające i to bardzo, a przynajmniej dla mnie, ale patrząc pod względem książki, to coś, co jest jej ogromną zaletą, bo chyba każdy czytelnik uwielbia powieści, które wywołują w nim prawdziwe emocje...
Ciąg dalszy na:
https://fascynacja-ksiazka.blogspot.com/2017/09/czarna-madon...