Tajemnica ma w sobie to „coś”, kuszące by poznać nieznane od momentu gdy tylko pojawi się na horyzoncie. Dopóki nie pozostanie wyjawiona nie daje o sobie zapomnieć, nie schodzi z pierwszego planu, zawsze w centrum uwagi. Czy w ogóle można ją wyjaśnić? Niekiedy pozostawia po sobie cień niedopowiedzenia i niedowierzania, niektórzy wbrew dowodom i zdrowemu rozsądkowi dopatrują się drugiego dna i ukrytego znaczenia tego co wydaje się oczywiste.
Najłatwiej byłoby odwrócić głowę, zająć myśli czymś zupełnie innym i po prostu odpuścić sobie. Scott McGrath jednak nie należy do tego typu ludzi, przez lata prowadził dziennikarskie śledztwa, tropił, odkrywał prawdę i śmiał się z niebezpieczeństw. Jego artykuły zawsze spotykały się z zainteresowaniem czytelników i sensacyjne wątki wcale nie były w nich rzadkością. Ostatni okazał się gwoździem do zawodowej trumny McGratha, a wbił go on sam. Wydawało się, iż postać Stanislasa Cordovy jest świetnym tematem na reportaż, słynny i kontrowersyjny reżyser od dekad żyjący na uboczu, filmy, które tworzy wywołały niejeden skandal. Scott nie spodziewał się, że to co napisze stanie się początkiem skandalu, chroniący swej prywatności filmowiec wytoczył bardzo ciężkie działa przeciwko reporterowi. Skutki McGrath odczuwa do tej pory, kariera w mediach legła w gruzach, a upływ czasu wcale nie zatarł negatywnych wrażeń. Spotkanie z Ashley Cordova budzi dawne demony i powołuje do życia nowe. Dziennikarz nie umie zapomnieć dziewczyny, jej niespodziewana śmierć i okoliczności wzmagają pragnienie powrotu do dawnej sprawy, chociaż oznacza to, iż znowu ściągnie on na siebie uwagę reżysera. Oficjalne śledztwo dużo nie wyjaśnia, lecz to dało się przewidzieć, Scott ma w zanadrzu swoje stare materiały, ale są one czubkiem góry lodowej. Prawda jest gdzieś w górach Adirondack oraz w przeszłości, jedno i drugie jest pełne sekretów i przede wszystkim mroku, oblepiającego człowieka jak smoła i wciągającego jak bagno. Co popchnęło młodą, utalentowaną, bogatą, dziewczynę do tak dramatycznego kroku? Znalezienie odpowiedzi nie będzie łatwe i na pewno wiąże się z ogromnym ryzykiem. Fani Cordovy stanowią hermetyczne środowisko i nie lubią nikogo kto odważył się naruszyć mit ich „guru”, no i on sam raczej nie będzie spokojnie patrzył jak znowu bierze się pod lupę jego rodzinę i osobę. Bardzo szybko Scott przekonuje się, że wszedł na bardzo wyboistą i jednocześnie grząską ścieżkę, do stracenia ma on wiele więcej niż tylko już i tak zszarganą opinię. Wokoło zaczynają pojawiać się niepokojące wydarzenia, oczywiście mogą być dziełem przypadku, ale … no właśnie … Zbyt dużo zbiegów okoliczności, raczej jest to łańcuch przyczynowo-skutkowy i w sam jego środek wpadł McGrath. Każdy trop wydaje się wieść go w kierunku posiadłości w górach Adirondack zwanej Szczytem, tam zdaje się, że wszystko się zaczęło, lecz gdzie będzie koniec? Zdrowy rozsądek podpowiadałby by zostawić Cordavę w spokoju, jednak kto raz spotka tego człowieka nigdy już nie będzie patrzył na świat tak jak wcześniej …
Prawda kryje się pod wieloma maskami, ten obiegowy slogan w „Nocnym filmie” nabiera całkowicie nowego znaczenia. Zaczyna się jak w filmach Hitchcocka – od bardzo głośnego i wysokiego C. Później akcja wcale nie łagodnieje, wprost przeciwnie z rozdziału na rozdział atmosfera gęstnieje i wydaje się, iż ciemniejsza już być nie zdoła, ale kolejna strona uświadamia czytelnikowi, że to co wydawało się mrokiem jeszcze chwilę temu wcale nim nie było, dopiero teraz mamy z nim do czynienia. Za moment kolejny fragment znowu każe zrewidować zdanie. Marisha Pessl pokazała prawdziwą definicję dreszczowca, sięgnęła i do gotyckich powieści i do kinowych nawiązań, zdania są jak kadry filmowe i układają się w niepokojącą historię. Nie ma w niej miejsca na jakiekolwiek przerwy, fabuła intryguje na każdym kroku i czyni z czytelnika towarzysza bohaterów, bo ma wraz z nimi tropić, zastanawiać się, uciekać i znowu wracać. Autorka prowadzi nas coraz głębiej w gąszcz przypuszczeń, podejrzeń i sekretów z pogranicza świata rzeczywistego i tego, kryjącego demony. Gdzieś tam jest znajdują się odpowiedzi na pytania, wywołujące niepokój, zapadające w pamięć, nie pozwalające o sobie zapomnieć. „Nocny film” nie jest kolejnym thrillerem, jest TYM jaki nie pozostawia obojętnym i wzbudza skrajne emocje. Czarny humor łączy się z diabolicznym klimatem, żaden detal nie jest zbędny, wszystko ma swoje znaczenie i w odpowiednim momencie da o sobie znać. Drugie dno okazuje się jedynie wstępem, za nim jest kolejne i następne, każde wydaje się rzeczywiste, nawet gdy sięga daleko za granicę tego co uważa się za realne.