Gdy ujrzałem tą pięknie wydaną książkę, w skromnej biblioteczce mojej koleżanki, byłem nią oczarowany, by nie rzec zachwycony. I jak to z zauroczeniami bywa, szybko musiałem ściągnąć różowe okulary, bo teksty które czytałem, były dobrze podanymi banałami.
No cóż, książkę czyta się bardzo szybko, bo treści w niej malutko, choć cena jej jest wysoka. Owe treści nie są odkrywcze a do tego, zdarza się że są troszkę zmieniane i powtarzane po parę razy, jakbyśmy byli dziećmi, którym trzeba powtarzać, by zrozumiały.
To co mi się podobało, to rysunki, które bywają zabawne. Do tego Pani Beata jest wielką optymistką, myśli bardzo pozytywnie i zna się na psychologii.
Niewątpliwie podróżniczka, ma mnóstwo pomysłów na pisanie książek wydano już ponad 120 jej tytułów, ale jaki jest sens pisać aż tyle. Kto to wszystko przeczyta. Tym bardziej że autorka nie odkrywa kolejnymi pozycjami Ameryki.
Polecam tą książkę dzieciom, szczególnie dziewczynkom, dlatego że autorka często zwraca się do czytelników w formie żeńskiej.
„Planeta dobrych myśli” powstała znienacka. Podczas letnich popołudni, kiedy chwytałam za pióro i rysowałam. A na innych kartkach ołówkiem notowałam to, co samo układało się w akapity i zwrotki. Zaczęłam publikować te myśli na Facebooku. Dwieście lajków. Pięćdziesiąt udostępnień. Tydzień później tysiąc lajków i pięćset udostępnień.
I wszyscy pytali: kiedy to się ukaże jako książka?
Proszę bardzo...