Recenzja pochodzi z bloga
http://www.posredniczka-ksiazek.pl/
Katarzyna Berenika Miszczuk swoją pierwszą powieść „Wilk” napisała w wieku 15 lat, trzy lata później opublikowało ją wydawnictwo Muza SA. Jej kolejną powieść „Wilczyca”, za którą autorka została nominowana w 2009 roku do Nagrody Nautilus, wydało wydawnictwo Egmont Polska. Od 2010 roku związana z wydawnictwem W.A.B. oraz Uroboros.
W 2017 roku jej powieść „Szeptucha” otrzymała tytuł Najlepszej Powieści Roku 2016 w kategorii literatura fantasy portalu lubimyczytac.pl
Poprzednie dwie części bestsellerowej już, serii "Kwiat paproci" okazały się nie tylko doskonałą rozrywką, ale i skarbnicą wiedzy o słowiańskich wierzeniach i zabobonach. Miałam wiele szczęścia, ponieważ sięgnęłam po ten cykl tuż przed pojawieniem się na rynku trzeciej części "Żerca". Wiele szczęścia, ponieważ nie musiałam długo czekać na kontynuację, po tak szokującym zakończeniu, jakie zafundowała autorka swoim czytelnikom podczas lektury "Noc Kupały". Miałam oczywiście pewne obawy, czy kolejna część nie okaże się naciągana w porównaniu z poprzednimi, ponieważ sławetny kwiat paproci został zerwany. Po lekturze "Żercy" wiem, że moje obawy były całkowicie bezpodstawne, a książki autorstwa Katarzyny Bereniki Miszczuk mogę kupować w ciemno.
Fabuła ku mojemu zaskoczeniu rozkręcała się dość powoli, czasami wręcz rozczarowując swoim tempem. Jako że miałam przyjemność czytać kolejne części serii, jedna po drugiej, emocje związane z wydarzeniami opisanymi w "Noc Kupały" wciąż buzowały, gdy brałam się do czytania Żercy. To było trochę tak jak niespodziewane hamowanie rozpędzonego auta. Mieszko wyjechał, więc wątek romantyczny praktycznie umarł śmiercią naturalną. Pojawił się za to nowy Żerca, który uwaga... Zapałał wielką sympatią do Gosławy. Może coś by z tego było, gdyby Witosław Witka nie okazał się tak strasznie nudnym człowiekiem, całkowicie pozbawionym polotu. Sytuacja zaczęła się zmieniać, gdy Gosia została główną oskarżoną w sprawie niewyjaśnionych morderstw istot nie z tego świata, a władca polan postanowił w końcu dołączyć do swojej lubej. Od tej pory akcję śledziłam z żywym zainteresowaniem.
"Istoty nadprzyrodzone nie istnieją. Służą tylko tłumaczeniu zjawisk naturalnych. Nie ma południc. Jest udar cieplny."
Kreacja bohaterów nie powaliła mnie na kolana. Gosia, Mieszko oraz inni znani mi z poprzednich tomów, niczym już mnie nie zaskoczyli i bardziej byłam skupiona na samej fabule. Wewnętrzne monologi głównej bohaterki stały się dość męczące i niestety odebrałam je jako wadę książki. Pojawiło się również kilku nowych bohaterów mniej lub bardziej interesujących. Moim faworytem został chmurnik, bardzo przyjemna postać. Największą niechęcią obdarzyłam, nowego Żercę. W tej roli upatrzyłam sobie Mieszka i może to właśnie przez moje nastawienie tak bardzo nie polubiłam tego bohatera.
Leniwie rozpoczynająca się fabuła, rozkręciła się na dobre gdzieś w połowie książki. Świat zjaw i postaci rodem z horrorów, których próżno szukać na wielkim ekranie po raz kolejny wciągnął mnie swoim niesamowitym klimatem. Zagadka tajemniczych morderstw, mimo że domyślałam się kto za nią stoi, okazała się pobudzać moją ciekawość i kusić rozwiązaniem. Wątek romantyczny, po tak opłakanym początku, również zaczął nabierać rumieńców, gdy Mieszko w końcu wytłumaczył się ze swojego nagłego zniknięcia w bardzo nieodpowiednim momencie.
"Nic się w tym przeklętym lesie nie da ukryć. Na każdym kroku ktoś cię obserwuje. A jak przypadkiem potrzebujesz pomocy, bo - dajmy na to - porwali cię szaleni wyznawcy bogini Mokosz, to nagle nikogo nie ma, nikt nic nie wie, nikt nic nie słyszał."
Zakończenia bywają różne, czasami zachęcają do sięgnięcia po kontynuację. Czasami, gdy dostaniemy odpowiedzi na dręczące nas pytania, nie czujemy potrzeby sięgania po kolejne tomy. Katarzyna Berenika Miszczuk zakończenia swoich powieści opanowała w takim stopniu, że po przeczytaniu "Żercy" czuję się niejako zmuszona do przeczytania ostatniego już tomu przygód Gosławy Brzózki "Przesilenie", którego premiera ma odbyć się na początku przyszłego roku.
"Żerca" jest pozycją, która ma swoje plusy i minusy. Pomimo swoich wad nie jest łatwo "dawkować" sobie przyjemność z jej czytania, ponieważ czyta się ją z zapartym tchem. Magiczny świat opisany przez autorkę wciąga czytelnika, fundując mu niezapomnianą rozrywkę w towarzystwie istot dawno już zapomnianych w naszej kulturze.