„Szepty domu […]. Ciche, szeleszczące dźwięki, których nie sposób rozróżnić ani zrozumieć. Można tylko domyślać się z nich słów i zdań, bo szeptane są na melodię wszystkich baśni. […] Kanciaste spółgłoski staczają się ze schodów jak kulki do gry. Krótkie, pozbawione tchu pauzy wypełniają niemożliwą do usłyszenia baśń, nasycając ją znaczeniami”
Dom Augusty to miejsce magiczne. Jak twierdzi Alicja, wnuczka Augusty „[...] mieszkają w nim cienie. Niektóre z nich są zresztą jej własne. […] zawsze wiedziała, że w domu Augusty skryły się głosy z całego stulecia […]”. Także dla 16 – letniej Andżeliki, praprawnuczki Augusty ten dom jest schronieniem przed światem. Bohaterki szwedzkiej pisarki i dziennikarki Majgull Axelsson kryją się w nim niczym zranione zwierzęta w bezpiecznym schronieniu, mimo iż dom ten często przypomina im o złej przeszłości, zranionych uczuciach i straconych szansach wszystkich kobiet tej rodziny. Kobiet, które popełniają wciąż te same błędy, gdyż nie potrafią korzystać z podszeptów historii rodu. Historii którą tworzyła i opowiada sama Augusta poprzez opowieści pełne bajecznych zdarzeń (np. spotkanie z uciekającym z miasta krasnalem), opowieści często do końca niedopowiedziane, plączące się i urywające, przeczące sobie wzajemnie. Opowieści pełne rad i przestróg dla kolejnych pokoleń. Opowieści kobiety, której sekret – nienawiść do córki Olgi – będzie rzutował na życie dalszego pokolenia i powtarzał się wciąż.
„Ale Andżelika nie potrafi płakać. […] Nie wie jak to się robi. Zazwyczaj uważa, że to dobrze. […] Czasem jednak dostrzega, że brak łez czynią ją bardziej podatną na zranienie, niż zrobiłby to płacz. Obnaża ją.”
Książka szwedzkiej pisarki to opowieść o straconych szansach, zapatrzeniu we własną samotność i ból, przez które nie zauważamy czyjejś izolacji od świata. Strachu przed ujawnieniem samego siebie, jak i swoich uczuć zarówno sobie jak i innym. Autorka miesza w powieści historie bohaterek i czasy ich rozgrywania – poznajemy np. przeszłość Alicji, po czym przeskakujemy do przeszłości lub teraźniejszości Andżeliki. Zabieg ten może przeszkadzać mniej uważnym czytelnikom. Szwedka miesza w książce świat realny z baśniowym. Ale mimo tego, jej powieść nie jest bajką ze szczęśliwym zakończeniem. Tu źli ludzie nie stają się dobrzy (przemoc w rodzinie Andżeliki nie znika), nie da się uniknąć konsekwencji własnych decyzji (niechciana ciąża Alicji), a czasu nie da się cofnąć. Dzięki zastosowaniu baśniowej retoryki brutalne zdarzenia stają się jeszcze bardziej okrutne. W tym świecie króluje zasada: oko za oko, ząb za ząb. Ludzie, którzy zostają zranieni ranią, a bici biją. A zło, którego w świecie bohaterek jest pełno, zdaje się bezczelnie śmiać nam w twarz.
„Dom Augusty” to książka, która boli. Od jej początku do jej końca. Taki jest jej cel. Majgull Axelsson wydaje się być wytrawnym chirurgiem, który wykonuje skomplikowaną operację na naszym sercu. A my jesteśmy jej pacjentami, którzy leżą na stole operacyjnym pozbawieni narkozy i znieczulenia. Majgull nie pisze w książce o emocjach. Ona brutalnie wyjmuje je z nas i każe patrzeć im prosto w twarz, czy tego chcemy, czy nie. Zdaje się przy tym mówić słowami jednej z bohaterek: „[…] Życie jest teraz […]”.