Gdzieś tam rozpoczęła się historia Alkione D`Apliese, ale ten moment nie był dla niej aż taki istotny. Wszystko to co ważne miało swoje źródło w domu Pa Salta, na brzegu jeziora Genewskiego niezwykły człowiek dał dom i przede wszystkim rodzinę sześciu dziewczynkom, całkowicie odmieniając ich los. Dlaczego wybrał właśnie te dzieci? Tego nie zdradził nigdy, ale dał szansę swoim córkom by odnalazły swoje korzenie i być może dziedzictwo poprzednich pokoleń.
To niemożliwe, że Pa Salt zmarł, jeszcze nie dawno przecież Ally z nim rozmawiała, no i zawsze był niej i pozostałych córkach. Smutek i żałoba zagościła w Atlantis, każda z sióstr na swój sposób przeżywa żałobę po ojcu, człowieku wielkiego serca, ale i niezwykle tajemniczej osobie. Wszystkie dziewczyny już się usamodzielniły, lecz wiedzą, iż mogą na siebie liczyć, jednak brakuje tej najważniejszej osoby, Pa Salt był dla wszystkich ostoją ich niezwykłej rodziny. Jego testament jest również nieszablonowy, Alkione wraz z siostrami dostaje szansę by odnaleźć swoje korzenie, chociaż nie wydaje się to jej w tej chwili aż tak ważne. Teraz istotniejsze są regaty, Theo, no i próba pogodzenia się z utratą rodzica, ale los ma dla młodej kobiety kolejną próbę. Już i tak ogromny smutek Ally staje się jeszcze większy, może teraz nadszedł właściwy moment by przyjrzeć się pozostawionym wskazówkom? Oczywiście Pa Salt nie dał ich w bezpośredniej formie, wprost przeciwnie - zagadka pochodzenia sióstr D`Apliese spowija gęsta mgła tajemnicy i to ona wiedzie Alkione aż do norweskiego Bergen. Co wspólnego ma ona z tym miejscem i przede wszystkim z dziewiętnastowieczną śpiewaczką Anną Landvik, której droga na muzyczne szczyty była zaskakująca? Może te pytanie trzeba zadać komuś kto zna odpowiedź lub wie coś więcej o tej niezwykłej kobiecie? Nawet jeśli nie odnajdzie prawdziwych powodów swej adopcji oderwie się chociaż na chwilę od wspomnień i tych, którzy odeszli?
"Siostra burzy" to drugi tom cyklu "Siedem sióstr", pierwsza część dała przedsmak tego co może czekać czytelników dalej. Nie ukrywam, że moje oczekiwanie były duże, zresztą na równi z ciekawością jak potoczą się losy kolejnej bohaterki i czym zaskoczy Lucinda Riley, gdyż to "już" druga książka serii i jednocześnie "dopiero" druga, a jeszcze kilka części przed nami. Po przeczytaniu historii Mai czekałam na kontynuację czyli jak potoczą się losy Alkione czyli Ally. Autorka miała i ma dość karkołomne zadanie zbudowania spójnej całości i jednocześnie zachowania odrębności każdej opowieści. W "Siostrze burzy" mamy także splecenie tego co było i teraźniejszości oraz perypetii kilku bohaterów z różnych planów czasowych. Ale powtórzenie schematu jest jak najbardziej zrozumiałe gdy jednym z motywów jest odnalezienie własnych korzeni oraz odpowiedzi na pytanie kim jestem i jaki scenariusz na przyszłość wybrać. Porównywać można by długo, lecz przecież najważniejsza jest nowa opowieść, a tej nie brakuje oryginalności, tajemniczości i nasuwających się kolejnych pytań co czeka jeszcze siostry D`Apliese, ponieważ do tej pory wiele się działo i chęć na więcej wzrosła. Lucinda Riley w "Siostrze burzy" przenosi czytelników do Norwegii, Grecji oraz Lipska, z Ally poznajemy dziewiętnastowieczny świat muzyki i dramatyczne wydarzenia z okresu Drugiej Wojny Światowej, lecz przede wszystkim wraz z nią próbujemy odtworzyć przeszłość by dowiedzieć się co wydarzyło kiedyś. Ważną rolę odgrywa w tej części również muzyka Edwarda Griega jak i autorstwa samych bohaterów, podobnie jest z faktami, które zostały wplecione do fikcyjnych wątków, a granice pomiędzy tym co rzeczywiste i autorskie zostały zręcznie zatarte. "Siedem sióstr" to niezwykły cykl w jakim nie brakuje detali w postaci rzeczywistych wydarzeń, wielkiej miłości, sekretów rodzinnych i przede wszystkim intrygującej historii ojca i jego sześciu córek.