Ever i Damen zdołali pokonać swoich wrogów, zwalczyć wszystkie przeszkody, które stawały im na drodze do jednego — do antidotum. Są coraz bliżej, a gdy zielony płyn, który może cofnąć klątwę, jest na wyciągnięcie ręki, problem jest tylko jeden. Czy aby na pewno antidotum to to, o czym marzy Ever ?
Zapraszam na recenzję ostatniego tomu oraz podsumowanie całej serii Nieśmiertelnych.
Alyson Noel miała świetny pomysł na serię Nieśmiertelni. Niebanalna historia. Bez wampirów, wilkołaków itp. W takim razie czemu użyłam słowa MIAŁA ? Bo chociaż pomysł był świetny, To wykonanie nie powala. Brakuje tego efektu WOW. Brakuje barwnych i bardziej charakterystycznych postaci. Brakuje wypowiedzi, które idealnie wpasowałyby się w całą powagę sytuacji. Myślę, że taki odbiór serii wynika też ze względu na główną bohaterkę. Spójrzmy prawdzie w oczy — gdyby Ever miała trochę więcej oleju w głowie, nie wpakowałaby się w te wszystkie problemy. Nie podjęłaby tylu błędnych decyzji. Fakt, dużo na nią spadło za jednym zamachem, ale większości problemów można było uniknąć, gdyby tylko potrafiła „trzeźwo” spojrzeć na sytuacje.
Po raz kolejny skrytykuje Damena. W „Na zawsze” moje wrażenie, że Pan Kryształowy wypiął się na Ever tylko się wzmogło. I nie chodzi mi tu o sceny miłosne, a o brak wsparcia z jego strony. Rozumiem, że decyzję podjęte przez Ever mogły mu się nie podobać, ale na litość boską czy przez tyle lat nikt go nie uświadomił na czym powinien polegać związek ? W związku powinno się wspierać, a Damen ewidentnie o tym zapomniał. Nasz (nie) dojrzały ideał tupie nóżką na znak protestu, odwraca się plecami i ucieka w cholerę. Serio ? Właśnie tak się zachowuje ten cierpliwy książę ?
Jak już wcześniej wspominałam większość postaci jest mało charakterystyczna. Ciężko jest nawiązać z nimi jakąś nić porozumienia. Jedyną postacią, na którą spoglądałam łaskawym okiem i do której raczej nie miałam powodów do czepiania był Jude. Jednak w „Na zawsze” moje serce skradła Lotos. Nieidealna babuleńka, z widocznym odciskiem czasu. Z wiedzą, z zagadkami i z tajemniczą atmosferą, którą można przy niej poczuć. Odniosłam również wrażenie, że dzięki niej i dzięki zadaniom, które przygotowała dla naszej głównej bohaterki, Ever staje się bardziej dojrzała. Szkoda tylko, że tak późno.
Na plus dla całej serii warto też zaliczyć brak tasiemca. Seria „Nieśmiertelni” ukazała się w sześciu tomach i choć czasem miałam ochotę skrócić historię jeszcze bardziej, to doceniam, że autorka nie ciągnie już tego na siłę.
„Na zawsze” porusza tematy takie jak karma, przeznaczenie i nasza własna droga, którą mamy do przejścia. Pokazuje, że nic nie dzieje się bez przyczyny, a każdy z nas jest ważnym elementem tego świata. Pokazuje nam jaki wpływ mają na nasze życie decyzje, które podejmujemy.
Cała seria czyta się łatwo i szybko. Autorka przemyca tematy ważne, nad którymi na co dzień się nie zastanawiamy. Nie bierzemy pod uwagę, że każda nasza decyzja kształtuje naszą przyszłość.
Pierwsza część cyklu przyciągała moją uwagę, zaciekawiła i zachęciła do czytania kolejnych części, po drodze zaliczyłam kilka potknięć, ale finał serii jest ciekawy i potrafi zaskoczyć.
Recenzja pochodzi z bloga:
www.worldbysabina.blogspot.com