"Wszystko zależy od tego, z kim się tańczy".
Seria powieści kryminalnych o detektywie Williamie Wistingu z każdą, kolejną książką, stała się jedną z moich ulubionych tego typu. Pisałam jednak o tym wielokrotnie, że irytowało mnie wydawanie w naszym kraju poszczególnych tomów bez zachowania jakiejkolwiek chronologii, co w przypadku mocno wyeksponowanej płaszczyzny życia osobistego głównego bohatera, było dla mnie problematyczne. Jestem więc niezwykle zadowolona, że wydawnictwo Smak Słowa wzięło sobie do serca słowa moje oraz innych czytelników i w końcu wydało pierwszą część tego cyklu.
Jørn Lier Horst to norweski pisarz i dramaturg, który do września 2013 r. pełnił funkcję szefa wydziału śledczego Okręgu Policji Vestfold. Studiował trzy kierunki studiów – kryminologię, filozofię i psychologię. Od 2012 r. wydaje powieści kryminalne dla młodszych czytelników, zwane serią CLUE, mieszka obecnie w Stavern. "Kluczowy świadek" to debiut pisarza z 2004 r.
William Wisting odlicza godziny do upragnionego urlopu. Niestety jego plany nie zostają zrealizowane, gdyż policja znajduje zwłoki starszego mężczyzny. Martwy Preben Pramm został odnaleziony we własnym domu – nagi i związany, ze śladami tortur na ciele. Norweski policjant próbuje rozwikłać tę tajemniczą sprawę, która do łatwych nie należy ze względu na to, że ofiara to samotnik, stroniący od ludzi.
"Kluczowy świadek" wśród siedmiu tomów przeczytanej przeze mnie serii, plasuje się na ostatnich miejscach ze względu na niezwykle powolne tempo akcji i kluczowy dla całego śledztwa zwrot fabularny, który przewidziałam już na wczesnym etapie rozmów, jaki prowadził ze świadkami William Wisting. Jednocześnie jest to jednak dla mnie tom szczególny ze względu na to, iż cała kanwa fabularna tej książki została zbudowana w oparciu o historię, jaka wydarzyła się naprawdę. Otóż Jørn Lier Horst będąc jeszcze policjantem prowadził dochodzenie w sprawie zamordowania Ronalda Ramma. Była to wówczas, ponad dwadzieścia lat temu, bardzo głośna medialnie sprawa, która ku mojemu zdziwieniu, do dzisiaj nie została rozwiązana. Pomysł idealny – napisać książkę kryminalną opartą na faktach sprawy, którą samemu się prowadziło. To musiało być niezwykle fascynujące - móc ubierać ją w literacki płaszcz, ubarwiać i w końcu rozwiązywać śledztwo.
Samą intrygą kryminalną nie zostałam zaskoczona. Interesująca jednak była dla mnie płaszczyzna prowadzonego przez norweskiego policjanta, śledztwa. Mozolnego, bez spektakularnych wydarzeń, szczegółowego, często żmudnego badania dowodów, umiejętnych rozmów ze świadkami oraz odgadywania zbieżności. W zasadzie autor w tej właśnie części wykazał w pełni poszczególne etapy śledztwa policyjnego, które w połączeniu z nieco posępnym klimatem obecnym w powieści, wpisują się w skandynawski kryminał.
Życie prywatne Williama Wistinga to równie jak warstwa kryminalna, chętnie analizowana przeze mnie płaszczyzna tej serii. W swoim debiucie Jørn Lier Horst pokazał mi więc policjanta stale gnębionego licznymi wyrzutami sumienia. Bohater bowiem rzadko spędza czas w domu ze swoją żoną, a zbyt często mając wybór, wybiera pracę. William w zasadzie cały czas toczy wewnętrzną walkę polegającą na wartościowaniu pracy i życia osobistego. To konflikt, który nigdy się nie kończy, każdego dnia zaczyna się bowiem od początku. Takiego Williama Wistinga nie miałam szansy poznać w pełni w późniejszych częściach tego cyklu.
Po przeczytaniu pierwszego tomu tej serii zastanawiam się, czy gdyby była to moja pierwsza przeczytana książka z tego cyklu, sięgnęłabym po kolejne. Intuicja mówi mi, że nie. Mogę więc oddać sprawiedliwość wydawnictwu, że zaczęło wydawać ją od "Jaskiniowca", dzięki czemu skutecznie zachęciło mnie do sięgania po kolejne części. Teraz jednak poproszę już o chronologiczne wydawanie książek, gdyż moja sympatia do kryminalnej prozy Jørna Liera Horsta już bowiem nie ulegnie zmianie.
http://www.subiektywnieoksiazkach.pl/