Donna Tartt przedstawiła historię wciągającą, stawiającą pytania, poszukującą odpowiedzi, ale na poszukiwaniach się kończy. Ja odpowiedzi tu nie znalazłam, być może nie miałam jej tam znaleźć...
Powieść od początku przyciąga jak magnes. Autorka buduje napięcie stopniowo mamiąc nas tajemnicami. Potem wprowadza bohaterów, którzy są delikatnie mówiąc,nieco dziwni. Oto profesor uniwersytetu, pełny pasji, ekscentryczny, który sam ustala warunki swojej pracy. Na jego "wykłady" uczęszcza zaledwie kilkuosobowa grupka studentów - na więcej profesor się nie godzi. Ma dość oryginalny sposób prowadzenia zajęć, nie jest zwyczajnym nauczycielem, jest wodzem... Wpaja w swoich studentów miłość do antyku. Z powodzeniem...
Do tej elitarnej grupy, zupełnie nieoczekiwanie, dołącza główny bohater- narrator, Richard. Chłopak chyba nie do końca umie się odnaleźć wśród reszty przyjaciół, ma wrażenie, że jest pomijany, oszukiwany przez nich, choć on sam, ignoruje swoje przeczucia, starając się ślepo im wierzyć. Studenci, fanatycznie zakochani w klasykach ulegają obsesji. Młodzież zaczyna "bawić się w starożytnych", organizując podejrzane spotkania, zakrapiane alkoholem i urozmaicane narkotykami. Dochodzi do zbrodni. I to nie jednej...
Po lekturze czuje się pewien niedosyt. Pisarka stawia wiele pytań, z którymi zostawia czytelnika samego...
Opublikowane na:
http://dajprzeczytac.blogspot.com/