"Karaluchy" należą do tych kryminałów, w których walka na śmierć i życie czai się za każdą następną stroną. Potwory w postaci ludzi atakują trochę rzadziej. Te opisy walki o utrzymanie się przy życiu, szczególnie dotyczące mojego ulubionego bohatera Harrego Hole, należały do moich ulubionych fragmentów powieści. Lubię bardzo napięcie i wartką akcję, tutaj jednego i drugiego miałem pod dostatkiem.
Książka napisana jest ciekawym językiem, bohaterowie są nie tylko prawdziwi ale i oryginalni. Jest trochę brutalnych opisów, ale życie jest brutalne.
Harry Hole, zostaje jakby oblany zimną wodą gdy w trakcie ciągu picia, dostaje niebanalną sprawę. Morderstwo ambasadora norweskiego w Tajlandii. Ambasador zostaje znaleziony w przybytku rozpusty o nazwie Olimpussy, z nożem wbitym w plecy, przecinającym organy witalne w tym serce. Znalazła go prostytutka. Sprawa jest wielce krępująca, znaleziono przy nim zdjęcia z pornografią dziecięcą. Tak więc nic dziwnego, że decydenci w Norwegii nie chcą szumu. do tego jak prowadzić śledztwo w jednym z najbardziej skorumpowanych krajów na świecie.
Jo Nesbo dzieli się z nami wielką znajomością Tajlandii. Sadzę że przeczytał wiele książek naukowych. Bardzo polecam.
Trochę dziwi mnie tak niska średnia, jak na tak dobry kryminał.
W domu publicznym w stolicy Tajlandii znaleziono ciało zamordowanego norweskiego ambasadora. W Oslo pospiesznie tworzony jest plan uniknięcia skandalu. Policjant Harry Hole wsiada do samolotu skacowany, z zastrzykami witaminy B12 w walizce i wkrótce zaczyna krążyć po zaułkach Bangkoku – wśród świątyń, palarni opium, dziecięcych prostytutek i barów go-go. Odkrywa, że w tej sprawie chodzi o coś więc...