Spotkałam się z opiniami, że książka jest smutna. Ale moim zdaniem, jest po prostu prawdziwa i nieco dramatyczna. Widocznie, Ci którzy tak ocenili powieść mają w życiu dobrze. Nie mają poważnych problemów i zachowanie bohaterek nie mieści się w ich normach.
Ale to przecież same kobiety zgotowały sobie taki los... Przyzwyczaiły mężczyzn, z którymi żyją pod jednym dachem, do takiej codzienności. Same stały się od nich zależne, uwięzione, bez swojego zdania. Sabina poświęciła wszystko ojcu. Bronisława wciąż usprawiedliwia syna a Soni czas poświęcony mężowi przysłonił miłość do córki. Owszem, ich zachowanie często irytowało, ale przecież nie w każdej książce jest cukierkowo i nie każdy bohater jest idealny - przecież wtedy byłoby nudno!
Autorka pokazała w powieści co znaczy samotność, alkoholizm, brak pieniędzy. Ale z drugiej strony poruszyła ważne tematy - chora miłość, samotność, uzależnienie od mężczyzny, przyjaźń nie do końca prawdziwa (nie wytrzymuje sprawdzianu jakim są problemy) oraz jak nieszczęście może zbliżyć obcych sobie ludzi, odmienić życie i jak wiele można mu zawdzięczać. Ale to nie wszystko, tylko nie mogę zdradzić Wam pewnych niespodzianek...
Przez całą lekturą rozmyślałam, jaki pomysł na finał ma Wilczyńska i .... przyznaję uczciwie - zaskoczyła mnie. Nie spodziewałam, że powieść właśnie tak się zakończy - i to na kilku płaszczyznach. Miałam wzrok zdziwionego czytelnika. "Właśnie dziś, właśnie teraz" czytało mi się bardzo przyjemnie i dość szybko z uwagi na język, styl i lekkość wypowiedzi autorki. Jedynie do korekty miałabym pewne uwagi, bo literówki wstrzymywały mój czytelniczy rozpęd.
Powieść skłania do refleksji i zastanowienia się nad własnym życiem. Porusza i potrząsa. Czy przypadkiem nie przesadzamy z nadopiekuńczością? Czy będziemy mieć wsparcie i pomoc w naprawdę trudnej sytuacji? A może nasze dobre uczynki nie zostaną docenione? Gorąco polecam
całość recenzji:
http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2017/03/karolina-wilcz...