Poprzednia część cyklu zaskakiwała i wciągała czytelnika w świat walki światłości z ciemnością. Dawała pewną obietnicę i wprowadzając wiele nowych wątków przekonywała nas, że pomimo tylu tomów dalej nie jest nudna. Jak jest z "Ukrytą" ? Czy zawiodła ? A może jest lepsza od swojej poprzedniczki ? Zoey oraz jej przyjaciele w końcu osiągnęli to na czym tak bardzo im zależało. Neferet w oczach Najwyższej Rady Wampirów została skreślona po tym jak rytuał, który poprowadziła sama Śmierć ujawnił prawdę o byłej kapłance Domu Nocy w Tulsie. Sama bezduszna się tym jednak nie przejmuję, ponieważ bardziej jest zainteresowana unicestwieniem Zoey. Rozłam wśród "bliźniaczek" staje się coraz gorszy. Erin opuszcza tunele ( a tym samym krąg ) i przyłącza się do grupy Dallasa. Zmiany zachodzące w adeptce, która niegdyś symbolizowała wodę stają się bardzo niepokojące. Tymczasem dawny wróg szkoły, Kalona, zostaje oficjalnie mianowany wojownikiem Tanatos. Sam upadły choć początkowo podchodzi do tego z pewną rezerwą to ostatecznie przekonuję się, że jego miejsce jest przy światłości. Pomimo wsparcia Zoey traci pewność czy aby napewno może ufać swoim zmysłom bowiem to co ujrzała przez kamień proroczy spoglądając na Auroksa wprowadza mętlik w jej głowie. Nie wie jak ma to wytłumaczyć innym ale czuję, że jeśli zawierzy swój los intuicji to może uda jej się pokonać ciemność. Z każdym kolejnym tomem miałam wrażenie, że autorki biorą sobie do serca uwagi czytelników na temat zachowania bohaterów po czym po przeczytaniu dziesiątego tomu Domu Nocy mam wrażenie, że (trochę) cofnęły się w rozwoju serii. Drażniły mnie dziecinne kłótnie baraniego stadka, które biedna Tanatos wciąż musiała wysłuchiwać. Ja rozumiem, że to wciąż młode osoby ale w obliczu ciemności z którą ciągle walczą powinni wydorośleć. Rozumiem też ich frustracje bo pewnie sama miałabym dość wiedząc, że do walki z ciemnością mam tylko grupkę nastolatków i nielicznych dorosłych wampirów ale to nie zmienia faktu, że ich kłótnie mnie męczyły. Dodatkowo Zoey, która swoim zachowaniem przypominała mi kisiel. Ja się pytam gdzie ta waleczna dziewczyna ? Miałam wielką ochotę potrząsnąć nią by w końcu się ogarnęła. Na całe szczęście nie było to konieczne. Książka dalej jest pisana w formie wcielania się w rożne postacie i przyznam szczerze, że bardzo zainteresowała mnie ta część kiedy poznawaliśmy wszystko z perspektywy Shaunee. Sam fakt jaką metamorfozę przeszła od momentu rozłączenia"bliźniaczek" napawa mnie wielkim optymizmem. "Ukryta" nie należy do najobszerniejszej części Domu Nocy a mimo to czytałam ją najdłużej. Czemu ? A no temu, że pomimo tego iż dalej jest to ta sama seria, która wciąga i pozwala nam na odprężenie to minusy, które wyłapałam podczas czytania spowalniały całą historię. Wydaje mi się też, że autorki mogły wprowadzić tu trochę więcej akcji. Może wtedy wszystko poszłoby sprawniej. Dziesiąty tom w moim odczuciu jest takim myślnikiem. Taką kreską (a może drogą?), która ma połączyć nas z czymś lepszym ale... Czy nie można było całej treści książki skrócić, zmodyfikować i zamiast wydawać jako osobny tom po prostu dodać do kolejnego ? recenzja pochodzi z bloga:
www.worldbysabina.blogspot.com