"Wciąż nie ma dobrej literatury dla dogów. Teraz nareszcie już jest… Przecież czytacie".
Przez całe moje dotychczasowe życie psy były i są nadal obecne, nadając kolorytu zwykłej, szarej codzienności, najpierw w domu rodzinnym, a teraz w moim własnym. Jesteśmy wraz z mężem szczęśliwymi, podkreślam, szczęśliwymi, właścicielami czterech psów. I to nie mikroskopijnych Yorków, lecz dużych, ważących więcej ode mnie, dwóch suczek i dwóch piesków rasy Cane Corso Italiano. Różnie bywa, ale z pewnością zgadzam się z tytułem tej książki - kiedy szczęśliwe są psy, szczęśliwy jest cały świat.
Jędrzej Fijałkowski to absolwent studiów dziennikarskich z wieloletnią praktyką w tej branży. Autor pisze i redaguje teksty, jest copywriterem, współpracował z wieloma polskimi czasopismami, takimi jak "Polityka", "Express Wieczorny", "Nieznany Świat" czy "Twoje Imperium". Publicysta w "Czwartym wymiarze".
Autor wraz ze swoją żoną, nazywaną przez niego PAnią, postanawiają przygarnąć pod swój dach doga niemieckiego, który do tej pory nie miał zbyt dobrego życia. Chudy, zaniedbany i śmierdzący Emil przybywa do Falenicy w bagażniku samochodowym i początkowo nie może nawiązać sympatii z pół amstaffem Azą. Stopniowo jednak ludzie i zwierzęta zaczynają tworzyć udany team.
Wstyd mi za to, że książka ta stała na mojej półce od kilku już lat, a ja zwyczajnie się nią nie zainteresowałam, nie wiedząc, że to ponad dwieście zapisanych stron, pełnych wzruszeń, prawdziwych emocji oraz prawdy o tym, kim jesteśmy – my ludzie i one, zwierzęta. Jędrzej Fijałkowski swoją autobiograficzną książką, czyli spisanymi wspomnieniami dotyczącymi pierwszych dni Emila w jego domu i kolejnych, z których każde budowało pomiędzy domownikami przyjaźń, wywołał we mnie wiele refleksji, wiele zrozumienia, ale także złości i niemocy na ludzką podłość.
Muszę wspomnieć o tym, że publikacja ta nie jest książką ukazującą fałszywy, często wyidealizowany, obraz relacji jaka tworzy się pomiędzy człowiekiem, a jego psem. Wręcz przeciwnie, gdyż Jędrzej Fijałkowski do czasu pojawienia się Emila w jego domu, lubił zwierzaki, jednak nie był ich zapalonym miłośnikiem. Gdy więc nagle w jego przestrzeni zadomowił się wielki pies, wymagający uwagi, drapiący drzwi, brudzący podłogę, zawłaszczający krok po kroku, coraz większą przestrzeń wokół siebie, chcąc nie chcąc, stosunek autora musiał ulec zmianie. Szczęśliwie, jego relacja ze zwierzakiem powędrowała w tę jakże pozytywną, dającą wiele korzyści oby stronom, przyjaźń. Jędrzej Fijałkowski otrzymał w prezencie dar od losu, przyjaciela na całe życie – i o tym właśnie jest ta książka.
Interesującą i równocześnie wywołującą wiele uśmiechu na twarzy czytelnika jest warstwa narracyjna przedstawiająca rozmowy, jakie autor prowadzi z Emilem. To dialogi nacechowane poczuciem humoru, dogryzaniem sobie nawzajem, w których zobaczyć można różnice w postrzeganiu świata przez człowieka i zwierzę. Rozmowy te niezbicie dowodzą rozwiniętej intuicji Jędrzeja Fijałkowskiego. Prześmiesznym fragmentem książki jest także wypunktowanie prawd pod tytułem: "Wiesz, że jesteś właścicielem doga niemieckiego, gdy…", który do tej pory wywołuje uśmiech na mojej twarzy.
"Emil, czyli kiedy szczęśliwe są psy, szczęśliwy jest cały świat" to książka obowiązkowa dla wszystkich, którzy myślą o adopcji psa (koniecznie obejrzyjcie zdjęcia załączone na końcu tej publikacji). Jej treść pozwala zrozumieć skomplikowane relacje, jakie wiążą człowieka z jego psim przyjacielem oraz ukazuje liczne obowiązki i poświęcenie jakie trzeba włożyć w budowanie takich więzi. Przede wszystkim jednak to realistyczna i prawdziwa historia tego, jak rodzi się prawdziwa przyjaźń – nawet w otoczeniu glutów śliny na ścianach i wiecznie brudnej podłogi. Skąd ja to znam...
"Kto rano wstaje, tego Emil opluwa".
http://www.subiektywnieoksiazkach.pl