Myślałam, że seria Lux, której autorką jest Jennifer L. Armentrout nie będzie miała sobie równych. Ależ się myliłam. I choć pierwszy tom cyklu Przeczucia - Nieuniknione nie powalił mnie na kolana, to jednak był warty uwagi. Tym razem kontynuacja przebija początek cyklu, "Intuicja" rozłożyła mnie na łopatki, a autorka obudziła moją duszę romantyczki...
"Intuicja" jest przepełniona miłością i poświęceniem, walką i oddaniem a wszystko ujęte jest w delikatny a nie nachalny sposób. Podczas czytania rozpływałam się jak śnieg na wiosnę, gdyż literatka powołała do życia cudownych męskich bohaterów, o których można pomarzyć i pobujać w obłokach. Evie też uległa transformacji. Stała się waleczna, choć czasem jeszcze brakuje jej doświadczenia, ale jej kreacja zmierza do ideału. Tak samo jest z piórem pisarki. Tom drugi serii jest bardziej dopracowany, wydarzenia jeszcze tylko w kilku momentach są za mało spójne, ale całość prezentuje się rewelacyjnie.
Dobrze, ale co Was czeka w drugiej części. Otóż Evie jest pod opieką Reeda i Zephyra i powoli dochodzi do siebie po traumatycznych wydarzeniach (z tomu pierwszego). Aby oderwać Evie z mrocznych wspomnień Reed, Buns oraz Zephyr zabierają dziewczynę, aby poszalała na śniegu i niestety tam trafiają na Anioły Mocy, które pragną zabić Evie. I od tego zaczyna się planowanie Evie o ucieczce od Reeda, aby go chronić. Wraz z Russellem opuszczają swój azyl i zaczynają się ukrywać. Niestety Alfred obmyślił kolejny plan jak zabrać Evie duszę.
W tej części poznajemy nowego, bardzo mrocznego a zarazem pociągającego bohatera Brennusa. Jest on przedstawicielem rasy Gankanag - samym dotykiem oddziałuje na ofiarę, gdyż jego skóra ma jad, na który akurat Evie jest odporna. Brennus po części przypomina wampira - żywi się krwią, a po części jest elfem. Bardzo szybko zakochuje się w Evie i aby ją zdobyć i przemienić jest w stanie rozpocząć wojnę z Aniołami.
Kreacja Brennusa odrobinę mnie odstrasza, ale także ten bohater w mroczny sposób jest bardzo pociągający. Dorównuje Reedowi pod wieloma względami, tyle że jest w nim mniej dobroci.
Autorka tak skonstruowała kreację wszystkich bohaterów, że każdy z nich kusi swoją osobowością.
Czytanie powieści było dla mnie jak delektowanie się najlepszą czekoladą. Fabuła oraz styl pisarki jest prosty, ale wydarzenia porywają jak wir. Odkrywanie wydarzeń jest ekspresowe i tym razem nie odczułam zapożyczeń.
Podczas czytania czułam się jak alkoholik, który pragnie zaspokoić pragnienie. Fabuła bardzo mnie wkręciła, dzięki autorce mogłam pobujać w obłokach i choć na chwilę uwierzyć, że miłość może być twardsza niż skała.
Autorka poprzez "Intuicję" zabrała mnie w ciekawą podróż, dzięki której zasmakowałam się w romantycznej odsłonie anielskich klimatów. Literatka poprzez kontynuację narobiła mi jeszcze większego apetytu na serię Przeczucia i skazała na męczące wyczekiwanie na dalsze losy anielskich bohaterów.
Mam nadzieje, że sięgając po powieść zatracicie się w niej tak jak Ja.