Tarryn Fisher tą trylogią udowodniła, że czasami odejście od schematu popłaca. Stworzyła nietypową historię, która dzięki temu, że nie jest cukrową opowieścią zapada na długo w pamięci. Podczas czytania swoje odczucia określiłabym jako sinusoidę, bo książka rozczula, by za chwilę doprowadzić do wściekłości. Uśmiecham się, by za moment wykręcać palce z nerwów. Tu nie ma pewniaków. W przypadku tej trylogii nie wiadomo jaki będzie finał....(choć przyznaję - jest dość nieoczekiwany, choć w części). A gdzież tam finał.... niespodzianki rozsiane po drodze już będą niezwykłą ucztą, bo to intrygująca i zaskakująca seria.
Na przykładzie dość oryginalnych i kąśliwych bohaterów autorka pokazała, że nikt nie jest w stanie tak do końca przewidzieć konsekwencji podejmowanych przez siebie decyzji. Ponosimy całkowitą winę tego, co się dzieje w wyniku tych działań. Czasami wychodzimy na tym dobrze, czasem nie... Każdy stawiany krok, każde "tak" czy "nie" będzie miało odzwierciedlenie w przyszłości. Każdy uczynek będzie rzutował na to czy będziemy szczęśliwi czy też to szczęście będziemy tylko oglądali w ckliwych komediach romantycznych.
A jakie szczęście przygotowała Tarryn Fisher dla Olivii, Leah i Caleba? To już musicie sprawdzić sami. "Mimo naszych kłamstw" doskonale rozjaśni Wam w głowach wyjaśniając wszystkie wątki, które dotychczas budziły wątpliwości oraz stanowiły zagadkę. Ten tom wyśmienicie spina całą serię, ale i tak za najbardziej udany uważam tom drugi. Miłej lektury!
całość recenzji:
http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2017/01/tarryn-fisher-...