"Kobiety z ulicy Grodzkiej. Hanka" to lektura, którą połyka się bardzo szybko. Piękny język przenoszący nas do XIX wieku, rozczulające momenty ("Jestem, mamo"*), wielobarwne postacie, zróżnicowane wydarzenia, liczne tajemnice, choroby czy śmierci. Pierwsze miłości, które nie zawsze zostały dobrze ulokowane... Przewinienia młodych ludzi, które odcisną piętno na ich życie oraz decyzje dorosłych, mające wpływ na całe rodziny a nawet pokolenia.
To cudowna, zachwycająca i urokliwa powieść. Ale muszę Was ostrzec - jest niebezpieczna, gdyż fabuła bardzo mocno wciąga i istnieje ryzyko późnego pójścia spać, przejechania przystanku lub też przypalenia obiadu. Losy bohaterów zostały uplecione jak misterny warkocz, który jest nam dane poznawać powoli, po kosmyku. Czytając miałam wrażenie, że przeniosłam się do innej epoki... Wraz z Wiktorią pokonywałam kolejne życiowe trudności a towarzyszące mi napięcie wciąż dawało o sobie znać - kiedy objawi się klątwa? Może jednak uda się ją złagodzić, kiedy prawda wyjdzie na jaw? Ależ emocje! Ależ stres!
Powieść o klątwie, trudnych relacjach rodzinnych, ale i o konieczności wybaczania, przywołująca ducha dziewiętnastowiecznych sag we współczesnym wydaniu.
To dzieje „przeklętej” rodziny krakowskiego aptekarza, Franciszka Bernata, losy jego dzieci, a zwłaszcza silnych, radzących sobie z przeciwnościami życiowymi kobiet.
W 1890 roku, w piwnicy pod apteką, przychodzi na świat Wiktoria, nieślubna có...