Przyjaźń łączy ludzi niezależnie od wieku, koloru skóry, wiary czy też płci. Wydaje się, że gdy jest prawdziwa nic nie jest w stanie jej zagrozić, zawsze zwycięży i pokaże siłę w momencie gdy wydaje się, iż wszystko zostało już zaprzepaszczone. Jednak czy tak jest w prawdziwym świecie? Podzielić ludzi jest łatwiej niż ich połączyć. Czasem ktoś wierzy się, że jest możliwe wykrojenie niewielkiej oazy, gdzie podziały nie będą miały racji bytu, ale czy nie jest to tylko utopia? Czasem życie pisze scenariusze w jakich nawet to co najtrwalsze łamie się pod naporem nienawiści i zła czynionego w imię wyższego dobra.
Kto jest katem, a kto ofiarą w sytuacji gdy każda ze stron jednocześnie broni się i atakuje? Niezwykle łatwo przychodzi ferowanie osądów, wskazywanie winnych i pochylanie się nad losem niewinnych. Marian Miller ma przed sobą trudne zadanie, przygotowanie raportu o terenach okupowanych w Palestynie i Izraelu dla międzynarodowej organizacji. Powinna być bezstronna, ale w obliczu tego co już widziała trudno zachować obiektywizm. Nie po raz pierwszy styka się z konfliktem zbrojnym, a przede wszystkim z tym co z sobą niesie - śmiercią, bólem, biedą i utratą nadziei. Zebrała już informacje ze strony palestyńskiej, teraz powinna uzupełnić je o relacje Izraelczyków, lecz czy może usłyszeć coś czego jeszcze by nie wiedziała? Ezekiel Zucker nie jest dokładnie tym człowiekiem, z którym chciała rozmawiać, rozmówcą miał być jego syn, ale jeżeli ma dokończyć swoją pracę musi poznać wersję drugiej strony. Jaka więc ona jest? By zrozumieć skomplikowaną teraźniejszość trzeba sięgnąć w przeszłość, równie pogmatwaną, jednak pozwalająca chociaż w części zrozumieć obecną chwilę. Kawałek ziemi niedaleko Jerozolimy był kiedyś domem dla rodziny Ziadów, w czasach gdy nikt z jej członków nie wyobrażał sobie innego miejsca do życia. Gdy Samuel Zucker dotknął stopami Ziemi Świętej spełnił pragnienie swego ojca, lecz czy swoje także? Na to pytanie nie umiał odpowiedzieć, chciał jedynie rozpocząć nowy rozdział swej egzystencji, kolejny, dwudziestokilkuletni mężczyzna widział i doświadczył wiele, zbyt wiele. Stracił najbliższych, teraz z dala od wszystkiego co mu znane od nowa chce stworzyć dla siebie prawdziwy dom. Ale czy będzie to możliwe? Ahmed Ziad nie jest zbyt zadowolony z faktu, że tak dużo emigrantów z Europy osiedla się na ziemi od wieków należącej do arabskiej ludności. Tych dwoje ma ze sobą o wiele więcej wspólnego niż wydawałoby się to na początku. Przypadkowa znajomość przeradza się w przyjaźń, surową jak otoczenie, które stało się tak ważne dla obu, nie ma w niej zbędnych słów, kłamstw, upływ lat jedynie ją wzmacnia, lecz świat nie lubi prostych rozwiązań, woli bardziej kręte ścieżki. Ziemia Święta od stuleci spływała krwią, a gdy wydawało się, że w końcu zawita w niej pokój, po raz kolejny okazało się to iluzją. Jak długo Ziadowie i Zuckerowie będą w stanie chronić siebie nawzajem i to co połączyło ich w pewien upalny dzień na początku dwudziestego wieku? Ziemia, dająca im schronienie, pozwalająca wykarmić rodzinę, była świadkiem szczęścia oraz łez, widziała także rozpaczliwe próby przeciwstawienia się zimnym, politycznym, kalkulacjom. Ezekiel Zucker ma wiele do powiedzenia o minionych dekadach, a Marian Miller zna część historii z ust ludzi, jacy kiedyś zamieszkiwali ten kawałek gruntu. Czyja opowieść jest prawdziwa? Ezekiela, syna Samuela, czy Marian, urzędniczki agencji międzynarodowej? Czy obiektywizm odda wszelkie detale złożonej historii, miejsca gdzie krzyżuje się tak wiele sprzecznych interesów?
Prawda jest jedna, ale ma wiele twarzy i przemawia różnymi językami. Jej istota zawiera w sobie biel niewinności, czerń zła, czerwień krwi, zieleń wiosny i żółć słońca w zenicie. Tą paletą barw przeznaczenie maluje panoramę ludzkich losów, czasem zbyt często akcentując to co najbardziej boli.
Ponad osiemset stron może niektórych przerażać, lecz podczas lektury "W przyszłym roku w Jerozolimie" okazuje się, że nie wiedzieć kiedy lektura kończy się. Julia Navarro z niezwykłym wyczuciem oddaje atmosferę miejsc jakie już dawno zostały zmiecione przez dziejową zawieruchę, lecz wciąż są zauważalne w teraźniejszości. Autorka wybrała jako tło dla swojej historii kontrastowe, i to bardzo, geograficznie oraz przede wszystkim kulturowo lokalizacje. Carska Rosja, Paryż, Ziemia Święta i ponad sto lat historii, fabuła zawierająca tak obszerny drugi plan potrzebuje równie wyrazistych bohaterów i trzeba przyznać, że Julia Navarro wywiązała się z tego zadania mistrzowsko, nie wpadając po drodze w pułapkę rozwlekłych opisów oraz zbyt dużej liczbie szczegółów zaciemniających główny motyw. "W przyszłym roku w Jerozolimie" to opowieść bardzo intymna, pomimo epickiego rozmachu. Z niecierpliwością pochłania się kolejne strony i rozdziały wciąż czując niedosyt, przeszłość i teraźniejszość tworzą coraz wyraźniejszy wzór, lecz nim ostatnie zdanie zostanie przeczytane, wielokrotnie nasuną się refleksje co do istoty człowieczeństwa, siły przyjaźni oraz jak ogromny wpływ mamy na siebie nawzajem, nawet nie chcąc tego. "W przyszłym roku w Jerozolimie" nie jest książką z rodzaju tych o jakich szybko się zapomina, ona pozostaje w czytelniku na długo nie jedynie za sprawą poruszanych tematów, lecz także niezwykłych postaci. Jej kolejne warstwy przenikają się nawzajem tworząc niepokojąco prawdziwy obraz świata, mającego u swych podstaw zawiedzione nadzieje, zniszczone więzy przyjaźni, zakazaną miłość, kłamstwa i wiarę, że być może jeszcze będzie dane spotkać się z tymi, od których chcemy wybaczenia i którym dawno wybaczyliśmy.