W St. Louis dochodzi do bestialskich mordów, a biorąc pod uwagę stan ofiar, sprawcą nie jest zwykły człowiek. Anita, jako egzekutorka oraz szeryf federalny, ma nie lada orzech do zgryzienia, bo seryjny morderca wymaga szybkiego ujęcia. W tym samym czasie do miasta zjeżdżają niezapowiedziani goście. Bezwzględni wysłannicy Belle Marte. Anita, wampiry oraz wszystkie łaki, muszą się zjednoczyć, by nie ulec potędze wampirzycy, tylko jest z tym mały problem, bo Richard nadal nie uporał się z depresją.
Kto nie zna serii o Anicie Black, a jest fanem romansów paranormalnych, to jak najszybciej powinien nadrobić braki. Nie jest to słodka historia miłosna, raczej zmysłowa i pełna uniesień oraz krwawych walk powieść, która wciąga i nadal zachwyca, mimo, że to już jedenasty tom. Może się wydawać, że wilkołaki oraz wampiry to przeżytek, ale nic bardziej mylnego, bo nadal fascynują, a swoją nieprzewidywalnością oraz zmiennością charakterów, zadowolą niejednego czytelnika. W tym roku odświeżyłam sobie cała serię i doskonale pamiętam Anitę poznaną w „Grzesznych Rozkoszach”. Przeszła ona zbyt wiele, by pozostać tą samą, niewzruszoną i ściśle trzymającą się swoich zasad kobietą.
Anita coraz bardziej zapętla się w sprawy związane z polityką wampirów oraz wszelkiego rodzaju łaków z St. Louis. Jej relacja z Mistrzem Miasta nadal jest namiętna, ale egzekutorka jest dręczona przez Ardeur. Jest to stan podniecenia, odbierającego zmysły i wymaga zaspokojenia. A co za tym idzie Anita potrzebuje partnerów, którzy nakarmia Ardeur. Nigdy nie przepadałam za bohaterami, którzy posiadają kilku partnerów seksualnych, ale o dziwo w tej serii mi to nie przeszkadza. Wszyscy przyjaciele bohaterki mają w sobie urok, któremu trudno się oprzeć. Opisy seksu są ostre, niepozostawiające wile miejsca dla wyobraźni, gdyż Laurell K. Hamilton umiejętnie rysuję uczucia, emocje oraz metafizyczne wzloty, a czytelnik ma wrażenie jakby uczestniczył w wydarzeniach rozgrywających się w książce.
Przygody Anity uwielbiam, głównie ze względu na wątki detektywistyczne. Tak jak wspomniałam, opisy są szczegółowe, co robi wrażeniach szczególnie w przypadku brutalnych zabójstw. Krew, szczątki i mroczne poczucie humoru bohaterów jest tym, co uwielbiam, choć nie wiem jak to mnie świadczy, bo opisy rozczłonkowanych ofiar mnie zafascynowały. Z tego powodu jestem rozczarowana, bo sprawa z seryjnym mordercą była na początku niezwykle obiecująca, ale została potraktowana po macoszemu i niestety coś, co mogło odegrać istotna rolę w powieści, zeszło na dalszy plan. Głównie skupiamy się na seksie oraz polityce wampirów, nie twierdzę, że jest to złe, lecz nie jest to też wielce powalające. Jeśli chodzi o cielesny aspekt książki, to jestem zadowolona, wręcz rozleniwiona, ale te wszystkie gierki miedzy krwiopijcami były męczące. Napięte stosunki z Belle nie uległy szczególnej zmianie, a poświęcono im dużo miejsca.
Wydarzenia przedstawione w „Niebiańskich grzechach” rozgrywają się na przestrzeni kilku dni, podczas których dzieję się bardzo dużo. Bohaterowie nieustannie są w ruchu. Istotnych postaci jest sporo i po tylu tomach traktuje ich niemal jak rodzinę, w której pojawiają się i tacy członkowie, których się nie trawi. Do takich należy Richard, przywódca wilków, który postępuje wbrew jakiejkolwiek logice. Choć moja niechęć do niego jest ogromna, to nie skreślam go całkowicie. Doświadczenie z tą serią mówi mi, że jeszcze wile może się wydarzyć, a bohaterowie zmienić, lecz nie zawsze jest to dobra zmiana. Jean-Claude i jego pięknie oczy zahipnotyzowały mnie przy pierwszym spotkaniu, a ta miłość trwa, trwa i chyba nigdy nie przeminie. Jeśli zdecydujecie się na serię, to przygotujcie się na spotkanie bohaterów o przeróżnych osobowościach i zapewniam, że nie dla jednego wasze serce przyspieszy.
„Niebiańskie Grzechy” to wspaniała kontynuacja przygód o Anicie Black. Wartka akcja, krwawe sceny, namiętne uniesienia i sprawa morderstw do rozwiązania. Z tą książką nie można się nudzić. Polecam 5/6