Słowa akrylem pisane.

Recenzja książki Muza
Zima jak zwykle zaskoczyła drogowców, natomiast pewna bardzo ważna premiera zaskoczyła z kolei Inkoholiczkę. Oba zaskoczenia odbyły się zupełnie zgodnie ze swoim programem i zastały obie grupy zaskoczonych z rękami ordynarnie umieszczonymi w nocniku. Nic to jednak straconego, panie Władziu, do Erło się wyrobim! Pan Zbyszek z kamratami jął więc już posypywać lód solą i piaskiem na jutro, Inkoholik zaś siadł do klawiatury i stukocze stuk-stuk. A nad czym dzisik stukocze? A nad „Muzą” Pani Dżesi Burton.

Z „Miniaturzystką” jeszcze do czynienia niestety nie miałam, jeśli nie liczyć obślinienia się przed półką w księgarni, ale zaległości zamierzam co żywo nadrobić. Ale co z „Muzą”, zapytacie, pani kochana? Ano „Muza” trafiła do mnie w wyniku świetnej skądinąd akcji promocyjnej zorganizowanej przez Wydawnictwo Literackie, której owoce możecie zobaczyć wyszukując na Facebookach i innych Instagramach #wydawnictwoliterackie. Recenzentkom dali pędzle i sztalugi w dłoń i zażyczyli sobie recenzji malarskiej – i bardzo dobrze. Po przeczytaniu tej książki nawet taki graficzny imbecyl jak ja poczuł zew stworzenia wiekopołomnego dzieła i zostania drugim PikasemalbochociażWangogiem.

Ogromnie podoba mi się sposób w jaki Autorka oddała klimat tych dwóch epok – Londynu w latach 60. XX wieku i trudnego dla Hiszpanii roku 1936. Uwielbiam, kiedy w jednej książce mogę zanurzyć się aż po same uszy w klimat miejsca, w którym żyją bohaterowie, dlatego zawsze z pewnym niepokojem obserwuję zabiegi takiego „rozszczepiania” akcji. Proszę Panią, a może lepiej byśwa się skupili na jednym a porządnie, a nie tak z kwiatka na kwiatek? Otóż w „Muzie” to nie jest bynajmniej wadą. Oba miejsca i czasy akcji czyta się tak samo dobrze, widać z tyłu delikatny zarys wydarzeń polityczno-społecznych, w którego chmurce żyją sobie bohaterowie, aż nagle ów niewinny, delikatny zarys wdziera się do ich bezpiecznych, małych żyć zębami i pazurami, rozdziera go na dwoje i rozpoczyna lawinę wydarzeń.

Same relacje pomiędzy bohaterami są przedstawione naprawdę… Wciągająco. Tak, to chyba odpowiednie słowo – jak inaczej mogę nazwać sytuację, gdy mam ochotę wciągnąć brzuć i jakoś wepchać się do wnętrza książki, żeby ucałować jedną postać, wydrzeć się na drugą i gołymi ręcami zadusić trzecią? Przyznacie, że „wciągająco” chyba odda tej stan najlepiej. Tutaj też rodzi mi się tytułowe pytanie „Who’s muse?”, które wymalowałam też akrylem na mojej małej sztaludze. Która z kilku silnych, intrygujących kobiet jest tak naprawdę główną bohaterką, która jest przyczyną, a która skutkiem, która ciągnęła za sznurki, a która wybrała los marionetki losu?

Jestem naprawdę beznadziejna w czytaniu kryminałów. Odpowiedź na odwieczne pytanie „Ktozabił?” nasuwa mi się najszybciej kilka stron przed ujawnieniem mordercy, a ów thrillerowy autor może prowadzić mnie za nosek i wodzić ile mu się podoba – nie ma ryzyka, że domyślę się wcześniej. Dlaczego tak mi marnie idzie? Być może po prostu nie mam w sobie jakoś żyłki dochodzeniowca, nie bardzo mnie wciągają te wszystkie gierki z podejrzanymi i trzeba mi czegoś naprawdę złożonego i psychologicznie ciekawego, żeby odpowiedź na ktozabiłowe pytanie w ogóle mnie obchodziła. Uwielbiam za to sytuację, kiedy jakaś tajemnica zostaje zamknięta nie w kryminale a właśnie w takiej powieści jak „Muza” – na pozór obyczajowej, delikatnej, a w istocie powodującej nieustanne synapsowe rozkminy: „Czyj to to obraz?! Kto to jest ta baba, przecież ta baba, to nie tamta baba, to ta baba na pewno! No nie! To jednak nie ta! To która?! To może tamta inna baba, co wtedy kilka rozdziałów temu tam była, może… Nie! To też nie ta! I ten chłop to też nie tamten co myślałam! Burtooooooon, błagam, zdradź mi kobieto, o co chodzi, co tam się wydarzyło!”. A Burton tylko siedzi rozparta, uśmiechając się półgębkiem i wskazując w milczeniu na strony. Jej oczy mówią: czytaj dalej!
0 0
Dodał:
Dodano: 29 XI 2016 (ponad 8 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 163
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 32 lat
Z nami od: 20 VII 2015

Recenzowana książka

Muza



Świat wielkiej sztuki, jeszcze większych namiętności i tajemniczy obraz, który skrywa więcej niż tysiąc słów. Po jednej stronie płótna dziewczyna trzyma odciętą głowę swojej siostry, po drugiej - lew, który za chwilę poderwie się do zabójczego skoku... Obraz, który latem 1967 roku trafia do renomowanej galerii w Londynie, elektryzuje środowisko marszandów. To może być "śpioch", dzieło młodego his...

Ocena czytelników: 5.83 (głosów: 3)