Dolly ucieka od męża, od dziecka i obowiązków do Włoch. Chociaż opornie, bez pewności czy postępuje słusznie ucieka od frustracji i zawodu jakie sprawiło jej życie. Niby spełniła w nim wszystkie swoje marzenia, niby wszystko ułożyło się jak tego pragnęła, ale jedno zdarzenie uświadomiło jej, że już od dawna nie czuje pasji w tym co robi. Wypaliła się.
Dociera do Wenecji, gdzie wynajmuje byle jakie lokum i egzystuje z dnia na dzień zastanawiając się, co dalej. Po co tak właściwie tu przyjechała i jak miałoby jej to pomóc. Sytuacja zmienia się diametralnie, kiedy poznaje Coco. Starszą i co najmniej ekscentryczną wielbicielkę mody. Kobieta swoim ciekawym podejściem pomaga jej wyrwać małą dziurę w skorupie, przez którą Addolorata zaczyna dostrzegać otaczający ją świat.
Z rozmachem typowym dla Włoszki autorka przeprowadza nas przez najciaśniejsze przesmyki Wenecji, jej niezliczone kanały i rozmach barwnych imprez. Daje pozna miasto od jego najlepszej strony. Wspaniałe punkty kulinarne, ociekające kolorami tkaniny, słodkie, urzekające serenady, impulsywni w swoim romantyzmie Włosi, stylowe salony i restauracje, celebrowanie najbardziej prozaicznych codziennych rutyn, majestatyczna architektura i historia, i w końcu romans w tle. Czy też może na tle – tych wszystkich wspaniałości. I tutaj coś zupełnie zaskakującego. Bohaterka drugoplanowa stała się dla mnie nieporównywalnie ciekawszą postacią od tej głównej.
Dolly codziennie poznaje nowe osoby, które pomagają jej się otworzyć, zerknąć za siebie i odkryć co robiła nie tak. Że w codziennej gonitwie zatraciła siebie, swoją duszę i pasję. Zgubiła smak życia. Kobieta w pewnym momencie uświadamia sobie, że dawno tak bardzo nie czuła, że żyje.
I mimo że poszukiwanie siebie jest jakby wątkiem przewodnim powieści mnie zafascynowała Coco. Staruszka stała się sąsiadką i przyjaciółką Dolly, a ja tylko czekałam na chwilę, kiedy w końcu pojawi się po raz kolejny. Prawdziwa dama z weneckich salonów, żyjąca przeszłością, ubierająca się tak wyraziście, że mimo mocno podeszłego wieku zwraca na siebie uwagę wszystkich przechodniów i nadal opędzająca się od adoratorów, dała Dolly mocną szkołę szczęścia. Z każdym rozdziałem coraz bardziej odsłania się tajemnica jej młodości, aż w końcu przy wielkim finale w oku zakręciła się łezka. Bo przecież wieka tragiczna miłość na tle romantycznych Włoch, to coś, co lubimy szczególnie mocno.
Chociaż książka zapewne nie zrewolucjonizuje waszego życia – polecam. Jest to bardzo ciepła, lekka i przyjemna powieść o tym jak nie zgubić szczęścia. Jak odnaleźć swój cel w życiu i nie zmarnować danego nam potencjału. Romantyczna, pełna sekretów i ociekająca włoskim temperamentem przeniesie nas w letnie, przesycone zapachami wieczory, gdzie gondolierzy snują swoje pieśni, a płomienny romans czeka za każdym rogiem.
Jeśli jesteście miłośnikami włoskich klimatów, fascynujących historii i tych zarówno większych jak i mniejszych miłości, na pewno będziecie się dobrze bawili przy tej słonecznej, bardzo pozytywnej powieści.