Recenzja książki Pieśń Lodu i Ognia: Nawałnica mieczy: Stal i śnieg
"Nawałnica mieczy: stal i śnieg" jest dobrą kontynuacją "Pieśni lodu i ognia" ale, jest małe ale. Bynajmniej nie chodzi mi o napój alkoholowy który towarzyszy bitwom bohaterów. Tych bitew, tych rodów ze sobą zwaśnionych, tych nazw mnóstwa, nie mogłem ogarnąć. Z kolejnymi stronami, gubiłem się jak w lesie.
Akcja tego tomu jak zwykle nie daje się przewidzieć i to w najmniejszym stopniu, gdyż przy takich tłumach bohaterów i takim talencie Autora do suspensu, nie sposób przewidzieć co kolejny rozdział pokarze.
Mnóstwo tu brutalnych scen, odrażających, pan Martin chyba jest bardzo pesymistyczny gdy patrzy na konduitę moralną człowieka. W sumie się nawet nie dziwię, "Pieśń lodu i ognia" w lekkim stopniu nawiązuje do wieków średnich, w Europie. Wtedy takie sceny jak w tym cyklu zdarzały się a może były na porządku dziennym, nie wiem.
Postacie, przynajmniej te od których mamy nazwy rozdziałów, jak zwykle są z krwi i kości. To im kibicujemy a czasami brzydzimy się ich zachowaniem, czasem dziwimy czemu są np. tak brutalne.
Myślę że mogę polecić.
Tytuł oryginalny: A Storm of Swords: Steel and Snow
stron: 736
Siedem królestw rozdarła krwawa wojna, a zima zbliża się niczym rozwścieczona bestia. Ludzie z Nocnej Straży przygotowują się na spotkanie z wielkim chłodem i żywymi trupami, które mu towarzyszą. Do inwazji na północ, której świeżo wykutą koronę nosi Robb Stark, szykuje się jednak horda głodnych, dzikich ludzi władających magią nawie...