Dojrzałość nie jest słowem występującym w życiowym słowniku Catherine, dobra zabawa i zakupy, w różnej odmianie, za to jak najbardziej mają w nim stałe miejsce. Niestety czasem należy zrobić wyjątek, tym razem jest to pójście na rozmowę kwalifikacyjną do miejsca wskazanego przez matkę. Zajęcie w domu opieki na pewno nie widnieje na liście priorytetów dziewczyny, jednak trzeba się dostosować, przynajmniej na chwilę, do wymogów rzeczywistości i stworzyć pozory by mieć święty spokój i nadal żyć jak do tej pory. Rose jest dla niej nikim więcej niż obowiązkiem, po prostu pensjonariuszką, którą ma się opiekować w godzinach pracy i przysparzającą problemów na dodatek. Starość i choroba nie są elementami, goszczącymi zbyt często w życiu Catherine, zresztą w tym temacie ma wyrobione zdanie, niepoprawne politycznie, lecz nie bierze tego do siebie. Grunt, że jakoś daje sobie radę, chociaż łatwo nie jest, no i jeszcze ta Rose ze swoimi rysunkami i opowieściami o pokoju z numerem siedem. Co w tym pomieszczeniu może być aż tak straszne, że staruszka ostrzega ją przed nim? W końcu "Zielona Przystań" to tylko dom opieki i to mający bardzo dobrą renomę, więc za jego drzwiami nie ma miejsca na jakiekolwiek mroczne sekrety, ale jakby tak przyjrzeć się bliżej personelowi to ... Nie, to jedynie wyobraźnia kobiety z demencją i nic więcej. Rose po prostu ma urojenia, których nie ma co brać na poważnie, każdy w ośrodku wie o tym, a zresztą Catherine ma co innego teraz na głowie. Życie i bez takich opowieści jest trudne, zwłaszcza ostatnio coraz mniej przypomina te sprzed kilku tygodni, gdy liczyła się przede wszystkim zabawa i nowe posty na facebooku. Ale Rose jest uparta i wciąż nie daje spokoju dziewczynie, pokój numer siedem utkwił w jej pamięci pomimo demencji, a gdyby tak sprawdzić co w nim jest? Nie z ciekawości, lecz dla świętego spokoju?
Komu wierzyć w sytuacji kiedy ma się jedynie poszlaki i mało przekonujące tropy? Przecież to niemożliwe by coś takiego mogło rozgrywać się prawie na oczach wszystkich i nie zostało odkryte. "Zielona przystań" to nie żadne mroczne siedlisko zła, a renomowany dom opieki, w którym gwarantuje się spokojną i godną śmierć, chyba, że to iluzja. Pokój numer siedem istnieje i Catherine pozna prawdę o nim, o wiele mroczniejszą niż przypuszczała. Czy Rose miała rację?
Życie można traktować na różne sposoby, niektórzy podchodzą do niego niesłychanie poważnie, inni próbują dobrze się w nim bawić. Jedni drugich rzadko kiedy próbują zrozumieć, ich drogi nie krzyżują się zbyt często, ale czasem tak różne od siebie osoby egzystują tuż obok siebie. Matka i córka, tak całkowicie różne jak tylko można sobie wyobrazić, łączące je więzy wydają się jedynie wynikać poczucia obowiązku i przyzwyczajenia, pomiędzy nimi przepaść z wątłym mostem emocji, który w każdej chwili może ulec zerwaniu. Imprezowiczka i ambitna feministka, konflikt pokoleń i poglądów życiowych, taki wstęp rzadko kiedy występuje w sensacyjnej opowieści, bo gdzie jest intryga kryminalna? Helen Fitzgerald nie po raz pierwszy zeszła z utartych ścieżek i pokazała, że zbrodniczy motyw doskonale splata się z codziennością tak dobrze wszystkim znaną. "Jedyne wyjście" to historia w jakiej rzeczywistość walczy z urojeniami, te drugie już ze swej definicji nie są traktowane poważnie, a ta pierwsza wyklucza z zasady by osoba z demencją mogła mieć rację, zwłaszcza w takim temacie jak prawda, obnażająca ludzkie okrucieństwo. Dom opieki, zwłaszcza z kategorii tych renomowanych to miejsce, które powinno dawać bezpieczeństwo, spokój i przede wszystkim nie odbierać godności. Ta fasada jak z reklamowej broszury ma drugą stronę, przerażającą i pokazującą do czego zdolni są ludzie gdy czują się bezkarni. Jednak Helen Fitzgerald nie lubi prostych rozwiązanych oraz podziałów i pokazuje to na przykładzie stworzonych przez siebie bohaterów - biel i czerń przenikają się w nich nieustannie, czasem to co jeszcze przed momentem wydawało się jednym staje się drugim i odwrotnie. "Jedyne wyjście" to również niezwykle trafnie scharakteryzowanie współczesnych więzi rodzinnych oraz mistrzowsko oddany portret społeczeństwa w jakim wszystko jest na sprzedaż, oczywiście za odpowiednią cenę, a pomiędzy tym ktoś kto desperacko woła o pomoc, jednocześnie kurczowo trzymający się resztek świadomości.