Safiya jest Prawdodziejką i potrafi rozpoznać kłamstwo. Swój dar trzyma w sekrecie, bo wie, że stałaby się celem niejednego władcy. Wraz z przyjaciółką, która jest również jej więziosiostrą, Iseult, mają plan, który rozpada się w mgnieniu oka, kiedy po raz kolejny wpadają w tarapaty. Uciekają, lecz po piętach depcze im Krwiodziej, niemal niepokonany wojownik. Przed dziewczynami waliki, intrygi i pradawne potwory.
Sarah J. Maas jest znaną autorką, dlatego jej rekomendacja na okładce podziałała na mnie jak magnes. Musiałam przeczytać tę książkę! Susan Dennard stworzyła niecodzienną książkę i muszę przyznać, że podoba mi się to, co trzymam w swoich rękach. Nie można jej odmówić oryginalności i wartkiego pióra. Obie autorki przyjaźnią się od lat i dostrzega się podobieństwo stylów.
Bohaterowie są całkowicie nieprzewidywalni. Safiya to narwana dziewucha, która najpierw robi, później myśli, lecz podoba mi się jej temperament. Jej lojalność jest wartością, którą niezwykle cienie w bohaterach, dlatego jej oddanie dla przyjaciółki zrobiło na mnie wrażenie. Iseult, jest równie ważną postacią. Tajemnicza i rozważna, ale również twarda. Obie zdominowały tę powieść, lecz postacie drugoplanowe również są wyraziste. Admirał pewnego statku, pragnie ocalić swój lud i jest zmuszony podejmować decyzję, które nie zawsze spodobają się czytelnikowi, sama niejednokrotnie wzdychałam z irytacji na Wiatrodzieja. Pojawiają się liczni władcy, przywódcy Gildii i najemnicy, którzy pragną jednego, Prawdodziejki. Bohaterowie zmieniają się. Safiya dorasta i zaczyna dostrzegać władzę, którą może wykorzystać. Uwielbiam, kiedy postacie ewoluują, a drastyczne zdarzenia wpływają na ich charaktery, wtedy wydają się prawdziwsi.
Świat przedstawiony w książce, to całkowicie nawa rzeczywistość. Nad Czaroziemiami wisi widmo wojny, bo dwudziestoletni rozejm dobiega końca. Surowe tereny, magiczni bohaterowie, nowy ustrój polityczny i dziwne nazwy oraz imiona. Przyznaję, że początek był dla mnie trudny. Nie mogłam odnaleźć się w tej historii, jednak potencjał drzemiący w książce wręcz bije po oczach i zawzięcie czytałam. Z czasem wniknęłam w ten świat. Zachwyciły mnie umiejętności bohaterów, oraz morska podróż, która była burzliwa pod wieloma względami. Wątek miłosny jest na tyle subtelny, że nawet przeciwnicy romansu nie będą narzekać. Mi bynajmniej miłość nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. Mam nadzieję, że w przyszłości nabierze rozpędu i rumieńców. Wiele tematów nadal pozostaje dla mnie tajemnicą. Inne są całkowicie niezrozumiałe, być może czytałam niezbyt uważnie, ale odniosłam wrażenie, że niektóre wybory bohaterów były bezsensowne. Niemniej jednak „Prawdodziejka” jest dobrym początkiem serii „Czaroziemie”, a kolejny tom już niebawem. Nie mogę doczekać się, bo wiem, że autorka jeszcze zaskoczy.
Akcja jest zawrotna i gwałtowna. Liczne, zjawiskowe walki, są bardzo dobrze opisane i w pełni absorbują uwagę czytelnika. Narracja trzecioosobowa jest kolejnym plusem. Czytelnik poznaje losy nie tylko głównych bohaterów, ale i tych o niecnych motywach. Jeśli chodzi o magie, to jestem usatysfakcjonowana. Lubię postacie obdarzone przeróżnymi zdolnościami. Nie ma tu powolniej akceptacji zdolności paranormalnych. Magia jest częścią życia bohaterów i spowija świat, w którym żyją.
Jestem zachwycona kierunkiem, w którym zmierza autorka i pójdę za nią w ciemno. Świat jest doskonale skonstruowany, a narowiści bohaterowie zabierają czytelnika w epicką podróż. Mam ochotę na kolejną dawkę kapitalnych starć i magii! Polecam 5-/6