Któż z nas nie zna Sherlocka Holmesa, słynnego londyńskiego detektywa urzędującego przy Baker Street? A któż nigdy nie słyszał o grupach sherlockistów, specjalizujących się w badaniu powieści Artura Conana Doyle’a pod kątem literackim oraz poszukiwaniom zaginionego rękopisu twórcy? Prawdopodobnie wśród miłośników jednego z najpopularniejszych detektywów świata takich osób będzie niewiele.
Graham Moore, choć ma dopiero 28 lat i jest niemalże „świeżym” absolwentem Uniwersytetu Columbia, gdzie ukończył historię religii, już zdążył popełnić rewelacyjny debiut, na miarę samego Doyle’a.
Powieść młodego pisarza inspirowana jest wydarzeniami autentycznymi, stanowi jednak całkowity wytwór wyobraźni autora i jest stuprocentową fikcją historyczną. Znajdziemy w niej postaci istniejące naprawdę, takie jak Artur Conan Doyle, Bram Stoker czy Oscar Wilde. Obok nich jednak spotkamy bohaterów wymyślonych na potrzeby opowieści.
Jeśli macie jeszcze w pamięci sposób pisania kreatora Sherlocka, Graham Moore Was zaskoczy – i to pozytywnie. Napisał on bowiem doskonały pastisz i gdyby nie okładka sugerująca nazwisko rzeczywistego twórcy oraz lata, w jakich toczy się część akcji; z dużą dozą prawdopodobieństwa wiele osób mogłoby pomylić się w kwestii prawdziwego autorstwa.
Książka składa się z dwu części wzajemnie się uzupełniających – pierwsza, to opowieść rozgrywająca się w latach życia Doyle’a i stanowiąca wyżej wspomniany pastisz; druga to historia osadzona w czasach nam współczesnych, której motywem przewodnim jest próba odnalezienia zaginionego rękopisu twórcy Sherlocka oraz rozwiązania sprawy morderstwa. Ciekawym wątkiem poruszonym przez Moore’a problematyka ruchu sufrażystek, który ściśle wiąże się ze śledztwem i stanowi atrakcyjny i niezwykle frapujący element historii.
Autor postanowił zabrać nas do samego serca dwóch historii, które dzieli niemalże wiek. Dzięki temu jego powieść czyta się jednym tchem. Choć oba opisywane śledztwa nie są pełne zaskakujących zwrotów akcji, stanowią jednak doskonałą historię i zabawę dla fanów Holmesa. Dlaczego? Poznajemy bowiem prawdziwy stosunek autora do stworzonej przez siebie postaci, stajemy się świadkami tego jak wielki wpływ na twórcę ma wykreowany przez niego bohater oraz jak trudno uwolnić się od schematu, w który raz się wpadło. Autor jawi się czytelnikowi, tak samo jak filmowy amant, który raz decydując się na zagranie w komedii romantycznej, zostaje ofiarą przylepionej do siebie łatki. Podobnie rzecz ma się z pisarzem, który po uśmierceniu stworzonej przez siebie postaci, staje się znienawidzonym przez rzesze czytelników zabójcą.
Graham Moore napisał książkę pełną intryg i tajemnic, w której teoretyczni znawcy kryminałów będą musieli zmierzyć się z praktycznym zastosowaniem znanych sobie zasad. Staną się uczestnikami tego, o czym wielu z nas marzy – amatorskiego śledztwa na własną rękę, z wykorzystaniem metod zapożyczonych od swojego ulubionego książkowego detektywa.
Polecam wszystkim fanom gatunku, a także poszukiwaczom przygód i entuzjastom odkrywania tajemnic z przeszłości.
Recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://shczooreczek.blogspot.com/2011/12/sherlockista-graham...