Po książki Ericy Spindler sięgam w ciemno. Już pierwszy jej tytuł, po który udało mi się sięgnąć, zauroczył mnie językiem, fabułą i budowaniem napięcia na tyle, że autorka na stałe wpisała się swoimi powieściami w moje gusta. Tym razem w moje ręce trafił Naśladowca, którego pochłonęłam w ciągu 2 wieczorów.
Pięć lat temu w niewielkim miasteczku w Illinois zamordowano trzy dziewczynki. Każda z nich zginęła w ten sam sposób: dziewczynki były w tym samy wieku, zamordowane zostały we własnych sypialniach, a ich ciała upozorowane na aniołki. Sprawca nie zostawił po sobie żadnego śladu, przez długi czas nie można było trafić na żaden trop. Kitt Lundgren zajęła się Sprawą Mordercy Śpiących Aniołków – jak nazwała go prasa – niestety dochodzenie nie spowodowało żadnego kroku w przód. Kitt tę sytuację przypłaciła zdrowiem.
Po pięciu latach Morderca Śpiących Aniołków wraca, tym razem sprawę prowadzi Riggio, która nie chce dzielić się dochodzeniem z Kitt, gdyż pragnie kolejnego awansu, jednak to Kitt wie bardzo wiele o mordercy i może sprowadzić sprawę na prawidłowe tory. Jak potowy się współpraca pomiędzy obiema paniami detektyw? Czy uda im się rozwikłać tajemnicę?
Naśladowca to niesamowicie dobry kryminał, co do którego nie mam żadnych zastrzeżeń. Wartka akcja, ciekawa fabuła, morderca idealny nie pozostawiający po sobie śladu, nie nakierowujący na siebie żadnym elementem. Ciekawym zabiegiem jest kontaktowanie się mordercy sprzed lat z detektyw Kitt, który stwierdza, że to nie on teraz morduje, tylko, że ma naśladowcę. Ta gra pomiędzy mordercą sprzed pięciu lat a detektyw Kitt doprowadza do szału czytelnika. Nie potrafiłam domyślić się kto jest sprawcą, nie potrafiłam określić zamysłu mordercy zarówno tego sprzed pięciu lat, jak i jego naśladowcy. Każda z przewracanych stron przynosiła nowy punkt w dochodzeniu, każda nakierowała na tron, by za chwilę zmieniać całkowicie postrzeganie zagadnienia.
Polecam serdecznie. Nad prozą Ericy Spindler warto się pochylić.