Transylwania, mityczna kraina krwiożerczego protoplasty wampirycznego rodu Vlada Draculi, ale wbrew pozorom ten region nie jest tylko wykreowanym światem, lecz istnieje naprawdę. Zagubiona ziemia w Karpatach, nie rozpieszczająca ludzi ją zamieszkujących, surowy klimat, wioski są małymi enklawami, gdzie toczy się codzienne życie. W jednym z takich siedlisk od lat powtarza się dramat rodzinny, nikt nie umie wytłumaczyć dlaczego właśnie w tym miejscu tak wiele kobiet dotyka choroba psychiczna. Tę medyczną zagadkę chce wyjaśnić młody lekarz, z jednej strony pragnie zaistnieć w świecie medycznym, z drugiej nie daje mu spokoju ostatnia pacjentka - Irina, jej osobisty dramat ciekawi go mocniej niż sam jest w stanie przyznać. Co ukrywa pacjentka? Dlaczego boi się powiedzieć prawdę swojemu lekarzowi? Kim jest Praprzodek i jaką rolę odegrał w życiu mieszkańców wioski? Co skrywa przeszłość, a co może przynieść przyszłość?
Lipcowy poranek dla grupy młodych kobiet, a raczej dziewczyn, ze wsi Arvy jest porą gdy rozstrzyga się ich dalsze życie. Jedna z nich nie wróci już z miejscowego cmentarza taka jaka na niego wchodziła. Tradycja nakazuje by urodzone dziewczynki dwudziestego drugiego lipca, dokładnie w dzień swoich szesnastych urodzin, odwiedziły grób Praprzodka, jedna z nich zostanie wybrana, do czego? To już owiane jest tajemnicą, wiadomo tylko, że nie nacieszy się młodością. Nikt nie kwestionuje zasad rządzących egzystencją tej odosobnionej od świata osady, nawet tragedia nastolatki nie powoduje by ktoś w końcu odważył się powiedzieć prawdę. Gdy dramat dotyka Ankę - córkę Iriny po raz pierwszy sprawa trafia na policję, ale i ta instytucja jest bezradna wobec zmowy milczenia. Jedynymi śladami jest ciało dziecka, które w ciągu tygodnia postarzało się o dziesiątki lat i owiany złą, chociaż milczącą sławą, grób z reliefem w postaci kręgu dzieci - a raczej dziewczynek i jednego kalekiego chłopca.
Co może mieć wspólnego z wydarzeniami zaistniałymi w Rumunii spokojne amerykańskie miasteczko słynące z akademii muzycznej? Tutejsi mieszkańcy nawet nie słyszeli o transylwańskiej wiosce i nieszczęściu, które po raz kolejny je spotkało. Senną atmosferę pory letniej przerywa przyjazd nauczyciela muzyki, mającego pomóc niepełnosprawnym dzieciom w poznaniu piękna płynącego z nut. Nie wszyscy jednak są entuzjastycznie nastawieni do przybysza, ojciec jednego z przyszłych uczniów nie ufa obcemu, chociaż jego rodzina wydaje się zafascynowana gościem. Przypadek czy może intuicja ostrzega przed tym co ma się wydarzyć? Jaką rolę odegra zagadkowy Diep Koppelberg, miłośnik muzyki i kolekcjoner lalek? Czy średniowieczna legenda kryje powiązania pomiędzy sielankową amerykańską prowincją a otoczoną złą sławą Transylwanią?
"Grajek" łączy w sobie kilka gatunków literackich, z jednej strony opiera się o mit, z drugiej strony zaskakuje współczesnym rozwinięciem fabuły. Dwie opowieści połączone tajemniczym ogniwem, którego tożsamość powoli wyłania się w ich trakcie, ale tak naprawdę prawda wciąż pozostaje w ukryciu. Autorka w swej książce splotła elementy thrillera medycznego, kryminału i opowiadania grozy, a za podstawę posłużyło jej ludowe podanie. Krańcowo różni bohaterowie oraz sceneria wydarzeń sprawiają, że czytelnik jest zaskakiwany przebiegiem wątków. Od początku akcji postacie spowite są aurą niepokoju, tak jakby jakiś głos wprost do umysłu sączył słowa ostrzeżenia przed czającym się i nieuchronnym zagrożeniem. Kontrast pomiędzy życiem na przedmieściu i rozgrywającym się w tym pejzażu dramatem, którego świadomi są nieliczni potęguje złowieszczość opowiadania. Jeden motyw i dwa jego rozwinięcia, instynktownie przez czytelnika składane w jedną historię, której początek ginie w mrokach średniowiecza, a dzień dzisiejszy jest tylko niewielkim wycinkiem tego co jeszcze nastąpi ...