Ze światła powstałeś i do światła powrócisz

Recenzja książki Nieznane Indie
„Nieznane Indie” to książka-biografia Walthera Eidlitza. Ten austriacki naukowiec, specjalista od hinduizmu, w 1938 roku wybrał się do Indii. Tam, spotkawszy mistrza duchowego Śriego, zaczął praktykować i bliżej zapoznawać się z narodową religią Indii.

W swojej książce prezentuje nie tyle system, ile własne przeżycia – od trudnych początków po przebywanie w obozie dla internowanych, z racji tego, że był obcym obywatelem, a trwała II wojna światowa. Czy było mu strasznie? Z pewnością więzienie nie należy do najprzyjemniejszych doznań w życiu, nie mniej jednak w porównaniu do typowych obozów koncentracyjnych to Walther znajdował się w dobrych rękach. Bez tortur, bez wyżynania osób. Tak, jakby wojna była daleko, gdzieś za murami, śmierć ich nie dotyczyła.

„Nieznane Indie” urzekną przede wszystkim tych, którzy są zafascynowani kulturą Indii, hinduizmem i tych, którzy dopiero rozpoczynają przygodę z medytacją, new age czy tego typu filozofiami, które w ostatnich latach są modne. Oczywiście, to ciekawe obserwować, jak człowiek w bardzo ciężkich czasach, praktycznie ma niewiele, w porównaniu do Żydów w gettcie na przykład, problemów. Walther owszem, mógł być niedożywiony, ale do pewnego stopnia sam był sobie winny – zupełnie odmawiał jedzenia mięsa, choć na talerzu mogło nie być niczego innego. Nie mniej jednak całość jest doskonałym wstępem do zapoznawania się z religiami wschodu, czy nawet rozpoczęcia przygody z medytacją.

Bardziej nużącą lekturą książka Walthera będzie dla tych, którzy już zaczęli zapoznawać się z new age, z buddyzmem czy znają już co nieco hinduizm. Ogólnie – dla tych, którzy śledzą strony związane z „rozwojem duchowych” również treści nie będą żadną tajemnicą. Bo choć w książce znajdziemy opis, skrócony, filozofii, wiele słów może nas zainspirować, ale obecnie nie jest to żadna nowość, że „ze światła powstałeś i do światła powrócisz”. Wychodzi więc na to, że religie hinduskie mówią od dawna to, co my dopiero odkrywamy, ale w prostszych słowach i historiach. Innymi słowy, już się przestajemy bawić w „co autor miał na myśli”.

Nie powiem, by „Nieznane Indie” źle mi się czytało. Styl jest dobry – język niezbyt skomplikowany, tłumacz w razie czego przyjdzie z pomocą, a autor wyjaśni ewentualne znaki zapytania, jeśli chodzi o hinduizm. Oczywiście, jest wiele odłamów tej religii, podobnie jak w buddyzmie czy chrześcijaństwie. Tutaj autor opisuje dwa, z którymi zapoznał się podczas pobytu w Indii.

W tej powieści urzekły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze – śpiewanie mantr. Jeśli nie wiecie, jak to brzmi, przed lekturą radzę puścić sobie dowolną hinduską mantrę z YouTube’a, bo jednak takie wrażenie znacznie wzbogaci wrażenia z książki. Po drugie – Walther tęskni do rodziny, a później, gdy już do niej wraca, właściwie nie pozwolił sobie na dłuższe rozłąki, siedział z nią w zasadzie cały czas.

Myślę, że warto przeczytać, niezależnie od tego, czy się dopiero zaczyna stąpać po tzw. rozwoju duchowym, czy też nie. Lektura „Nieznanych Indii” jest po prostu inspirującą, lekką historią na popołudnie.
0 0
Dodał:
Dodano: 22 VII 2016 (ponad 8 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 209
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Ola
Wiek: 36 lat
Z nami od: 02 V 2009

Recenzowana książka

Nieznane Indie



Oto historia tak niezwykła, aż trudno uwierzyć, że wydarzyła się naprawdę. Nieznane Indie. Pielgrzymka do zapomnianego świata to fascynująca opowieść z życia Walthera Eidlitza, który na przekór wszelkim przeciwnościom losu decyduje się spełnić swoje długo pielęgnowane pragnienie i udać się do kraju mędrców i joginów. Opuszcza pogrążoną w wojnie Europę i zamieszkuje w Indiach. Książka ta pokazuje,...

Ocena czytelników: - (głosów: 0)