Celaena Sardothien, sławna zabójczyni odsłoniła swoje prawdziwe oblicze. Teraz nazywa się Alien Ogniste Serce, prawowita dziedziczka Terrasenu. Po wstrząsającej podróży wraca do Adarlanu. Pragnie pomścić śmierć bliskich oraz chcę zawalczyć o należne jej prawa, by mogła ocalić niewolników i ludzi stłamszonych przez bezwzględnego władcę.
„Królowa Cieni” to z pewnością książka dla znających już tę serię. Jest ona zbyt skomplikowana, by zaczynać od czwartego tomu.
Wszechwiedzący narrator sprawdził się tu doskonal. Przeskakuje od bohatera do bohatera i raczy czytelnika najciekawszymi kąskami. Oczywiści głównej bohaterce poświęcono najwięcej czasu, z czego jestem ogromnie zadowolona. Wyjątkowo silna osobowość, która imponuje swoją odwagą. Często spotykałam bohaterki, które były niemal niezwyciężone i same rozwiązywały problemy. Pozornie Alien również jest kreowana na herosa, ale bliżej poznając tę dziewczynę widać jej lęki i obawy i pomimo, że potrafi być bezwzględną zabójczynią widać rysy na zbroi, którą się otoczyła. Życie nie było dla niej łaskawe i pomimo, że popełnia błędy i dokonuje złych wyborów, szczerze życzę jej powodzenia. Chaol, który w tej serii budził różne emocje, od uwielbienia do głębokiego rozczarowania, nadal nie przestaję być burzliwą postacią. Jednak to książę Fee jest najbardziej pożądanym bohaterem „Królowej cieni”. Rowan to twardy wojownik i złożony mężczyzna. Uwielbiam go i jestem ciekawa, czym mnie jeszcze zaskoczy! Oczywiście to nie wszyscy bohaterowie, bo jest ich znacznie więcej. Każdy z nich jest zaskakujący i nie raz zamąci w całej historii.
Akcja książki toczy się powoli, ale jest usiana efektownymi starciami i mącącymi w głowie intrygami. „Królowa cieni” to obszerne tomisko i z pewnością nie nadaję się na jeden wieczór. Książce należy poświęcić dużo uwagi i zrozumieć liczne spiski, które zaskakują i jeszcze bardziej wciągają. Często obszernym powieścią można zarzucić zbytnią opisowość, lecz „Królowa cieni” jest skondensowana do granic możliwości. Zawiera najważniejsze momenty i nieustannie coś się w niej dzieję. Jestem pełna podziwu dla S.J. Mass. Widać ogrom włożonej pracy i pomysł. Ilość szczegółów oraz intryg przyprawia o zawrót głowy.
„Królowa cieni” to pasjonująca, wielowątkowa powieść, w której bohaterowie są niczym dynamit. Nigdy nie wiadomo, kiedy wybuchną i co zgotują przeciwnikowi. Jest to okrutna i błyskotliwa powieść, która tylko podkreśla wyjątkowość serii „Szklany Tron” i ukazuję ludzką osobowość z nowej, okrutnej perspektywy. . Polecam