Dwa światy, dwoje ludzi, jeden wróg. W tej książce współczesność miesza się z mitologią. Jak wypadł ten duet?
Furie są strażniczkami Tartaru, i to jest ich jedyne zadanie, jednak najmłodsza z nich sprzeciwiła się nałożonym na nie zakazom i zakochała się w człowieku odbywającym karę w Hadesie. W konsekwencji jej niesubordynacji, na Tartar zostaje nałożona klątwa i więzione istoty uciekają na ziemię. Ich świat zaczyna się rozpadać, a na ziemi dzieją się straszne rzeczy. Żeby wszystko wróciło do porządku, syn Furii musi odnaleźć wyrocznię i u jej boku sprowadzić wszystkich uciekinierów. Nie wie, jednak że nie tylko on poluje na wyrocznię.
Mimo że autorce nie udało się zgrabnie połączyć obu światów, historię Aleka i Evy mogę zaliczyć raczej do udanych. Jej niewielkie rozmiary i prosty, przystępny język, w jakim jest napisana, oraz niezwykle porywająca akcja sprawiły, że przeczytałam ją niezwykle szybko.
„Czas to zmienna bestia. Nie ma ustalonego początku ani końca, nie biegnie też jednostajnie, jak sobie wyobrażają śmiertelni. Zamiast tego zagina się i rozszczepia pod powierzchnią niczym korzenie drzewa. Wystarczy spojrzenie w złym kierunku, źle zrobiony krok, niewłaściwie wybrany towarzysz, a czeka cię inna przyszłość.”
Magiczny świat Furii, mimo że szalenie pociągający był opisany bardzo szczegółowo, co sprawiło, że na początku lektura nieco mnie nudziła, jednak gdy Alek wkroczył do świata ludzi w poszukiwaniu Evy, w mgnieniu oka zapomniałam o nudzie.
Jeżeli chodzi o kreację bohaterów, to nie powalała na kolana, głównie za sprawą Aleka, który w Tartarze odstawał swoim „współczesnym” zachowaniem, a gdy tylko zjawił się na ziemi, zachowywał się niczym nieustraszony wysłannik bogów, żądający szacunku od zwykłych śmiertelników. Podobało mi się za to, jak autorka wykreowała Eve, bardzo szybko udało mi się wczuć w tę postać, była taka normalna, ot zwykła dziewczyna, która nawet nie podejrzewa, że grozi jej straszne niebezpieczeństwo i że to właśnie ona będzie miała do odegrania rolę zbawczyni ludzkości.
„Kobiety bywają wojownikami na wiele różnych sposobów.”
Ta powieść jest mieszanką romansu, kryminału i mitologii co bardzo mi się podobało, ponieważ za romansem przepadam, a romans z nutką dreszczyku jest tym, co lubię najbardziej. Romansu było tu jednak bardzo niewiele, ale mam wrażenie, że za sprawą głównych bohaterów, w kolejnych tomach będzie go o wiele więcej, za to otrzymałam całkiem satysfakcjonującą dawkę kryminału oraz pouczającą lekcję z mitologii.
„Bursztynowy dym” to nietypowa opowieść o walce ze złem, przyjaźni i miłości, która pozwala przeżyć niezapomnianą przygodę. Jestem szalenie ciekawa, jaka faktycznie będzie rola głównej bohaterki oraz czy uda im się pokonać klątwę. Z niecierpliwością wyczekuję kolejnych tomów!