W głąb lawendowych uliczek

Recenzja książki W głąb lawendowych uliczek
Uff – dobrnęłam do końca. Książka ma 174 strony, ale zmęczyła mnie tak jakby miała 1740. Parę razy miałam odłożyć, ale taki już mam charakter, że daję szansę do końca.
Bohaterem jest Oliver (gdyż takie nosił imię [cytat z początku książki ], młody mężczyzna,mieszkający w Nowym Jorku, który kupił (dostał) książkę od księgarza – Włocha. Książka go do tego stopnia zauroczyła, że postanowił odszukać Autorkę książki więc za namową księgarza wyrusza w podróż do Francji i Włoch.
Opisy miejsc, do których Oliver dotarł są poetyckie do kwadratu! Ilość przymiotników opisujących piękno mijanych miejsc jest nieprawdopodobna.
Styl pisania p. Karoliny Kopiasz jest bardzo kwiecisty, barokowo – rokokokowy wręcz.Przytoczę parę przykładów:
„….Oliver wpatrywał się w okalające dróżkę wonne kwiaty, mieniące się barwami lata. Niekiedy zatrzymywał się, by dokładniej im się przyjrzeć, dotknąć delikatnych płatków, poczuć zapach subtelności ulatniający się z ich niezwykle kruchej struktury…” Już widzę faceta idącego aleją, który wącha subtelności ulatniające się z kruchej struktury kwiatów – haha. „…Z przyjemnością posłucham, choć muszę przyznać, że najbardziej dotyka mnie ciekawość…” ,
„…mężczyzna nie potrafił oprzeć się temu, jakże słynnemu, amerykańskiemu drinkowi, w przeciwieństwie do swojego towarzysza, który jedynie momentami zwilżał usta w alkoholowym morzu…” ,
„…weź proszę, wyrzuć tego papierosa…-westchnął, wyrywając przedmiot nałogu z dłoni…”,
„…minął zaledwie moment i już niósł za sobą szklankę przeźroczystego napoju, stworzonego przez naturę z gaszących pragnienie kropli…”,
„…na niebie zaczęły jeszcze intensywniej lśnić gwiazdy. Pośród nich posyłał roziskrzone spojrzenia księżyc…”,
„…Igła Południa, gdyż taką nosił nazwę, okazała się niesamowitą szypułką doznań…”,
„…Zastanawiający okazywał się fakt, która z woni dominowała – czy ta przyprawiona smakiem, czy muśnięta kwiatowo -ziołowym dotykiem. Niewątpliwie pobudzała zmysły, wytwarzała na podniebieniu fatamorganę słodko-kwaśnych doznań…”,
„…czuł, że zrozumiał sens życia, ale bez miłości, okazywał się on bladym, wątłym kwiatem, schowanym w deszczowej ścianie…” itd. itp.
Ulubionym słowem autorki jest… bezwiednie. Bezwiednie usiadł na łóżku, bezwiednie wyciągnął książkę z reklamówki, bezwiednie wsiadł do taksówki…

Przykro mi to pisać, ale książka dla mnie jest grafomańska, bohaterowie mało wyraziści, jak się opowieść zakończy wiadomo było właściwie prawie od początku. Jeżeli Karolina Kopiasz napisze jeszcze jakąś książkę, to raczej po nią nie sięgnę – nawet BEZWIEDNIE!!

http://czytunia.blog.pl/2016/01/14/45/
0 0
Dodał:
Dodano: 15 VI 2016 (ponad 9 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 280
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Marta
Wiek: 59 lat
Z nami od: 15 VI 2016

Recenzowana książka

W głąb lawendowych uliczek



Życie ma smak słodkiej, powoli stygnącej potrawy. Ma zapach świeżego poranku i refleksyjnej nocy. Ma barwę odzwierciedlającą piękno i zmienność codziennej egzystencji. Oliver Blake mieszka w Nowym Yorku, posiada dobrą pracę i piękną dziewczynę, której zamierza się oświadczyć. Lecz czy wszystko to może uczynić go szczęśliwym? Spełnionym? Cieszącym się życiem? Przekonanie Olivera o tym, jak powin...

Ocena czytelników: 5 (głosów: 2)