"Była pewna tylko jednego (…) Da sobie szansę na życie".
O miłości pisano i mówiono już tyle, że chyba nic nie powinno mnie w tej materii zaskoczyć. A jednak nadal, pomimo setek przeczytanych książek oscylujących w temacie kochania, potrafią zdziwić mnie ludzkie dylematy i problemy, jakie miłość właśnie wywołuje. Odcieni tego uczucia jest bowiem na świecie tyle, iż wydaje się, że nigdy nie przestanie być inspiracją dla ludzi. Jedną z jej twarzy poznałam w książce pod wiele mówiącym tytułem "We troje".
Hanna Dikta to absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Śląskim, a także studium podyplomowego z historii na Uniwersytecie Opolskim. Laureatka kilkudziesięciu konkursów poetyckich, publikuje swoje utwory w ogólnopolskiej prasie literackiej. Autorka mieszka z mężem i trojgiem dzieci w Piekarach Śląskich, pracuje jako nauczycielka języka polskiego i historii.
Agata prowadzi swój własny pensjonat, będący źródłem jej zarobku, a także pasją. Jej o dwadzieścia lat starszy mąż jest malarzem i zarazem ukochanym opiekunem oraz przyjacielem. Bohaterka niespodziewanie musi wyjechać na Śląsk do swojej chorej siostry, gdzie w końcu nadarza się okazja poznania szwagra. Zakazane uczucie jakie rodzi się pomiędzy nimi odkrywa to, do czego zdolny jest zakochany człowiek.
Powieść Hanny Dikty jest powieścią obyczajową z szeroko rozbudowanym tłem psychologicznym, która nie jest z pewnością lekturą łatwą i przyjemną. Autorka bowiem poprzez dość skomplikowane kreacje psychologiczne trojki głównych bohaterów, swoistego trójkąta miłosnego, konfrontuje czytelnika z dylematami moralnymi, które mogą powodować szeroko zakrojone refleksje natury etycznej. Nie sposób bowiem podczas tej lektury nie oceniać postawy Agaty, która zakochuje się w mężu umierającej siostry. Nie sposób także nie oceniać męża Joanny, który zamiast wspierać swoją żonę oraz być przy niej na dobre i na złe, ucieka w nowe uczucie - uczucie nie dotknięte śmiertelną chorobą. Nie sposób w końcu nie oceniać samej siostry Agaty, której zupełnie nieracjonalne decyzje, dziwią i skłaniają do szerokiej polemiki. W zasadzie każdy z bohaterów wywoływał we mnie dość ambiwalentne uczucia i każdy był postacią niejednoznaczną, wywołującą wiele przeróżnych emocji. Taki układ to z pewnością spora zaleta, gdyż Hanna Dikta nie stworzyła bohaterów papierowych, lecz ludzi z krwi i kości, po prostu takich jakich spotykamy w swoim codziennym życiu.
"We troje" to książka o trudnych wyborach, ale przede wszystkim o traumach z dzieciństwa, które determinują nasze późniejsze, dorosłe życie. Hanna Dikta starała się bowiem pokazać, że pewne przykre dla nas wydarzenia z przeszłości niestety rzutują na nasze decyzje w przyszłości. Widać tę synergię dokładnie na przykładzie dwóch sióstr, dla których śmierć matki okazała się przeżyciem, z jakim każda radzi sobie zupełnie inaczej. Autorka także w dość widoczny, psychologiczny sposób ukazała swoisty mechanizm wyparcia choroby i skutki związane z takim podejściem do własnego zdrowia. Trudno wobec postawy Joanny przejść obojętnie, nie współodczuwając jej cierpienia i nie myśląc, co byśmy sami zrobili w jej sytuacji.
Hanna Dikta napisała książkę trudną, w niektórych momentach fabularnych nieco rozwlekłą, która wzbudza wiele mieszanych uczuć i sądzę, iż o to w głównej mierze właśnie chodziło autorce. Otwarte zakończenie potęguję efekt zastanowienia się czytelnika nad decyzjami, jakie podjęli bohaterowie i ich skutkami. Lektura ta z pewnością nie zadowoli odbiorców spragnionych powieści z wartką akcją i pikantnym wątkiem miłosnym, gdyż to nie ten typ literatury. Zadowoli za to osoby pragnące wraz z książkowymi bohaterami roztrząsać trudne życiowe dylematy.
http://www.subiektywnieoksiazkach.pl/