"(...)duch może być dla kogoś warstwą ochronną(...)"
Z żalem muszę przyznać, że "Nostalgia anioła" mnie rozczarowała...
Nie oglądałam ani filmu, ani nie czytałam wcześniej o tej książce, znajduje się na słynnej liście BBC, dlatego po nią sięgnęłam.
Pierwsze strony mnie zaintrygowały, nie mogłam się oderwać. Ciekawy pomysł narracji, historia też zapowiadała się na bardzo interesującą:
"Nazywałam się Salmon, łosoś, jak ta ryba; na imię miałam Suzie. Kiedy zostałam zamordowana szóstego grudnia tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego trzeciego roku, miałam czternaście lat.
"
W połowie książki zaczęłam się zastanawiać, czy wreszcie coś się tu wydarzy, ale już do końca fajerwerków nie było. Książka miała swój potencjał, wszystko mogło pójść w dobrą stronę, ale Alice Sebold miała inną koncepcję - która mnie nie zachwyciła, nawet nie zadowoliła.
Wydaje mi się, że gdyby nie sposób prowadzenia narracji, ta książka nie byłaby ani tak zachwalana, ani popularna. Dla mnie jest to nudna historia jakich wiele, ot, zwyczajna rodzina ze swoimi problemami - dorastające dzieci, tragedia, z która każdy radzi sobie na swój sposób, rozpad i próba scalenia tejże komórki społecznej.
Nihil novi...
Postać Suzie wnosi to "coś" do powieści, bez czego książka stałaby się jedną z wielu (pewnie zapomnianych). Ale i ta kreacja jest troszkę dziwna, zaskakuje, a raczej rozczarowuje czytelnika, który spodziewałby się, że dziewczynka jednak dążyć będzie przede wszystkim do odkrycia wszystkich tajemnic związanych z jej śmiercią. A i ostatnie zdanie:
"Życzę wam wszystkim długiego i szczęśliwego życia." - to był jakby gwóźdź do trumny, nie tego się spodziewałam...
No i ten polski tytuł... "The Lovely Bones" = "Nostalgia anioła"...
Opublikowane na:
http://dajprzeczytac.blogspot.com/