"[b]Początek książki[/b]
Kiedy Lituma zobaczył Indiankę w drzwiach chaty, odgadł, co miała zamiar powiedzieć. I rzeczywiście, powiedziała to, ale mamrocząc w keczua, a z kącików bezzębnych ust sączyły się jej strużki śliny.
- Co ona mówi, Tomasito?
- Nie całkiem ją rozumiem, panie kapralu.
Policjant zwrócił się do kobiety, również w keczua, i gestykulując, poprosił, żeby mówiła wolniej. Indianka powtórzyła te nierozróżnialne dźwięki, które brzmiały dla Litumy jak barbarzyńska muzyka. Poczuł nagłe zdenerwowanie.
- Co ona gada?
- Zaginął jej mąż – wykrztusił policjant. – Cztery dni temu.
- To już trzech – wyjąkał Lituma, czując że twarz oblewa mu pot. - Kurwa mać.
- No to co robimy, panie kapralu?
- Spisz jej zeznanie - po plecach Litumy przebiegł dreszcz. - Niech ci powie wszystko, co wie.
- Co tu się, u diabła, dzieje! - wykrzyknął policjant - Najpierw niemowa, potem albinos. A teraz jeden z brygadzistów. To przecież niemożliwe, panie kapralu (...)" |
kandi dodał: 03 VII 2009, 15:49:47 |
głosy: +0 | -0 |
|