"Oddano sznury dzwonnikom; król stanął w oknie zwróconym wprost na miasto, słuchał modlitwy dzwonu, patrzał...
Patrzał na baszty obronne, na wieżyce kościołów, na strzelającą wysoko pod niebo, najwyższą w Polsce wieżę Mariacką, dalej poza miastem widział wioski gęsto rozsypane, łąki zielone, pola ze zbożem w snopy poskładanym i czarne szmaty lasów na horyzoncie, widział mrowisko ludzkie zdążające drogami i ścieżkami na nabożeństwo do miasta...
Widział tym oknem całe dziedzictwo swoje, dwa ludy niegdyś obce sobie i wrogie, związane nie przemocą i orężem, lecz wiarą i miłością w jeden naród. Widział ten naród zdążający pod jego błogosławionym berłem do światła, szanowany przez sąsiadów, straszny wrogom, swobodny, szczęśliwy; czuł, że imię jego przechodzić będzie z pokolenia na pokolenie, jasne jak słońce, potężne jak słońce... I dziękował w pokorze Bogu, że go uczynił wielkim królem."
Dodał: edziulka
Dodano: 18 VI 2010 (ponad 15 lat temu)