"Ale podobno każdy koniec jest początkiem czegoś nowego, lepszego. Bardzo chciałam w to wierzyć".
Siedzę i zastanawiam się, co mogę napisać o najnowszej powieści Magdaleny Witkiewicz. Może to, że jest wspaniała, ciepła, mądra, refleksyjna, pouczająca. A może tak po prostu, że jest to najlepsza powieść obyczajowa, jaką miałam przyjemność przeczytać. O jej doskonałości świadczą emocje, które wciąż mną targają, myśli, które zawładnęły mój umysł, ale także sama w sobie historia, od której nie sposób się oderwać.
Magdalena Witkiewicz to absolwentka Uniwersytetu Gdańskiego, gdańskiego Studium Bankowości oraz Gdańskiej Fundacji Kształcenia Menadżerów. Jak sama mówi: „moje powieści są lekiem na deszcz za oknem i nieco smutniejsze dni. Moje książki zawsze kończą się dobrze. Niezależnie, jakie przeciwności losu napotykają bohaterów na swojej drodze - zawsze potem żyją "długo i szczęśliwe". Zadebiutowała powieścią "Milaczek", następnie ukazały się "Panny roztropne", "Opowieść niewiernej", "Lilka i spółka" (dla dzieci), "Ballada o ciotce Matyldzie", "Szkoła żon", "Pensjonat marzeń", "Zamek z piasku", "Szczęście pachnące wanilią".
"[...]Dzień i noc wiosłuje. Silna i mądra kobieta. Na tamtą stronę rzeki pomogła szczęśliwe przepłynąć już wielu ludziom"].
Dziennikarka Ina do tej pory żyła w idealnie sterylnym świecie stworzonym przez siebie. Żadnych poważnych związków, dzieci, od czasu do czasu jakiś odgrzewany "herbatnik", poza tym praca. Pewnego dnia jej porządek zaburza zwykłe pukanie do drzwi, za którymi kryje się Karolina, która mówi, że jej matka Patrycja umieściła ją pierwszą na liście. Liście, która skrywa nazwiska osób, które mogą pomóc Karolinie i jej siostrze Majce, gdy jej już zabraknie. Ina początkowo przyjęła dziewczynę bardzo niechętnie, ale wystarczyła jedna długa, prawie całonocna rozmowa, która zmieniła wszystko.
"Pierwsza na liście" to niezwykle wartościowa polska powieść obyczajowa, jaką miałam przyjemność przeczytać. Porusza ona kwestie podjęcia ryzyka, trudnych wyborów, które z kolei mogą uratować komuś życie. Komuś, kto czeka mogłoby się wydawać całą wieczność, ale tak naprawdę toczy nieustanną walkę o każdy dzień, godzinę, minutę, sekundę. Książka traktuje także o ciężkiej chorobie, dawnych urazach, które nagle znikają, przyjaźni, która została przekreślona na kilkanaście lat po to, aby narodzić się na nowo. To także powieść o nadziei i kobiecej sile, która niekiedy jest w stanie przenosić góry. I wreszcie to powieść o tym, jak można łatwo uratować komuś życie, wystarczy zarejestrować się w bazie szpiku i zostać potencjalnym dawcą.
Dzieło Magdaleny Witkiewicz chłonie się jak gąbkę, bowiem powieść ta dostarcza czytelnikowi niezbędnych informacji, procedur odnośnie oddawania szpiku. Ale to także pokazanie dylematów zarówno po stronie dawcy, jak i biorcy. W przypadku tego pierwszego istnieje ryzyko, że wycofa się bez podania przyczyny, a w przypadku drugiego promyk nadziei znika. To także pokazanie odpowiedzialności za życie drugiego człowieka. Autorka posługuje się mimo trudnych kwestii, bardzo zrozumiałym, przystępnym językiem, do tego lekki styl sprawia, że nie wiadomo, kiedy czyta się już ostatnią stronę. Na końcu powieści można przeczytać kilka słów od samej Urszuli Jaworskiej, która jest założycielką fundacji, która między innymi zajmuje się dawstwem szpiku. Zabieg ten dodaje wiarygodności, ale zarazem jeszcze bardziej uzmysławia, że "Każdy może być bohaterem, ale nie każdy ma tę cudowną szansę, by nim zostać. Warto o tym pamiętać".
Bohaterowie, a właściwie bohaterki wykreowane przez autorkę wypadają bardzo korzystnie. Każdą kobietę coś wyróżnia, a spoiwem łączącym są trudne przejścia życiowe. Każda też coś, w wyniku swoich przeżyć, zaczyna rozumieć. Na pierwszy plan wysuwa się postać Patrycji, która choruje na ostry typ białaczki, jedynym ratunkiem jest przeszczep szpiku. Ale mimo choroby, osłabienia, zmęczenia, myśli tylko o swoich córkach, ma świadomość, że jej czas może lada chwila się skończyć, ale jak to kochająca matka chce jak najwięcej rad, wskazówek zostawić swoim dzieciom. Ina dawna przyjaciółka Patrycji, przedstawiona jest jak osoba oziębła, zamknięta w swoim świecie, ale w gruncie rzeczy nieszczęśliwa. Samotność to jedna z najgorszych rzeczy, jakie może spotkać człowieka. Jest jeszcze Róża, która co dzień ma do czynienia ze śmiercią, Grażyna, która wcześnie straciła męża, a niegdyś chciała zostać dawcą szpiku. I Karolina, córka Patrycji, która jak na zaledwie osiemnastolatkę jest niezwykle dojrzała, może przez chorobę matki i wizję tego, że będzie musiała wziąć odpowiedzialność za młodszą siostrę. Wszystkie bohaterki bardzo polubiłam i chciałabym jeszcze je spotkać na kartach innej powieści Magdaleny Witkiewicz.
Podsumowując "Pierwsza na liście" to powieść niezwykła, pokazująca wzorce postępowania, zachowania międzyludzkie, ale przede wszystkim pokazująca, że warto nienawiść, stare rany, schować gdzieś głęboko i wybaczyć, bo jak wiecie życie jest krótkie. Tak naprawdę trudno opisać wszystkie emocje, które towarzyszą czytelnikowi przez całą lekturę, dlatego też najlepiej zapoznać się z tą historią samemu, bo jestem przekonana, iż przewartościowuje wasze dotychczasowe życie. Na koniec uświadomiłam coś jeszcze bardzo istotnego, mianowicie, że sukcesem tego dzieła będzie ilość uratowanych żyć. Żyć, które czekają na dawców i jestem głęboko przekonana, że ta powieść jest w stanie uratować choćby jedno życie.
Recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/2015/01/pierwsza-na-l...