Jak sądzę, praktycznie każdego dnia pojawia się na rynku wydawniczym nowa powieść. Na zgubę czytelnika. Meandruje się między półkami, chwyta kolejne pozycje i gładzi okładki, czekając aż ta, właśnie ta jedna książka do człowieka przemówi. Pamiętam, że kiedy sięgnęłam po pierwszy tom serii „Nocna szkoła” C. J. Daugherty pod tytułem „Wybrani”, nie słyszałam cichego skomlenia i prośby, bym zabrała tom do domu. Ot, kolejna książka z morza podobnych. Dlaczego ją, więc kupiłam? Z powodu autorki, która swój trzyzdaniowy biogram zaczęła od „miała 22 lata, gdy zobaczyła martwe ciało (…)”.
Nie ma nic nowego w tym, że na okładce „Wybranych” znajdują się głowy. Konkretnie trzy głowy. Jak łatwo się domyślić, należące do romantycznego trójkąta powieści. W centralnej części ona, w ramach oryginalności uzewnętrzniająca dualizm swojej natury poprzez rozdzielenie makijażu i ufryzowania – pół twarzy ma mroczne i buntownicze (natapirowane włosy, kolczyk w nosie i kilka w uchu, ciemny makijaż z kreskami do połowy czoła), a pół układne, delikatne i kobiece (włosy proste i ze spinką, makijaż prawie niewidoczny). Obok – oni. W zasadzie niewiele się między sobą panowie różnią, co więcej obaj (zwłaszcza ten po prawej) wygląda jakby dręczył go jakiś nieprzyjemny zapach. Pod głowami, angielska posiadłość i zawieszone nad nią burzowe chmury. Byłoby nieźle, gdyby nie fakt, że bohaterowie lat mają -naście, a modele z pewnością -dzieścia. Co więcej, pewnie ten stan rzeczy występuje już od niekrótkiego czasu. Czy tak trudno znaleźć dzisiaj młodszych modeli? Wątpię. Z tyłu okładki: opis, burzowe chmury i mikrozdjęcia pozostałych, ważniejszych postaci utworu. Na mojej książce znajduje się także naklejka z reklamą Eweliny Lisowskiej, twierdzącej, że powieść nie jest wcale powieścią a czarną dziurą. Wiem, że Wydawnictwo Otwarte stać na więcej.
Po zaginięciu brata, Allie głównie się buntuje i rozrabia. Wraz z kumplami dokonuje aktów wandalizmu, pije piwo i włamuje się to tu, to tam dla hecy. Kolejne aresztowanie zmusza jej rodziców do ostateczności – odsyłają dziewczynę do prywatnej, elitarnej szkoły. Cimmeria, bo tak nazywa się uczelnia, jest jednak miejscem osobliwym nawet jak na swój niepubliczny charakter. Brak nowinek technologicznych, zakazy zbliżenia się do niektórych drzwi czy korytarzy, to tylko szczyt góry lodowej. Większość uczniów, to dzieci wpływowych i bogatych rodziców. Allie nie pasuje i pasować nie chce. Zwłaszcza, że wkrótce ginie jedna z uczennic. Jakie tajemnice skrywa Cimmeria? Kim jest główna bohaterka? Czy na te i inne pytania udzieli jej odpowiedzi przystojny Francuz Sylvain, czy outsider Carter?
Przyznaję, że nie mogłam się od „Wybranych” oderwać. Daugherty trzymała się atmosfery tajemniczości i niedopowiedzeń do tego stopnia, że chwilami miałam wrażenie, że wcale nie leżę na łóżku, a przechadzam się korytarzami starego budynku gdzieś w Anglii, spowitego gęstą mgłą. Przewrócenie każdej kolejnej strony wprawiało palce w drżenie. Z trudem powstrzymywałam się od przewertowania całości, żeby rozwikłać tajemnicę. Zastanawiałam się – bo przecież opis nic tak naprawdę nie tłumaczył – czy rzecz będzie paranormalna (wampiry, wilkołaki, magia, elfy – cokolwiek!), czy absolutnie rzeczywista. Nie zdradzę Wam, jak to jest w rzeczywistości. Głównie dlatego, że sądzę, iż na tym polega magia tej powieści. Próbuje się ją ulokować pośród pewnego literackiego kanonu, zaszufladkować, skatalogować. Tymczasem Daugherty w jakiś sposób ucieka schematowi.
Bohaterowie „Wybranych” są stosunkowo dobrze nakreśleni. Wpadają niekiedy w schematyczność działań, ale i dokonują rzeczy niespodziewanych. Nikogo czytelnik nie poznaje tak naprawdę. Postaci potrafią udawać i kłamać, zaburzając swój obraz w wyobraźni czytającego. Allie co prawda bardzo szybko traci na charakterze i staje się nieco mazgajowata, a niektórzy pierwszo- i drugoplanowi bohaterowie postępują zbyt skrajnie, żeby rzecz była logiczna, ale generalnie kreacje psychologiczne nie zachęcają do wewnętrznego buntu i rzucenia książki w kąt. Podobało mi się, że Allie nie od razu zapomniała o przeszłości; że denerwowała się, liczyła kroki i miewała ataki paniki. To wszystko zbliżało ją do pokręconego skomplikowania ludzkiego charakteru, a nie płaskiej postaci książkowej.
Wątek miłosny jest… no, niestety, brutalnie oklepany. Allie niemal natychmiast wpada w oko dwóm największym przystojniakom w szkole, co oczywiście wiąże się z otwartą zawiścią i nienawiścią pretendentek do tytułu szkolnej królowej. Dziewczyna miota się między jednym a drugim, przy tym i przy tamtym serce bije przyspieszonym rytmem. Typowe sceny romantycznych uniesień i niespełnionych gestów, mieszają się z wewnętrznymi sprzeczkami i realnymi kłótniami. Jeden taki chętny, drugi taki skryty. Sytuacja bez polotu. Jedno szczęście, że mimo wszystko wątek miłosny nie został wyeksponowany, jako problem główny, a jedynie poboczny.
Język Daugherty to język niezwykle prosty i płynny. Przez kolejne strony brnie się bez spostrzeżenia ich przewracania. Autorka nie uchroniła się przed używaniem utartych zwrotów i metafor, ale w tego typu literaturze nie jest to rzecz, która przeszkadza, a raczej gatunek charakteryzuje. Stosunek opisów do dialogów wydaje się poprawny. W mojej pamięci nie wyryły się żadne dłużyzny, czy zbędne sceny.
Seria brytyjskiej (urodziła się w USA, ale przeprowadziła do Wielkiej Brytanii, ponieważ uważa się za Brytyjkę) autorki, „Wybrani”, to coś nowego na rynku wydawniczym. Powieść lokuje się bardziej w młodzieżowym thrillerze czy kryminale, niż romansie z elementami fantasy. Daugherty posiada niecodzienny talent do kreowania nastroju tajemnicy, który nawet z nieidealnych bohaterów i niekoniecznie oryginalnej fabuły, potrafi stworzyć coś niezwykłego. Jeżeli mam o coś żal do autorki, to jedynie o ilość tomów. Kiedy czytałam „Wybranych” (niedługo po tym, jak zostali wydani – tak, tak, musiałam teraz odświeżyć sobie tę powieść) trwali oni w planach jako trylogia. Tymczasem po dwóch latach o tej deklaracji okazuje się, że cykl posiadał będzie pięć części. Niestety nie mogę opędzić się od przeświadczenia, że nie wpłynie to najlepiej na jakość kolejnych tomów. Niemniej, trwając przy pierwszym epizodzie życia Allie, pozostaje mi raz jeszcze podkreślić, że to pozycja godna uwagi chociażby ze względu na wartką i wciągającą akcję oraz zachęcić do przeczytania. Z pewnością nie pożałujecie!
Po tę i inne recenzje zapraszam na:
http://rec-en-zent.blogspot.com/2014/11/recenzja-ksiazki-wyb...