Nie umiałam pozbyć się niechęci wobec tej książki, dlatego tak długo do niej nie podchodziłam. „Lśnienie” wywarło na mnie tak ogromne wrażenie, tak przestraszyło, tak oderwało od rzeczywistości, że od razu się zezłościłam na samą myśl o tym, że może powstać ciąg dalszy. Kto śmie rozbudowywać coś, co było już idealne i skończone? Przecież to nie będzie to samo! No i wcale nie jest.
Dorosły Dan Torrance to nie demoniczny Jack, chociaż na wielu płaszczyznach go przypomina. „Doktor Sen” to nie powtórka z rozrywki, tak jak ja nie jestem znowu nastolatką, która czyta leżąc do góry nogami na kanapie w domu rodziców. Wszyscy wydorośleliśmy, czasy się zmieniły. Autorowi udało się nie powtórzyć schematu, a jednocześnie co parę stron przypominać czytelnikowi, na jakim gruncie wyrosła ta nowa powieść. Dan jest nowym pełnoprawnym bohaterem, ma swoją niepowtarzalną historię i epicki pojedynek, swoje demony. Przeszłość może zaszkodzić, ale może też pomóc - od ciebie zależy, jak to rozegrasz.
Nie zliczę, ile razy przechodziły mnie ciarki przy końcowych rozdziałach. Czułam wzruszenie i zachwyt. Udało się, panie King. Czytanie o tym świecie przedstawionym jest jak przechodzenie portalem do alternatywnej rzeczywistości. Postacie żyją, mają ciała, dusze i „parę”. Po nocach straszą nie tylko duchy, ale też brutalność, uzależnienia, niesprawiedliwość. Nie ma co się obrażać bez powodu, cieszę się, że jednak zdecydowałam się poznać ciąg dalszy losów Danny’ego. Świetna powieść, warto przeczytać.