Współpraca barterowa z wydawnictwem.
Terry Pratchett kochał przypisy*. Myślę, że bardzo by się ucieszył, gdyby zobaczył je we własnej biografii. Były miejscem na dygresję, na dodatkowy żart, na wyjaśnienia. W tej książce są czasem miejscem na prawdę, bo skoro pewne wydarzenia można opowiedzieć lepiej i zabawniej, to czemu by tego nie zrobić? ZDBS, czyli Zbyt Dobre By Sprawdzać, stało się moim nowym ulubionym skrótem.
"Życie z przypisami" to nie tylko historia życia sławnego człowieka, ale też ważny fragment historii brytyjskiej literatury. Są w niej momenty mocno prozaiczne, są też zwariowane i fantastyczne. Dla każdego fana twórczości Pratchetta to pozycja obowiązkowa, o czym zresztą nie trzeba mówić. Kogo pochłonął Świat Dysku, ten z pewnością będzie łaknął każdej dodatkowej strony z jego twórcą.
Czułam, że mocno przeżyję te lekturę i nie pomyliłam się. Pierwsze strony, tak szybko!, już wyciskają czytelnikowi łzy z oczu, by po chwili go rozbawić. Poważnie, jeśli zobaczycie tę pozycję w księgarni, poświęćcie minutkę i przeczytajcie wstęp. Rob Wilkins ma świetne pióro, bardzo dobrze się go czyta. On sam przez wiele lat był blisko Pratchetta i teraz, dzięki niemu, my też możemy przez chwilę być.
Chociaż pisarza głównie kojarzy się z jego fantastycznym cyklem, "Życie..." daje nam do zrozumienia, że to był ktoś więcej. Część informacji poznałam już wcześniej w zbiorze felietonów, o wielu jednak nie miałam pojęcia. Polecam przeczytać i dać się zaskoczyć.
*A wy czytacie przypisy czy częściej je ignorujecie?