Banda szalonych obozowiczów to drugi z kolei tom cyklu Danny Moon - o chłopcu, który posiada zdolność widzenia duchów. Stylem praktycznie nie różni się od I tomu. Do kogo bym ją skierowała? Raczej do młodszego czytelnika, gdyż apetyt dorosłych na ciekawą książkę z elementami fantasty może nie zostać zaspokojony. A to dlatego, że styl jest nieco infantylny, podobnie rzecz się ma z rozwiązaniem fabularnym. Czego możemy oczekiwać po pierwszej połowie książki ? Zwykłej codzienności nastolatków na letnim obozie - czyli wakacyjny klimat, kanikuła i żarty. Dla młodzieży będzie to na pewno interesujące, jednak starszego czytelnika treść może nieco znużyć. A ten osławiony duch, który pojawia się na okładce jest gościem dopiero w drugiej połowie książki. Niestety. Praktycznie sam finał staje się momentem, kiedy akcja rusza mocno do przodu, przez większą część praktycznie niewiele się dzieje, a z tego co mi wiadomo, aby zainteresować młodsze grono odbiorców musi się dziać. Jak dla mnie jest nieco schematycznie i przewidywalnie. Nie jest to książka pozbawiona błędów. W wielu miejscach zostaje zaburzone poczucie czasu i odległości. Czujniejsi czytelnicy od razu zwrócą na to uwagę. Podsumowując - jest to lekka, wakacyjna propozycja dla młodszego czytelnika, być może nie wybitna, jednak idealna na lato.
Nazywam się Danny Moon i chwilowo jestem uziemiony na Saharze. Moi rodzice dostali tu pracę, więc siłą rzeczy przywlekli mnie ze sobą do tego piekła – i nie mówię wyłącznie o temperaturze. Wyobrażacie sobie, że na pustyni nie ma zasięgu?!
Na (nie)szczęście rodzice zauważyli, że nienawidzę Sahary. Postanowili zrobić dla mnie coś „miłego“ i zafundowali mi letni obóz w stanie Nowy Jork, gdzie razem...