„Za nami wszystkimi” jest ostatnią częścią serii „Profanum”, ale w mojej ocenie też najsłabszą, choć to nadal jest bardzo dobra książka, po którą warto sięgnąć. Tak jak w poprzednich tomach mamy mocny początek. Zwłoki kobiety, zabitej w bestialski sposób, umocowane do pomnika Jezusa, to moment przełomowy w książce. Zanim jednak czytelnik pozna tożsamość denatki, musi uzbroić się w cierpliwość. Nie ukrywam, ze wraz z rozwojem historii, coraz bardziej bałam się o losy bohaterów, szczególnie tych płci pięknej.
Powieść nadal kusi czytelników wciągającą fabułą, która mocno się komplikuje z każdą chwilą. W książce cały czas coś się dzieje i to utrzymuje naszą uwagę, nie pozwalając oderwać się od książki. Pojawiają się nowi bohaterowie, choć to nadal bracia Walterowie są najważniejszymi postaciami w tej historii.
Jednak mam wrażenie, że ta powieść już nie była tak mocno szokująca jak ujawnienie przewinień biskupa czy odkrycie mrocznej przeszłości komendanta. Ta część zamyka całą serię i to właśnie na tym skupił się autor. Nie znajdziemy zatem tutaj nowych wątków, ale uzyskamy odpowiedzi na nurtujące nas pytania.
Książka nadal wzbudza wiele emocji. Czujemy ten mroczny klimat przerażonego miasta i frustrację policji, która ma ograniczone możliwości działania przez polityczne zależności Kościoła i ludzi zajmujących wysokie stanowiska w strukturach rządu.
„Za nami wszystkimi” to rozliczenie się z grzechami ludzi, którzy powinni dawać innym przykład. Przytoczona historia powinna być dla nas przestrogą. Doskonale przedstawia nam jak łatwo jest wykorzystać swój autorytet, by maskować niegodziwe czyny. Warto pamiętać, że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i popełniamy błędy, mamy swoje słabości i nikt z nas nie jest święty.
Nawet w świętym mieście można się spotkać z diabłem w czystej postaci.
Jeśli podobały się wam poprzednie części, to zachęcam po zapoznanie się z ostatnim tomem serii.