Nowe opinie do książek - strona 150


Info: Opinie są posortowane od ostatnio dodanych.
sortuj wg: id plusy minusy
książka świetnie przedstawia losy bohaterów.Jest ona genialna.Jak skończyłam ją czytać to od razu nie mogłam się doczekać kolejnej części. Czytałam wszystkie części,które wyszły do tej pory.Czekam na następne części.
klaudiamarzec dodał: 29 III 2013, 16:16:38
Ocena książki: 6.0
Księżyc w nowiu
ocena przydatności opinii: +0 | -0

Uwielbiam tą książkę dostałam ją na urodziny i tak mi się spodobała że przeczytałam w 6 godzin a gdy skończyłam to zaczęłam od razu drugi tom bo nie mogłam się powstrzymać
WyPaLoNa dodał: 29 III 2013, 14:41:02
Ocena książki: 6.0
Igrzyska śmierci
ocena przydatności opinii: +0 | -0

Bardzo dobra książka Cieszę się, że na końcu Kait jest z Gabrielem
daryaniola dodał: 27 III 2013, 13:17:44
Ocena książki: 5.0
Wizje w mroku
ocena przydatności opinii: +0 | -0

[b]Bardzo interesująca książka. Polecam !
Ktos123 dodał: 24 III 2013, 21:36:28
Ocena książki: 6.0
Pamiętnik Jedynaczki
ocena przydatności opinii: +0 | -0

Odważna, bezpardonowa i dająca do myślenia.... Dla mnie nie była zbyt pruderyjna, choć dla moich znajomych owszem. Książka jest dla osób które nie boją się "wgryzać" w pojęcia tabu...
izula555 dodał: 24 III 2013, 16:30:59

Czarodziejki.com
ocena przydatności opinii: +0 | -0

Po raz pierwszy spotykam się z twórczością pani Christie, chociaż już od dawna zamierzałam sięgnąć po jej powieści. Oczekiwałam bardzo dobrego kryminału i nie zawiodłam się. Intryga została świetnie zaplanowana i przedstawiona przez autorkę, poprzez plątaninę znaków, zeznać i tropów aż do wyjaśnienia całej zagadki. Po za tym ta powieść ma swój niepowtarzalny klimat, co niezmiernie mi się podoba. Z chęcią, jak najszybciej, sięgnę po kolejną powieść autorki. Serdecznie polecam.
Zaaraza dodał: 23 III 2013, 20:13:20
Ocena książki: 4.5
Tajemnicza historia w Styles
ocena przydatności opinii: +0 | -0

"Linia serca" to ciepła powieść, napisana z humorem. Opowieść momentami przewidywalna, ale dobra. Na początku główna bohaterka Sophie irytowała mnie troch bezmyślnym i niekiedy irracjonalnym zachowaniem, ale później przyzwyczaiłam się do jej charakteru i poczułam do niej sympatię.
Zaaraza dodał: 23 III 2013, 20:05:54
Ocena książki: 4.0
Linia serca
ocena przydatności opinii: +1 | -0

Trochę zwiodłam się na autorze, jeśli chodzi o przewidywalność fabuły. Dowiedziałam się, jaki był pierwszy krok bohatera i wiedziałam, co będzie dalej... i dalej... i dalej...
Jednak to, co bardzo lubię w powieściach Evansa było i na tym się nie zawiodłam. "Papierowe marzeniach" opowiadają o tym, jak człowiekiem może zbłądzić- stoczyć się na samo dno, ale zawsze zasługuje na drugą szanse.
Zaaraza dodał: 23 III 2013, 20:02:11
Ocena książki: 3.5
Papierowe marzenia
ocena przydatności opinii: +0 | -0

Bardzo dobry thriller. Na początku powieść mnie troszeczkę nużyła, ale potem cała historia mnie wciągnęła. Sięgając po pierwsze książki Alex Kavy nie za bardzo polubiłam agentkę O'Dell, ale po tej powieść zyskała w mich oczach. Polecam fanom gatunku
Zaaraza dodał: 23 III 2013, 19:56:20
Ocena książki: 4.5
Dotyk Zła
ocena przydatności opinii: +0 | -0

Damian - streszczenie cz.3

4. Wyjście

Nadszedł dzień wyjścia Damiana. Po śniadaniu wyrusza wraz z Babicą i Anatolem w głąb lasu. Damian dostrzega w puszczy podobieństwo do swojej matki – obie są miejscem, możliwością, fundamentem, na którym dopiero może coś wzrastać. Wędrują kilka dni. Trzeciego dnia podróży Babica słyszy niepokojące odgłosy. Ktoś ich śledzi. Dochodzą do niewielkiego wzniesienia, na szczycie którego rośnie drzewo o kształcie rozwartej dłoni. Postanawiają spędzić tam noc. Staruszka decyduje się pełnić całonocną wartę. Późną nocą czuje na sobie nienawistne spojrzenie. Od razu domyśla się, że to Nocnica. Kryjąc strach przywołuję ja, żeby się ujawniła. Po upływie chwili pojawia się. Jej ciało nosi liczne ślady oparzenia. Zaczynają rozmowę. Nocnica uważa Damiana za własność duchów ziemi, twierdzi także, że zakochały się one w chłopcu, że ten od początku urodził się wplątany w ich sprawy i należy od zawsze do nich. Babica próbuje tłumaczyć całą tę sytuację, ale Nocnica jest głucha na jej słowa. Zielarka postanawia więc przegnać demona. Wrzuca do ogniska, leżący nieopodal chrust. Buchają płomienie, które parzą i oślepiają zmorę. Hałasy budzą Anatola. Mężczyzna natychmiast sięga po przytroczonego do paska noża i rzuca nim w potwora. Ostre narzędzie wbija się w jego szyję. Nocnica jednak nie umiera, śmiejąc się przeraźliwie ucieka.
Nazajutrz docierają do celu, na trzęsawiska. Miejsce, gdzie Damian ma rozpalić ogień, zostało już przygotowane przez kogoś innego. Czekają na nieznajomych, lecz nikt się nie pojawia. Posiliwszy się Babica i Anatol opuszczają wzniesieni, pozostawiając Damiana samego. Ten rozpala ognisko i wrzuca do niego zawiniątko z pępowiną. Zanosi modlitwę do ziemi, wielbi jej dobroć i piękno. Za słupem ognia dostrzega siedzącą postać. Natychmiast ją rozpoznaje. Widzi tam swojego sobowtóra. Jest przerażony. Boi się tym bardzie, im bardziej sobie uświadamia, że ten drugi czuje dokładnie to samo. Nie wie jak się zachować. Krążą mu w głowie różnorakie myśli, ale to jedna, ta najgorsza i najgłupsza, pomyślana mimochodem, przeraża go najbardziej – „Musisz go zabić”. Od tej pory Damian nie będzie się mógł od niej uwolnić. Stanie się ona paranoiczna, bo skoro on to pomyślał, to tamten o tym wie. Z drugiej strony, może być tak, że to tamten pierwszy o tym pomyślał i należy się bronić, atakując jako pierwszy. Próbuje jednak normalnej rozmowy. Dochodzą do dwóch wspólnych wniosków – że wiele jest matek, ale śmierć jest matką najdoskonalszą, drugi, że nie ma dla nich ratunku.

Babica i Anatol słyszą wołanie o pomoc. Ruszają na pomoc. Zielarka zostaje w tyle. Anatol widzi jak Damian walczy z Damianem. Nie udaje mu się na czas dobiec do nich. Staczają się ze wzgórka i lądują w wodzie. Ojcu wyławia jednego Damiana. Rzuca się do wody, by odnaleźć drugiego, ale wyławia jedynie podobne do główki syna, skłębione wodorosty.
nemeczek dodał: 21 III 2013, 20:33:47

Historie niesione we śnie
ocena przydatności opinii: +0 | -0

Daman - streszczenie cz.2

3. Ostatnia burza tego lata.

Damian wychodzi na podwórze. Staje naprzeciwko nadciągającej burzy. Chłopiec zwraca się bezpośrednio do niej. Pyta ją o to, co najbardziej ciąży mu na duszy - Jak brzmiała melodia wygrywana na piszczałce przez najzdolniejszego pasterza? Czy i ty potrafisz tak zagrać? Gdzie jest mój kochany dziadek? Dokąd go zabrałaś? I jego siwą brodę, scyzoryk i gwizdanie przy pracy? Dlaczego ziemia jest tak sucha i jałowa, że rozgałęzione sady rodzą tylko garści piasku? Co naszym sąsiadom po tym piasku? O jakiej winie wspominali ojcowie podczas modlitwy? W czym tobie zawinili? Dlaczego uczepiła się mnie złoba okrutna? Proszę, oddal ode mnie demona złej mamuny, który dręczy mnie tak bezlitośnie! Czy nie przepełniłaś się już naszymi grzechami? Chce by burza w końcu przemówiła, bo jej nadchodzenie, nie jest niczym innym jak zapowiedzią jedynie. No kichnij w końcu, burzo! W końcu pyta o dziewczynę, w której się zakochał: Czy powiesz mi, kim jest ta dziewczyna, którą spotkałem jak spała na stogu siana? Jak się okazuje, dziewczyna uwiesiła się na jego rzęsach i raz po raz pokazuje mu swoja nóżkę. Damian bardzo pragnie poznać ją nieco bliżej. Prosi burzę również o to.
Burza nareszcie się rozpętuje. Rozpętuje się na dobre. Nawałnica porywa chłopca, ale pomimo swojej niszczącej gwałtowności nie robi mu krzywdy. Jest dla niego delikatna i obchodzi się z nim z czułością.
Nad jego głową przelatuje wóz zaprzęgnięty w dwa konie. Konie walczą ze sobą, w którą stronę mają biec – coś takiego jak w platońskim micie o woźnicy, z tą różnicą, że tutaj wielką radość chłopca wzbudza to, że konie zrzuciły woźnicę. Powóz zaczyna krążyć wokół głowy Damiana, układając się w coś na kształt korony.
Nagle okoliczności się zmieniają. Wiatr cichnie. Słychać tylko cichy szelest. Damian czuje, jak na jego powiece ląduje ciężar. Myśli, że to któreś z przekleństw burzy znalazło sobie miejsce na zaczerpnięci paru oddechów. Próbuje je przegonić, jednak „ciężarek” przeskakuje na druga powiekę. Z przerażeniem odkrywa, że to przecież jest jego dziewczyna. Staje w miejscu i pozwala jej spokojnie zejść. Widzi jej stopkę, późnej łydki, uda, piersi. W końcu cała pojawia się przed nim. Delikatnie dmucha w jej kierunku, by spowodować osunięcie się kłębowiska jej włosów. Zaczynają rozmowę, która dotyczy urody dziewczyny, mocy uczucia, jakim Damian ją obdarza, planowania podróży do… Hondurasu. Rozmawiają też o łące i cmentarzyskach olifantów. Dziewczyna pragnie zobaczyć takie cmentarzysko. Chce poznać prawdę o uczuciach chłopca, uważa bowiem, że na łące pielęgnuje się urocze i niewinne kłamstwa, natomiast wśród ciszy i spokojnej śmierci cmentarzyska, każde kłamstwo wychodzi na jaw. Domysły dziewczyny wzbudzają w chlpcu niepokój i zdenerwowanie. Dziewczyna widzi w spojrzeniu Damiana pewną dwoistość. Jedno jego oko patrzy na nią z miłością, drugie zaś z pożądaniem i złością, jakby dwóch bliźniaczych Damianów mieszkało obok siebie. Rozmowa dobiega końca, dziewczyna ucieka przestraszona nieumiejętnością „dobrego patrzenia” chłopca, który widzi w niej same „epifanie”, a nie zauważa piegów ani pieprzyka obok nosa.
Nawałnica po raz kolejny wszystko miesza. Porywa chłopca dalej. Wyciąga z głowy chłopca najgłębsze wspomnienia i plącze jedne z drugimi – tworzy „plecionkę” z jego wspomnień. Pojawia się w izbie swojego domostwa uwieszony na suficie, na drewnianym oczepie, skąd ma doskonały widok na mieszkanie. Damian widzi swojego ojca, Anatola, oraz matkę, Elizę. Eliza jest w połogu. Pojawia się także stara Babica, biegająca z ręcznikami w te i we w te. Damian obserwuje z uwagą cierpienia swojej mamy i bezradność ojca. Dostrzega także niesamowitą grę sił życia w tej scenie, na której pojawia się szczególna postać. Jest to bogini Baubo [bogini śmiechu i swawoli, obsceniczności. Nazywano ją „przemawiającą spomiędzy nóg”, gdyż zazwyczaj była przedstawiana bez głowy, patrzyła sutkami i mówiła waginą. Występuje w micie o Persefonie i Demeter]. Boska wyśpiewuje Anatolowi pieśń. Chce go rozbawić i rozproszyć lęki. Za drugim razem udaje jej się to. Anatol zaczyna się śmiać, co uwalnia go od lęków o dziecko i żonę. Bogini znika.
W izbie rozlega się płacz dziecka. W Anatolu, ojcu Damiana, pojawia się wielka duma. Zwraca się do Stwórcy z pytaniem, czy nie obawia się o swoją pozycje, skoro to właśnie jego dziecko, najpierw stworzy głód, głodując, stworzyło rodziców, rodząc się, na końcu zaś stworzy samego Boga. Jest to ta wina, o ktorej wcześniej wspominali rodzice Damiana, gdy ten leżał chory w łóżku.
Wstaje świt. Jutrzenka wkrada się do izby. Chce pobłogosławić nowonarodzonego swoją świętą światłością. Anatol jednak na to nie pozwala. Ucieka przed światłem ku chwale błogosławionych ciemności. Podnosi swojego syna w górę. Wie, że są teraz oni jednocześnie ponad Bogiem, i tak względem niego nisko, jak nigdy przedtem. Zaczyna się śmiać. Śmiech ten przeraża obserwującego z góry Damiana, który dostrzega, że ojcu towarzyszy Chowaniec – kot o zielonych, złych oczach i czarnej sierści. Zwierzak schował się w cieniu i szczerzy kły na nadciągający poranek.
Burza się kończy. Przytula chłopca czule. Nie odpowiada dokładnie na pytania chłopca, ale pieści go delikatnie i tymi pieszczotami usypia.
nemeczek dodał: 21 III 2013, 20:32:57

Historie niesione we śnie
ocena przydatności opinii: +0 | -0

Damian - streszczenie cz. 1

1. Góra

Struktura opowiadania to raz jeszcze przejście z perspektywy zewnętrznej ku wewnętrznej. Dwaj przyjaciele – Damian i Beniamin – siedzą na szczycie niewysokiego wzniesienia. Mają stamtąd całkiem niezły widok na najbliższą, domową okolicę. Wspólnie podziwiają wszystko, co widzą, a także to, czego mogą się tylko domyślać. Odzwierciedla się to najwyraźniej na ich obliczach. Chłopcu przypominają słowa matki. Wspominała mu przed zaśnięciem, że wszystko jest dane. Nikt nie ma nic na własność. Nawet sam do siebie nie należy. Jest w nim niezgoda. Tylko Bóg żyje sam ze sobą w zgodzie. Miłosna cieśń zbratania się wszystkiego ze wszystkim przerwana zostaje przez piętrzącą się górę. Chłopcy nazywają ją „górą rodzicielską”, ponieważ to dzięki niej najbliższa okolica może być tym, czym właśnie jest. A jest tym, czym jest zawsze za jej pośrednictwem. Wszystko istnieje ze względu na nią, nawet myśli, by być właściwymi myślami, muszą się mierzyć z jej ogromem. Na to dumne, „rodzicielskie” wypiętrzenie góry, zwraca szczególną uwagę Damian. Decyduje się na pewien niewinny według niego eksperyment. Postanawia przekląć majestat góry, zagłuszyć ją tak, aby cała okolica słuchała tylko ich, aby to ich głosy były decydujące. Wspólnie z Beniaminem, łapiąc się za ręce i tańcząc kółeczka wmyślają obelgi i przekleństwa.
Zabawę przerywają im dźwięki muzyki. Melodia przenika ich na wskroś. Beniamin dostrzega, że to gra jeden z pasterzy wypasających stada owiec na zboczach góry. Muzyka wdziera się w Damiana, chłopiec pada na ziemie zwalony ciosem niewidzialnego przeciwnika. Czuje jakby ktoś, albo coś kościstym paluchem wdzierało się do niego rozrywając pępek. Muzyka rozbrzmiewa tak mocno, że w końcu ucieleśnia się w jego krwi, która rozlewa się z jego brzucha. Chłopiec mdleje.

Budzi się, dostrzegając wielkie, dyszące piersi i dorodne biodra Babicy – wiejskiej znachorki. Kobieta troszczyła się o jego wyzdrowienie. Smarowała go przeróżnymi, śmierdzącymi maściami, porozwieszała nad łóżkiem zioła i amulety. Damian słyszy pokorne modlitwy swoich rodziców. Sam też zaczyna się modlić i przepraszać niebieskiego króla za swoje grzechy, które musiał popełnić, skoro jakaś „złoba” zaczęła go męczyć. Prosi o przebaczenie i oddalenie od niego zła. Nie rozumie, dlaczego coś zaczęło dobierać się do jego brzucha. Modlitwę kończy potrójnym „Amen”.
Damian szybko wraca do zdrowia. Po kilku dniach może jak przedtem włóczyć się z Beniaminem po okolicy. Znajdują na bagnach szczerzące się szkielety psów. Po czaszkach próbują zgadywać, jak zwierzaki spędziły swój żywot. Stwierdzają, że bardzo dobrze zadomowiły się w zamulonych bagienkach i tę radosną myśl, starym zwyczajem, chcą zanieść dalej. Damian jednak ponownie czuje ukłucie szponiastego palucha. Okolica ponownie zwraca na niego swoje złe oko.

2. Babica

Elizę – matkę Damiana – nawiedza Babica. Chce ją jak najszybciej poinformować o pewnym zdarzeniu, które uświadomiło jej przyczynę „choroby” Damiana. Zielarka, przecisnąwszy się przez drzwi, siada przy stole, częstuje się nalewką i zaczyna opowiadać. Mówi o tym, że pewnej nocy nawiedził ją demon. Najpierw przeczuwała coś dziwnego, jakby wielkie i złe oko przypatrywało się jej przez cały dzień. Wieczorem zaś do jej chatki wkradła się Nocnica. Szukała amuletów, które Babica ukrywała w komodzie. Zły duch, rozglądając się po pokoju szeptał cicho imię chłopca: „Damian, Damian, Damian”. Babica skropiła zmorę święconą wodą, którą trzymała zawsze w pogotowiu. Krople zraniły potwora, który przed ucieczką zdążył jeszcze splunąć Babicy prosto w oczy, oślepiając ją na kilka dni. Nieszczęśliwa przygoda z Nocnicą przypomina starej kobiecie o zaniedbaniach, jakich dopuściła się podczas narodzin chłopca. Zielarka zapomniała bowiem zakopać odciętej pępowiny, („grzesznego sznura”) pod drzwiami albo pod drzewem (wysuszyła ją i schowała do komody). Podobnie zrobiła z błonką, która opatulała głowę Damiana (syn Elizy był „w czepku urodzony”). To rozgniewało leśne duchy. Proponuje własne rozwiązanie tego problemu. Wie, że zbliża się okres Wyjścia Damiana. „Wyjście” jest rytuałem przejścia, chłopiec musi udać się w głąb lasu, dojść do uroczyska, spędzić tam noc, ugodzić się z duchami mokradeł. Rytuał ten jest symbolicznym przejściem z wieku dziecięcego ku dorosłości. Babica radzi by Damian zabrał ze sobą pępowinę i wrzucił ją w ogień, by chłopiec sam dopełnił rytuału, którego zielarka zaniedbała. Jedynie w tym widzi staruszka możliwość przebłagania duchów.

***
W krótkiej rozmowie pomiędzy chłopcami Damian zwierza się Beniaminowi, że się zakochał. Niestety nie zna imienia dziewczyny, nie potrafi z pewnością stwierdzić, jakiego koloru miała włosy („…chyba złote”), ani jak była ubrana („Ona chyba nie była ubrana!”), ze wstydem przyznaje, że dokładnie widział jedynie jej nogę.

***
Przyjaciele postanawiają dotrzeć do „rodzicielskiej góry”. Wydaje im się, że skoro wszystko zaczęło się od wybrzmienia melodii granej na piszczałce przez pasterza, to po pomoc trzeba iść właśnie tam. Po długim marszu docierają na miejsce. Zaczyna już zmierzchać. Pytają pierwszego napotkanego pasterza o najlepszego grajka, jakiego nosi rodzicielska góra. Ten odpowiada im bełkotliwie, że wszyscy pasterze grają najlepiej. Z przestrachem zbliżali się do ognisk, by się ogrzać. Bardzo bali się pasterzy, gdyż ci pili już na potęgę. Ich niemrawe przymierzania się dostrzega siedzący przy ognisku pasterz. Zaprasza, by się przysiedli i napili. Damian i Beniamin częstują się z ochotą, po czym, przekrzykując jeden drugiego, starają wytłumaczyć starcowi, że szukają najzdolniejszego grajka wśród nich, bo jest taki jeden, który sprowadził na Damiana nieszczęście i tylko jako taki, może je od niego oddalić. Pasterz przygląda się im podejrzliwie i po chwili poczyna mówić. Twierdzi, że nikt tutaj nie jest w stanie nikomu pomóc, gdyż pasterze adorują jedynie powolne upadanie góry, która już od lat się nie wznosi, tylko kamień po kamieniu wykrusza. Powtarza, że nie ma już takiego grajka, ale niegdyś był u nich ktoś bardzo podobny i diabelnie zdolny. Nazywał go lekarzem. Pasterz ów swoją grą potrafił wydobywać z ludzi wszelkie choroby duszy i ciała. Wszelkie zło wyłaziło z nich, ale tylko na czas trwanie melodii. Później ponownie wcielały i „wduszały” się. Grajek śmiał się wtedy głośno. Wszyscy go za to znienawidzili. Starzec opowiada im także o swoim spotkaniu z niezwykłym muzykantem. Pamięta, jak grał mu przez całą noc najpiękniejszą pieśń. Później zaś domagał się od niego usłyszeć, jakie wrażenie na nim zrobiła i co też udało mu się w niej usłyszeć. Starzec opowiadał, że z ledwością udało mu się poskładać wyrazy w zdania, ale powiedział: Jesteśmy wszyscy, wy i my, i wszystko, co robimy, i wszystko, co robić będą po nas, ostatnim tchnieniem życia i pierwszym chichotem śmierci. Z czasem coraz więcej jest śmiechu. Żyjesz, więc przyzwyczajaj się do śmierci. Myśl jego bardzo się grajkowi spodobała. Sam muzykant dołożył swoje prawdy: Kto żyw umiera pośpiesznie oraz I nie ma zmartwychwstania. Pasterz kończy tym swoją opowieść i próbuje zagrać dzieciakom tę pieśń, którą sam nazywa „kłamstwem”. Na dźwięk piszczałki ogarnia ich senność, której nie mają siły pokonać. Osaczają ich dźwięki, których znaczenia nie mogli spełnić ani najsmutniejszymi słowami, ani żadną gorzką łzą. Zasypiają.
Zbudzili się nazajutrz. Stąpając na palcach, by nie obudzić śpiących i porozrzucanych jak kamienie polne pasterzy, udali się z powrotem do domu. Damianowi pojawiła się jeszcze pewna myśl – musi zwrócić się o pomoc do kogoś silniejszego.
nemeczek dodał: 21 III 2013, 20:27:51

Historie niesione we śnie
ocena przydatności opinii: +0 | -0

Streszczenie
Wybiegłem z domu.
Historia zaczyna się, podobnie jak pozostałe teksty, planem zewnętrznym, tj. opisem domu i sposobu zamieszkania. Chłopiec, kilkunastoletni bohater opowiadania, opuszcza swoje „siedlisko”, nad którym czuwają Jezus, Najświętsza Panienka, wiszący na ścianie, wypchany bażant oraz podwórkowy pies. Wybiega z domu. Po drodze mija straż pożarną, co staje się pretekstem dla wspomnień. Chłopcu przypomina się, kim niegdyś byli dla niego strażacy – nieustraszonymi i szlachetnymi panami, tyleż hardymi i gwałtownymi, co łagodnymi i wyrozumiałymi. Pamięta ich namiętne pijaństwo i głośne zabawy w „Domu Strażaka”. Pamięta również, jak niegdyś plątał się im pod nogami i jak rozdeptał odpoczywającą na gaśniczym wężu pszczołę, którą ze strachu pomylił z jadowitą osą. Fatalny błąd chłopca zwraca uwagę jednego ze strażaków. Mężczyzna pokręcił ze smutku głową (strażacy kochali pszczoły), ale spogląda na chłopca pobłażliwie, wypominając mu raczej głupotę, niż winę. Młodzieniec ze wstydu uciekł do domu, ale wyciągnął z całego zajścia naukę – „nie słuchać nigdy więcej tego, co szepce strach.”
Biegnie dalej. Dociera do rozstajnych dróg. Jedna wiedzie w głąb miasteczka, druga w stronę pól i łąk. Po środku stoi kapliczka Najświętszej Panienki. Zamienia z nią parę słów. Panienka poucza o cierpieniu: „Wszyscy cierpimy, dlatego i ja również cierpię z wami, bo cierpienie dzielone z kimś innym, to już połowa cierpienia.” Mowa jej jest łatwo słyszalna i niemal natrętna. Milczą zaś kwiaty i trawy zalegające pod jej nogami. Im odebrano możliwość „mówienia” przez to, że przeznaczone zostały przez niebieskich jedynie na użytek dla ludzi, tylko jako narzędzia. Istnieją jedynie-dla-nich, a nie dla-siebie. Chłopiec postanawia „wejść” i odkryć tę autonomiczną granicę łąki. Omija miasteczko. Najświętsza Panienka pochyla się nad nim i szepcze po swojemu i wedle swojej arytmetyki: „Ciesz się radością innych, gdyż szczęście z kimś dzielone, to szczęście pomnożone.”
Spotkanie z Panienką raz jeszcze przywodzi mu na myśl wydarzenia z przeszłości. Jej głośne nawoływania i wyraźny dźwięk jej słów przypominają mu o sytuacji odwrotnej, kiedy zgubił się w górach i słyszał tylko swoje własne echo. Wówczas nie było żadnej Mowy i taką sytuację utożsamia z beznadzieja i samotnością. Teraz jednak wybiera ciszę, pragnąc dotknąć prawdziwego serca łąki, dlatego składa ręce do modlitwy i zawczasu przeprasza Panienkę za to, że ma zamiar ją opuścić.
Biegnie dalej. Wchodzi w dojrzewającą pszenicę. Ostre kłosy ranią mu nogi. Korzystając z dziadkowego scyzoryka ścina kłosy i formuje z nich bukiet. Wytrząsa z nich wielgachne ziarna, które spadają w zielona trawę. Zmęczony kładzie się na polanie. Zaskroniec spija z jego nóg ciepłą krew, z zarośli wylatuje rozśpiewany skowronek, pachnie kadzidłem i mirrą. To wstęp przed nadejściem miłości – „Przyszła wreszcie miłość po kwiatach. Stąpała lekko w swych czerwonych trzewikach. Niosła ze sobą senną mgłę, tę obietnicę maków i krwawy zmierzch, obietnicę końca.” Miłość przynosi ze sobą wielkie cierpienie, które zawsze towarzyszy rozkwitowi. Cierpienie to nie ma nic wspólnego z matematyką cierpienia głoszoną przez Panienkę.
Chłopiec stara się zrozumieć milczącą mowę miłości. Jej sens dociera do niego za stukotem jej serca. Jego bicie jest ogłuszające, ale chłopiec wiele się w nim dosłuchuje. Słyszy jak wiele jest miłości w trawach i pokracznych drzewach. Pomiędzy kolejnymi uderzeniami serca odkrywa przerwę, ciszę. Z tej ciszy wyczytuje okrutną, głuchą prawdę o nieodwołalnej obietnicy śmierci.
nemeczek dodał: 21 III 2013, 20:11:45

Historie niesione we śnie
ocena przydatności opinii: +0 | -0

Białe drzewo Manikowskiej, czyli matematyką podszyte wędrowanie w czasie i przestrzeni

Motyw literacki homo viator, rozumiany jako archetyp człowieka wędrowcy gości w literaturze od dawien dawna. Topos ten ma niebagatelny wpływ przede wszystkim na literaturę fantasy oraz science fiction objawiając się nie tylko w rozumieniu człowieczej wędrówki ziemskiej, ale przede wszystkim wędrówki w czasie i przestrzeni. Literatura fantasy bowiem jest źródłem szerokiego spectrum toposu homo viator w kontekście podróży w czasie zarówno w sensie metaforycznym, jak i dosłownym. Nie od dziś wiadomo przecież, że wędrówka jest silnie oddziałującym czynnikiem istoty ludzkiego przeżywania, a często nawet determinantem danych doświadczeń. Również pisarka Katarzyna Manikowska postanowiła sięgnąć do bogactw tego toposu i porwać czytelnika w podróż w czasie, przestrzeni i w głąb ludzkiego serca oraz pragnienia wolności.

Autorka zaprasza nas w fantastyczny świat podróży w czasie, w rzeczywistość rycerskiego czternastego wieku, a także w pełen refleksji świat wewnętrznych przeżyć głównego bohatera. Profesorowi matematyki i innych nauk ścisłych Przemysławowi Pakoszowi przyszło żyć w trudnej rzeczywistości stanu wojennego, która z całych sił usiłowała pochłonąć esencję wszelkiej polskości. Profesor Pakosz będąc już w stosunkowo podeszłym wieku zgodził się uczestniczyć w projekcie socjalistów, który zakładał stworzenie przez niego maszyny służącej do podróży w czasie i przestrzeni, której funkcjonowanie opierać się miało na matematycznych analizach. Zniechęcony sytuacją polityczną profesor przystał na nie tylko wprowadzenie projektu w życie, ale również na wzięcie w nim udziału wraz ze swoją córką i innymi polakami, których życie w socjalistycznej rzeczywistości było niesłychanie trudne. Jak nie trudno się domyśleć niemal wszystko udało się perfekcyjnie i szacowny profesor Pakosz wyruszył w swoją wielką podróż w XIV wiek. I de facto tutaj zaczyna się esencja historii skrupulatnie utkanej przez Manikowską. Bowiem w czternastym wieku profesor Pakosz staje się zwykłym Przemkiem, który nie tylko musi zmierzyć się z nową sytuacją życiową, rozstaniem z ukochaną córką i przyjaciółmi, ale przede wszystkim zrealizować swoją misję, którą powierzyli mu najbliżsi zanim każdy z nich wyruszył w swoją własną podróż w wymarzone miejsce w czasie. Przemko ciesząc się swoim nowym życiem postanawia je przeżyć najlepiej jak się da, w wyniku czego spotyka go wiele niesamowitych przygód, zabawnych jak i gorzkich sytuacji oraz jeszcze więcej pretekstów do refleksji nad życiem, istotą miłości, przyjaźni i samej struktury wielowymiarowości rzeczywistości. I więcej mi zdradzić nie przystoi, by nie psuć nikomu lektury tej wciągającej opowieści.

Katarzyna Manikowska stworzyła fascynującą i niezwykle wciągającą w świat przedstawiony opowieść fantastyczną. Rzeczywistość miesza się tu z odpowiednią dozą fantastyki, a dodatkowe nieco metafizyczne aspekty danych wydarzeń stają się przysłowiową wisienką na torcie. A na dodatek wszystko zostało opatrzone współgrającą do czasów i przestrzeni kompozycją językową, która sprawiała, że można było się wczuć w czytaną opowieść odnosząc wręcz wrażenie, że to wszystko wydarzyło się naprawdę, albo że przynajmniej jest to możliwe.

Na uwagę zasługuje tu także sposób w jaki powieść została zakończona. Mianowicie autorka stworzyła zakończenie, które nie tylko nie daje się nazwać ani zamkniętym ani otwartym, ale na dodatek wzbudza w czytelniku ambiwalentne poczucie satysfakcji połączone z usilną chęcią przeczytania kontynuacji losów pozostałych postaci, które pojawiły się w innych wątkach powieści. Mam nadzieję, że autorka napisze kolejną tak dobrą książkę, która znów porwie mnie w swój świat pełen wyważonej fantastyki oraz wciągającej, nieprzewidywalnej fabuły.
agnieszkazietek dodał: 21 III 2013, 19:54:13
Ocena książki: 5.5
Białe drzewo
ocena przydatności opinii: +0 | -0

Cała trylogia jest wspaniała, ale 'Wielki Mistrz' jest po prostu niesamowity. Już dawno żadna książka mnie tak nie wciągnęła. I chociaż bardzo mnie zasmucił, koniec jest najlepszy ;p
roseorin dodał: 20 III 2013, 19:38:38
Ocena książki: 6.0
Trylogia Czarnego Maga: Wielki mistrz
ocena przydatności opinii: +0 | -0

|< << < 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155  > >> >| | Wszystkich opinii: 4065