"Od zarania dziejów, choć byt stabilny,
W górach południa wróg rośnie silny.
Szukać przyjaciół i godzić wrogów,
Z zakątków świata, zapomnianych grodów.
Tam bowiem bestia na tronie,
Krwią splamione dłonie.
Czarna potęga zwiastująca koniec.
Drzewo spopieli, zniszczy korzenie,
Nasiona śmierci zasieje w glebę.
I jeśli rzeka padnie, a gród kuty w ścianie,
Spod kopyt demona w ogniu postanie
Wnet wymrze istnienie, nie z miecza to z głodu.
A Matka nigdy nie wyda już płodu.
Lecz kiedy błękit nieba skryje siarki słota,
A słowa modlitwy odrzuci się w błota,
Tedy niosąc szansę, bezdomna sierota
Zapuka kolejno narodom we wrota.
On poprowadzi każdy lud i plemię,
Ku ciężkiej próbie, na ubitą ziemię,
I odejdzie od nich, spełnić cel życia,
Czarnego demona wyciągnąć z ukrycia.
Cała piątka przed nim stanie,
Lecz nie każdy z nich ostanie,
Kiedy śmierci jego płomień,
W sercu dwojga z nich utonie.