W przeciwieństwie do wielu poszukiwaczy przygód na papierze, szlachetny i gadatliwy kapitan Mayne Reid przeżył to wszystko, co w swoich powieściach zamieścił, a nawet podobno znacznie więcej. Urodzony w r. 1818 w Irlandji, juz jako dwudziestoletni młodzieniec wyjechał na poszukiwanie przygód, naprzód do Meksyku, potem przez Meksyk do Teksas, gdzie spędził dwa lata w środowisku, w jakiem właśnie rozgrywa się nasze opowiadanie. Po tych dwóch latach myśliwskich następuje w życiu młodzieńca szereg lat wojennych, wyprawy dwukrotne na Meksykańczyków w roku 1841 i 1845, w których się dosłużył rangi kapitana. W tym też czasie po raz pierwszy chwyta za pióro, zrazu jako dziennikarz w Filadelfji. W roku 1849 awanturnicza żyłka ciągnie go do wojaczki: wybiera się, wraz z oddziałkiem przez siebie sformowanym, na pomoc nieszczęśliwym Węgrom, lecz zanim dojechał do Europy, powstanie upadło. Mayne Reid został w Londynie i wziął się do pisania powieści, które niebawem zyskały mu rozgłos wszechświatowy. W powieściach tych, pisanych naiwnie, ale z ogromnym talentem, odtworzył kapitan ciekawe i egzotyczne życie zapadłych kątów Ameryki z dawnych czasów. Wiew romantyzmu przesiąka jego utwory i stanowi ów specjalny czar opowiadań o meksykańskim pograniczu. Dla mnie opowiadania Mayne Reid'a stały się czemś nieodłącznem od wspomnień dzieciństwa i stepy meksykańskiego pogranicza zlały się w mojej wyobraźni ze stepami ukraińskiemi. Świat Mayne Reid'a stał się wobec tego światem jakichś fikcyjnych postaci, mów papierowych marjonetek, wystrzyżonych po dziecinnemu ze staroświeckich żurnali i umieszczonych w zupełnie innem środowisku. Pogodzenie tych trzech światów było zadaniem niniejszego opracowania. Czy mi się ono, udało czytelnik osądzi. W każdym razie jest ono rezultatem umiłowania Mayne Reidowskiej fantastyki, romantycznej staroświecczyzny i dawnej Ukrainy. Dziwny ten amalgamat nie chciał się zapewne stopić jednolicie, duch jednak poczciwego kapitana wybaczy mi bezceremonjalne traktowanie jego kanwy, na której pozwoliłem sobie wyhaftować parę stylizowanych ornamentów.
Jarosław Iwaszkiewicz