Fińska pisarka Annika Idström w, opublikowanych niemal dwie dekady temu, “Listach do Trynidadu” postawiła bardzo interesującą tezę na temat mentalności Finów, którą można z powodzeniem odnieść również do pozostałych skandynawskich nacji. Idström uważa, że zachowania Finów w głównej mierze warunkowane są przez surowy klimat. Zimno usztywnia, zamraża i konserwuje, co również przekłada się na relacje międzyludzkie. Uśpione emocje w pełnej rozkwitają dopiero w cieplejszych okolicznościach przyrody.
Najzwyklejszy pośród zwykłych, uczciwy, ale tylko we własnym mniemaniu, do bólu poukładany urzędnik Seppo Siren, człowiek nieco w typie kafkowskiego Józefa K., wyjeżdża wraz z żoną i lekko upośledzoną córką na urlop do Izraela. Im wyższą temperaturę wskazuje termometr, tym życie Seppo bardziej dziwaczej, a na jego barki spadają coraz bardziej groteskowe wydarzenia. Zrazu się okazuje, że cała jego dotychczasowa urzędnicza egzystencja była jednym wielkim złudzeniem, a świat, w którym się obracał – lodowatym pozorem.
Jadowite słońce nieco namieszało w głowach, nieprzywykłym do jego nadmiaru, Finom. Stopiło warstwy pozorów, ochronnych pierzynek, którymi wyłożyli swój zimny świat. Odsłoniło ich prawdziwe oblicza. Miły i uprzejmy Seppo w rzeczywistości jest człowiekiem amoralnym, pełnym pogardy i nienawiści. Jego zahukana żona Elizabet, może i niezbyt rozgarnięta, ale na tyle sprytna i cwana, aby po cichutku podporządkować sobie upośledzoną córkę i przygruchać gorącego południowca. I na końcu owa nieszczęsna dziewczynka, ukrywająca się za maską bezrozumnego cielaka, jedyna pozytywna postać “Listów…”.
Idstrom uraczyła nas książką gorzką i przygnębiającą. Swoiście mroczną, choć osadzoną w słonecznych plenerach. Zgłębiającą ciemne strony ludzkiej natury. Wyciągającą na wierzch wstydliwe słabostki. To lekturka, która pozostawi po sobie mnóstwo pytań, wątpliwości i smutku. Wstrząsającego finału nie sposób zapomnieć. [edytuj opis]